W styczniu szykowała się do objęcia stanowiska w radzie miejskiej, dopiero wchodziła w świat polityki. Dziś kieruje ministerstwem sprawiedliwości w nowym rządzie. Jest w nim jednym z najmłodszych ministrów. I jedyną Polką. Dla 32-letniej wileńskiej prawniczki Eweliny Dobrowolskiej mijający rok był przełomowy.
Urzędowanie w ministerstwie rozpoczęła całkiem niedawno, bo w ostatni piątek. Co prawda wybory odbyły się w październiku, ale na nowy rząd Litwini musieli poczekać półtora miesiąca. Najwięcej czasu zajęły rozmowy w pałacu prezydenckim, w trakcie których litewski przywódca Gitanas Nausėda i jego doradcy przyglądali się kandydatom na ministrów. W tym samym czasie konstytucjonaliści i politolodzy roztrząsali w mediach, czy i na ile prezydentowi wolno dokonywać korekt w składzie rządu. Nausėda koniec końców zgłosił zastrzeżenia tylko do dwojga kandydatów.
Na czele gabinetu stanęła Ingrida Šimonytė, 46-letnia ekonomistka, w przeszłości m.in. minister finansów. Wystawił ją Związek Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci (TS-LKD), jedna z najstarszych litewskich partii, zwyczajowo nazywana "konserwatystami" – zwycięzcy październikowych wyborów. Ich lider Gabrielius Landsbergis zdecydował się ustąpić miejsca dużo od niego popularniejszej Šimonytė, a sam zadowolił się teką szefa dyplomacji.
Koalicję, dzięki której rząd może liczyć na poparcie 73 posłów w 141-osobowym Sejmie, uzupełniają dwa mniejsze ugrupowania: Ruch Liberałów i Partia Wolności. I właśnie tę drugą reprezentuje Ewelina Dobrowolska. Nie będzie jedyną prócz Šimonytė kobietą w gabinecie. W przeciwieństwie bowiem do rządu poprzednika Sauliusa Skvernelisa, który zasłynął m.in. tym, że przez kilka miesięcy nie miał w gabinecie ani jednej kobiety - był to wówczas jedyny taki przypadek w całej Unii Europejskiej - w 15-osobowym gabinecie Šimonytė będzie 7 kobiet.
Wrażenie może robić także młody wiek niektórych ministrów. Aż dziewięcioro z nich nie przekroczyło 40-tki. Najmłodszą jest Aušrinė Armonaitė, minister gospodarki i innowacji. Ma tylko 31 lat, ale już od kilku lat jest obecna w litewskim parlamencie, a od roku kieruje Partią Wolności. Jej partyjna koleżanka Ewelina Dobrowolska jest tylko o rok starsza.
Polski bastion
Dla Dobrowolskiej to debiut w wielkiej polityce i od razu na stanowisku ministra. W październiku po raz pierwszy w życiu kandydowała do Sejmu. Wyniki wyborów okazały się pomyślne dla jej Partii Wolności. Dużo pomyślniejsze, niż wskazywałyby na to przedwyborcze sondaże, które przewidywały, że to liberalne ugrupowanie, działające zaledwie od roku, może mieć kłopoty z przekroczeniem 5-procentowego progu. Tymczasem Partia Wolności zdobyła ponad 9 proc. i 11 mandatów.
Wybory były też osobistym sukcesem Dobrowolskiej. Wcześniej, w wewnątrzpartyjnym głosowaniu, udało jej się zająć 8. miejsce na liście wyborczej swojej partii. W wyborach poprawiła swoją lokatę. Po przeliczeniu wszystkich głosów ostatecznie zajęła 6. miejsce na liście, głosowało na nią prawie 13 tys. wyborców partii. - Miała solidny fundament do budowania swej kariery na wyższym szczeblu. Konsekwentnie szła do celu, była rozpoznawalna medialnie i dobrze kojarzona wśród wyborców – komentuje sukces prawniczki Dariusz Malinowski, Polak z Wilna i dziennikarz.
- Wyborcy dostrzegli w niej potencjał do reprezentowania wartości, w które sami wierzą i które wyrażone zostały w programie partii – ocenia z kolei Donatas Puslys z Wileńskiego Instytutu Analiz Politycznych. - To oczywiste, że Dobrowolska jest nie tylko szeregową działaczką partyjną, ale osobowością wyróżniającą się w działalności publicznej, reprezentującą mniejszości narodowe, interesy osób LGBT, czyli właśnie to, co ważne dla wyborców Partii Wolności – uważa analityk.
Jest coś jeszcze w jej historii, co ją wyróżnia. Będzie ona bowiem jedyną parlamentarzystką, deklarującą narodowość polską, która nie należy do, jak piszą litewskie media, "polskiej partii", czyli Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-ZChR), na czele której stoi Waldemar Tomaszewski. Przez kilkanaście ostatnich lat ugrupowanie to rościło sobie monopol na reprezentowanie polskiej mniejszości.
W sumie przez trzy dekady od odzyskania niepodległości w Sejmie zasiadało prawie 30 posłanek i posłów narodowości polskiej. Najwięcej, bo dziesięcioro zasiadało w Sejmie "odrodzeniowym", który 11 marca 1990 roku uchwalił przywrócenie niepodległości. Trudno dziś ocenić, czy Litwini bardziej pamiętają o tym, że sześcioro Polaków wstrzymało się wówczas od głosu, czy to, że czterech poparło uchwałę, jednak zachowanie polskich posłów zaciążyło na i tak nie najlepszych wówczas relacjach między Litwinami a Polakami.
W latach 90. wydawało się, że Polacy będą działać głównie w szeregach ogólnolitewskich ugrupowań. Życie zweryfikowało to przekonanie. Powołana do życia w 1994 roku AWPL (wówczas jeszcze bez przyrostka ZChR) okopała się na silnych pozycjach w dwóch okołostołecznych rejonach, gdzie Polacy stanowią większość mieszkańców. Wkrótce też zmonopolizowała polityczną reprezentację polskiej mniejszości. Hasłem przewodnim AWPL stało się "W jedności siła!".
Dwa wspomniane rejony, wileński i solecznicki, uchodzą dziś nie tylko za bastion AWPL-ZChR, ale także katolickiego konserwatyzmu - w 2009 roku zdominowana przez polską partię rada rejonu wileńskiego przyjęła uchwałę o intronizacji Chrystusa Króla. Spośród litewskich partii AWPL-ZChR od lat najgłośniej nawołuje też do wprowadzenia zakazu aborcji (na Litwie jest ona legalna na żądanie do 12. tygodnia ciąży), co nawet na tradycyjnie katolickiej Litwie budzi kontrowersje.
Pewnie nie większe jednak niż ciągle podnoszone pod adresem "polskiej partii" oskarżenia o sprzyjanie Rosji i Putinowi. Łatka prorosyjskiego ugrupowania przylgnęła do AWPL-ZChR już wcześniej, głównie za sprawą zawarcia w 2008 roku wyborczej koalicji z marginalnym Sojuszem Rosyjskim, która miała AWPL zapewnić poparcie mniejszości rosyjskiej, co z kolei mogłoby pomóc w przekroczeniu progu wyborczego (na Litwie, inaczej niż w Polsce, próg obowiązuje także ugrupowania mniejszości narodowych).
Na dobre jednak zaczęto Tomaszewskiego i AWPL-ZChR utożsamiać z Kremlem po ukraińskiej "rewolucji godności" i aneksji Krymu przez Rosję na początku 2014 roku. Tomaszewski nie tylko krytykował kijowski Majdan, porównując go do rewolucji bolszewickiej, ale 9 maja – w dniu zwycięstwa obchodzonym w Rosji oraz przez prorosyjskie środowiska na Litwie – pokazał się na uroczystościach na Cmentarzu Antokolskim w Wilnie ze wstążką św. Jerzego, symbolem prorosyjskich separatystów na Krymie i w Donbasie.
"Nigdy nie byłam tradycyjna"
"Nigdy nie byłam tradycyjna" – mówiła niedawno Dobrowolska w rozmowie z wydawanym po polsku "Kurierem Wileńskim". I dlatego także w działalności społeczno-politycznej poszła własną drogą, nie związała się ani z AWPL-ZChR, ani z żadną organizacją powiązaną z tą partią.
Już od dzieciństwa była "inna". Jak większość dzieci z polskich rodzin trafiła do polskojęzycznej szkoły – wileńskiego Gimnazjum im. Jana Pawła II – ale "nie była wzorową uczennicą, choć wyniki w nauce miała dobre", opowiadała w rozmowie z "Kurierem Wileńskim". "Często jednak wystawiałam na próbę poziom tolerancji swoich nauczycieli" - wspominała. W szkole fascynowała się subkulturą gothic metal, dziś najbardziej lubi słuchać rocka, jest fanką Metalliki i Charlesa Bukowskiego. Wizerunek literata wytatuowała sobie nawet na przedramieniu.
Podczas gdy wielu młodych Polaków z Litwy decyduje się na studia w Polsce, młoda Ewelina Baliko (Dobrowolska to nazwisko po mężu) wybrała studia na Litwie. Zdecydowała się na specjalizujący się w naukach prawnych Uniwersytet im. Michała Römera w Wilnie. Wybór studiów prawniczych zdecydował o jej dalszej drodze zawodowej, a w końcu także politycznej. W 2011 roku zdobyła licencjat i podjęła pracę jako asystent adwokata w kancelarii prawnej. Równolegle związała się z działającą w Wilnie Europejską Fundacją Praw Człowieka (EFPCz).
W trakcie pracy w Fundacji zetknęła się ze sprawami dyskryminacji na rynku pracy czy przestępstwami z nienawiści. Najbardziej znana jest jednak ze swojego zaangażowania w sprawę oryginalnej pisowni nazwisk. Brzmi banalnie? "Brak możliwości zapisu nazwiska w oryginale to dyskryminacja" – przekonywała Dobrowolska w 2017 w wywiadzie dla "Przeglądu Bałtyckiego".
Problem oryginalnej pisowni nazwisk na Litwie kojarzy się zwykle z mniejszością polską, a kwestia zalegalizowania oryginalnej pisowni przez wiele lat była kością niezgody w stosunkach polsko-litewskich, gdy propozycje ustawowych rozwiązań przepadały w Sejmach kolejnych kadencji.
Na brak systemowego uregulowania uskarżają się jednak nie tylko Polacy, ale także etniczni Litwini, zawierający małżeństwa z obcokrajowcami. Nazwiska dzieci z mieszanych małżeństw są w litewskich dokumentach zapisywane w innej formie niż nazwisko rodzica-cudzoziemca. Powoduje to wiele problemów w życiu codziennym. "W przypadku rodzin mieszanych większość dzieci ma podwójne obywatelstwo. Co to oznacza? Że w jednym dokumencie mają wpisane np. "w" a w litewskim "v". Bardzo często są zatrzymywane na granicy, dopytywane czy to na pewno są rodziny itp." – wyjaśniała Dobrowolska. Ona sama, ponieważ w alfabecie litewskim nie ma litery "w", na Litwie oficjalnie funkcjonuje jako "Evelina Dobrovolska".
I jako Dobrovolska z ramienia Fundacji zajmowała się m.in. głośną sprawą córki Romana Góreckiego-Mickiewicza (potomka Adama), obywatela Francji, który osiadł na Litwie i ożenił się z Litwinką. Dopiero sąd zobowiązał urząd migracyjny do wydania jego córce Alexii dokumentu z oryginalnym zapisem imienia i nazwiska. Takich spraw jest więcej, a orzecznictwo sądów nie jest jednolite. Rozpatrywanie skarg jest czasochłonne, obciąża i sąd, i wnioskodawców. Dobrowolska przekonuje, że najlepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie aktu prawnego, ujednolicającego zasady wydawania dokumentów z oryginalną pisownią.
Tatuaż z "Żeligowskim"
Czy litewskie elity polityczne dojrzały do zalegalizowania oryginalnej pisowni? Poprzedni gabinet chwalił się poprawą relacji z Polską, a w 2019 roku do koalicji rządowej dołączyła nawet AWPL-ZChR. Wtedy jednak sprawa pisowni przestała być dla "polskiej partii" priorytetową. "To kwestia pięciorzędna" – przekonywała w litewskiej telewizji publicznej przedstawicielka partii Wanda Krawczonok, sugerując, że problemy można rozwiązywać nadal na drodze sądowej.
Przeciwnicy legalizacji, a tych wśród litewskich polityków do niedawna była większość, przez lata przekonywali, że byłaby niezgodna z konstytucją. Ustawa zasadnicza przewiduje wszak, że jedynym językiem urzędowym jest litewski. Ostatnio szala zdaje się przechylać na korzyść zwolenników oryginalnej pisowni. Nawet konserwatywny TS-LKD, kiedyś twardo stojący na straży języka ojczystego, dziś dopuszcza możliwość wydawania dokumentów z "nielitewskimi" literami, pod warunkiem że regulacje będą zgodne z konstytucją i orzeczeniami państwowej komisji językowej.
Kiedy jednak do publicznej wiadomości podano kandydaturę Dobrowolskiej na fotel ministra sprawiedliwości, w środowiskach nacjonalistycznych zawrzało. Językowi puryści, zrzeszeni w "Grupie inicjatywnej na rzecz litewskiego języka państwowego" wystosowali nawet odezwę do prezydenta Nausėdy z żądaniem, aby ten nie powoływał Polki na stanowisko. W piśmie podkreślono, że działalność EFPCz jest wspierana przez polski Senat, a zalegalizowanie oryginalnej pisowni nazwisk – czego zwolenniczką jest Dobrowolska – będzie złamaniem litewskiej konstytucji.
Przez chwilę zrobiło się też głośno o jednym z tatuaży przyszłej minister. Znany z nacjonalistycznych poglądów historyk-mediewista Tomas Baranauskas w wytatuowanym na ręku Dobrowolskiej obliczu Bukowskiego dopatrzył się twarzy… generała Lucjana Żeligowskiego, który jesienią 1920 roku na czele polskich wojsk zajął Wilno, odbierając je Litwinom. Do dziś dla kurczącej się grupy zatwardziałych nacjonalistów Żeligowski jest symbolem podstępności Polaków czyhających na litewską niepodległość.
Džiaugiuosi žiniasklaidos man skiriamu dėmesiu. Noriu atsakyti į dažniausiai pasikartojančius ir visuomenės...
Posted by Ewelina Dobrowolska on Thursday, November 19, 2020
Na początku lat 90., gdy relacje między Litwinami a Polakami były napięte, sprawa tatuażu mogłaby wywołać burzę. Dziś jednak wpis Baranauskasa, który swoim spostrzeżeniem podzielił się na Facebooku, litewska opinia niemal powszechnie potraktowała jak kuriozum. Niektórzy użytkownicy – i Polacy, i Litwini – w geście solidarności z Dobrowolską zaczęli udostępniać w mediach społecznościowych zdjęcia własnych tatuaży. W jej obronie stanął nawet były premier Andrius Kubilius. "Wystarczy, jeśli za sprawą jej starań przynajmniej problem litery «w» zostanie rozwiązany" – napisał na Facebooku.
Dobrowolska musiała się jednak tłumaczyć nie tylko z tatuaży. Niektórzy z ekspertów przepytywanych przez media, zwracali uwagę, że kompetencje kandydatki są zbyt niskie. Podkreślano, że nie posiada tytułu magistra i nie zdała egzaminu na adwokata. Dobrowolska uważa, że przemawia za nią doświadczenie. "Pracowałam z różnymi sprawami, udzielałam pomocy prawnej, kierowałam grupą roboczą, opracowującą projekt ustawy o mniejszościach narodowych. Nie byłam zwyczajną asystentką, która jedynie chodzi do sądu. Miałam wiele różnych obowiązków" – przekonywała dziennikarza portalu lrytas.lt.
Prezydent Nausėda, który oceniał jej kandydaturę, nie podzielił kierowanych pod jej adresem zarzutów. Spotkanie z kandydatką odbyło się 26 listopada i, jak głosił oficjalny komunikat, "trwało dłużej niż planowano". W trakcie rozmowy skupiono się na podniesieniu jakości legislacji i roli resortu sprawiedliwości w tym procesie oraz usprawnieniu systemu penitencjarnego. "Kandydatka jest odważna, zdeterminowana, gotowa do przeprowadzenia zmian w ministerstwie" – ocenił litewski prezydent.
"Genderyzm i LGBT"
Nausėda nie jest pierwszym politykiem, którego zaufanie zdobyła Ewelina Dobrowolska. Jej debiut w wielkiej polityce to rezultat współpracy z liderką Partii Wolności Aušrinė Armonaitė oraz merem Wilna Remigijusem Šimašiusem. Przed laty ci dwoje działali w Ruchu Liberałów (dziś także w koalicji rządowej), Šimašius był nawet ministrem z ramienia tej partii – kierował tym samym resortem, który teraz obejmuje Dobrowolska. W 2015 roku został wybrany na mera litewskiej stolicy.
Tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2016 roku okazało się, że ówczesny lider Ruchu Liberałów Eligijus Masiulis jest zamieszany w aferę korupcyjną. Szybko został odwołany, ale partia długo musiała odbudowywać swój wizerunek. Jednak zdaniem Šimašiusa i Armonaitė niezbyt przekonująco. Zniechęceni brakiem rzeczywistych zmian w partii oboje zrezygnowali z członkostwa i zaczęli tworzyć nowe ugrupowanie. Najpierw pojawił się komitet wyborczy Šimašiusa w wyborach samorządowych, a w czerwcu 2019 roku – Partia Wolności, której liderką została Armonaitė.
W lutym 2019 roku Dobrowolska otrzymała od Ambasady Szwecji w Wilnie nagrodę za działalność na rzecz praw człowieka. Uhonorowano jej pracę w EFPCz, gdzie zajmowała się nie tylko sprawami pisowni nazwisk, ale reprezentowała także osoby transseksualne. Wtedy też dostała propozycję kandydowania do rady Wilna z ramienia komitetu Šimašiusa. Podkreślała wówczas, że liberałowie Šimašiusa podejmują kwestie równouprawnienia i walkę z mową nienawiści.
Faktycznie, Partia Wolności najmocniej ze wszystkich litewskich ugrupowań akcentuje sprawy związane z prawami mniejszości, osób LGBT+ czy np. dekryminalizacją niektórych używek. Złośliwi nazywają ich nawet "partią dwóch spraw" - legalizacji związków partnerskich oraz dekryminalizacji marihuany. Ale nawet jej lista wyborcza w 2020 roku świadczyła o inkluzywności partii, obok Dobrowolskiej – przedstawicielki mniejszości narodowej – znaleźli się na niej działacz społeczności LGBT+ Tomas Vytautas Raskevičius czy niepełnosprawna Monika Ošmianskienė. Wszyscy dostali się do Sejmu.
Zanim to się stało, Dobrowolska przeszła polityczny chrzest bojowy w radzie Wilna. W wyborach 2019 roku nie dostała wprawdzie mandatu, ale objęła go rok później, po rezygnacji jednego z radnych. Pracę zaczęła od wymiany tabliczki z nazwiskiem z "Dobrovolska" na "Dobrowolska". Tam też po raz pierwszy zderzyła się z politykami AWPL-ZChR. "Nie chcę powiedzieć, że partia nie dba o interesy mniejszości narodowych, jednak ostatnio widzimy, że AWPL-ZChR skupia się na interesach ogólnopaństwowych, a zagadnienia mniejszościowe stają się kwestią drugo- czy pięciorzędną" – mówiła "Przeglądowi Bałtyckiemu", gdy okazało się, że inicjatywy na rzecz mniejszości nie spotykają się z zainteresowaniem "polskiej partii".
Pierwsze tygodnie po wyborach parlamentarnych pokazały, że Dobrowolska nie może liczyć na taryfę ulgową, tylko dlatego, że jest Polką. Były europoseł Ligi Polskich Rodzin Bogusław Rogalski, dziś asystent Waldemara Tomaszewskiego pisał na sympatyzującym z AWPL-ZChR portalu L24.lt, że Dobrowolska reprezentuje "skrajnie liberalno-lewicową litewską partię, której nie po drodze z tradycyjnymi polskimi wartościami", opowiadającą się za "genderyzmem i LGBT". Inny felietonista portalu i działacz partii Tadeusz Andrzejewski poglądy polityczki określił jako "ideologiczne odchyły".
Sama Dobrowolska swoich poglądów się nie wypiera. "Nie ma wyłącznie męskich czy żeńskich cech, wszystko zależy od osoby" – mówiła "Kurierowi Wileńskiemu". Według niej "powołaniem kobiety niekoniecznie musi być rodzina, każdy wybiera swoją drogę". Sama jednak obrała też drogę rodzinną – przed trzema laty wyszła za mąż za Daniela Dobrowolskiego, z którym razem wychowują syna Leonida. "To macierzyństwo mnie motywuje do znalezienia czasu na rodzinę bez komputera i telefonu" – podkreślała.
Priorytety
Młoda minister stawia przed sobą ambitne cele. Chce przyjrzeć się szczególnie więziennictwu. Jako studentka miała okazję odbywać praktyki w zakładach karnych, co nazywa interesującym doświadczeniem. A Litwa od lat przoduje wśród krajów europejskich w statystykach obejmujących liczbę osób uwięzionych (234,9 więźniów/100 tysięcy mieszkańców według danych Rady Europy z 2019 roku) pod tym względem ustępując tylko Rosji, Gruzji i Azerbejdżanowi. Dobrowolska zastanawia się, czy można "rozładować" litewskie więzienia – przez dekryminalizację niektórych czynów i właściwą resocjalizację, tak aby byli więźniowie już więcej do nich nie wracali.
Dobrowolska ma też zamiar zmniejszyć biurokrację i odciążyć sądy. Nie zapomina o postulatach związanych z praworządnością i równouprawnieniem. Tak jak wcześniej w EFPCz będzie dążyć do wprowadzenia ustawy regulującej pisownię nazwisk. I wreszcie będzie miała na względzie sprawy, które Partia Wolności wpisała do swojego programu: dekryminalizacja niektórych używek, uregulowanie sytuacji osób transpłciowych, związki partnerskie. Wyzwaniem będzie przekonanie do tego koalicjantów. Choćby w sprawie związków partnerskich w szeregach TS-LKD zdania są podzielone.
- Podniesienie tych kwestii na pewno będzie wymagało zgody w koalicji. I właśnie porozumienie w ramach koalicji zdecyduje, którym sprawom i kiedy nada się bieg. Bez tego trudno będzie cokolwiek zrobić, tym bardziej mając kruchą większość w Sejmie – ocenia Donatas Puslys. - Z drugiej strony, pewnych spraw ani Dobrowolska, ani Partia Wolności nie mogą odkładać, bo wyborcy liczą na rezultaty i w oparciu o nie wystawią swoją ocenę. I tutaj okaże się, czy ma ona zdolności przywódcze i umiejętność przekonywania ludzi w ważnych kwestiach – dodaje.
Ale nominacja dla Dobrowolskiej to także szansa na poprawę wizerunku polskiej społeczności na Litwie. Stereotyp Polaka jako niewykształconego, nienowoczesnego i słabo mówiącego po litewsku nadal pokutuje wśród części litewskiej opinii publicznej. Na szczęście, w ostatnich latach się to zmienia. Coraz większe zainteresowanie i uznanie budzą osoby wywodzące się z polskiej społeczności, które odnoszą sukcesy – w kulturze, nauce, sporcie czy działalności społecznej. Także takie osoby jak Ewelina Dobrowolska, które odcinają się od poglądów AWPL-ZChR i Tomaszewskiego.
Jednak nieprzychylne reakcje mediów sympatyzujących z "polską partią" wróżą, że młodą minister także w tej dziedzinie czeka trudne zadanie. - Przede wszystkim sami Polacy muszą chcieć, by coś się zmieniło. Takie osoby jak Ewelina mogą jedynie pomóc w realizacji, ale impuls powinien iść z dołu, by zadziałała synergia. Co się tyczy wizerunku, to bardzo liczę, że się zmieni. Już się zmienia i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Dajmy też czas samej Ewelinie – twierdzi Dariusz Malinowski.
Na razie Ewelina Dobrowolska zbiera gratulacje.
Dominik Wilczewski
Źródło zdjęcia głównego: LRT photo