Filipińscy policjanci zaprezentowali swoje umiejętności uwalniania zakładników. Podczas ćwiczeń wszystko się udało. Inaczej, niż w ubiegłym tygodniu, gdy operacja uwolnienia chińskich turystów z rąk porywacza zakończyła się śmiercią ośmiu z nich. Prezydent Benigno Aquino zdeklarował dziś, że bierze całą odpowiedzialność za tamtą akcję.
Oświadczenie prezydenta jest próbą osłonięcia ministra spraw wewnętrznych. Jego rezygnacji domagają się członkowie parlamentu, z powodu nieudolnie przeprowadzonej akcji podległych mu policjantów.
- Koniec końców, to ja jestem odpowiedzialny za wszystko co się stało - powiedział dziś Aquino.
Delikatna sprawa
Władze prowadzą oficjalne śledztwo w sprawie tragedii. Do tej pory nie ustalono żadnych nowych faktów. Natomiast policja oficjalnie się przyznała, że akcję źle zaplanowano, przeprowadzono, brakowało kompetentnego dowództwa i odpowiedniego wyposażenia.
- Nie jestem w stanie radzić sobie z sytuacjami, kiedy brani są zakładnicy - powiedział podsekretarz stanu w ministerstwie spraw wewnętrznych Rico Puno, który przewodził radzie kryzysowej nadzorującej odbicie zakładników.
Puno oświadczył również, że władzom przez wiele godzin wydawało się, że wszystko idzie dobrze. - Porywacz dobrze współpracował i negocjacje szły dobrze - mówi podsekretarz.
Źródło: Reuters, EPA