W poniedziałek odbyły się wybory lokalne na Filipinach. Tamtejsza komisja wyborcza utrzymuje, że głosowanie przebiegało "ogólnie spokojnie" pomimo incydentów, które "należy potępić" - donosi portal Rappler. Tego dnia w związku z wyborami zginęło co najmniej 10 osób, trzy szkoły zostały spalone. Policja bada doniesienia o kupowaniu głosów i incydenty w lokalach, jak podarcie kart wyborczych.
Siły bezpieczeństwa były postawione w stan wysokiej gotowości w związku przeprowadzonymi w poniedziałek na Filipinach, długo przekładanymi wyborami na ponad 372 tys. stanowisk w radach barangay, czyli najmniejszych jednostkach administracyjnych kraju, o które ubiegało się 1,41 mln kandydatów.
Do jednego z najbardziej krwawych zajść doszło w wyspiarskiej prowincji Basilan na południowym zachodzie kraju, gdzie 6 osób, w tym przewodniczący barangay, zostało postrzelonych i zaatakowanych ostrymi przedmiotami przez napastników przed lokalem wyborczym.
Mężczyzna zabił swojego brata, z którym rywalizował o stanowisko
Z kolei w prowincji Lanao del Sur mężczyzna zastrzelił swojego brata, z którym rywalizował o stanowisko przewodniczącego – wylicza dziennik "The Manila Times" we wtorek.
W sumie w ciągu dwóch dni przed wyborami i w dniu wyborów zginęło 19 osób, z czego do 14 morderstw doszło w regionie autonomicznym Bangsamoro na terytoriach zamieszkanych przez muzułmanów.
Szef filipińskiej policji narodowej gen. Benjamin Acorda Jr. powiedział, że podpalono także trzy szkoły, które służyły jako lokale wyborcze.
"Oczywiście nie ma idealnych wyborów"
- Wybory przebiegały na ogół spokojnie w całym kraju - oświadczył przewodniczący Komisji Wyborczej (Comelec) George Garcia. - Kiedy mówimy o ogólnie spokojnych wyborach, bierzemy pod uwagę liczbę wyborców - 92 miliony. Powiedzmy, że liczba dotkniętych (incydentami) osób wynosi od około 200 do 300 tysięcy, co wydaje się niewielkim odsetkiem. Ale oczywiście nie ma idealnych wyborów - dodał.
Komisja wyborcza otrzymała również zgłoszenia o próbach kupowania głosów. Wyborcy mieli dostawać ulotki z przyczepionymi do nich pieniędzmi. W jednym z przypadków kandydat oferował 6 tys. pesos (ok. 400 złotych).
Przemoc na tle politycznym nie jest nowością na Filipinach. Do najbardziej brutalnego aktu przemocy doszło w 2009 w prowincji Maguindanao, gdzie członkowie klanu Ampatuan dokonali masakry 58 osób z konwoju ich rywala politycznego.
Źródło: PAP