Ewakuacja z Afganistanu będzie prowadzona do odwołania, dopóki będzie to możliwe i bezpieczne - powiedział w piątek wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Przekazał, że z tłumu przed lotniskiem w Kabulu "nasi ludzie próbują wyłuskać tych, którzy są na naszej liście". W nocy z czwartku na piątek na lotnisku w Warszawie wylądowała kolejna grupa osób ewakuowanych z Kabulu. To już trzeci transport z Polakami i polskimi współpracownikami, opuszczającymi Afganistan po tym, jak władzę w kraju przejęli talibowie.
Embraer 195LR wyruszył w czwartek z międzynarodowego portu lotniczego Nawoi w Uzbekistanie. Po ponad dwóch godzinach maszyna wylądowała w stolicy Gruzji, by następnie wystartować w kierunku Warszawy. Ostatecznie około godziny 2. w nocy z czwartku na piątek samolot wylądował na Lotnisku Chopina w Warszawie.
Kolejna grupa ewakuowanych z Afganistanu w Warszawie
Informację o ewakuowanych potwierdził w piątek rano minister obrony narodowej. "Kolejna grupa osób ewakuowanych z Kabulu wylądowała w Warszawie. Wojsko Polskie od kilku miesięcy pomaga w wyjeździe z Afganistanu osobom, które współpracowały z PKW i polską dyplomacją. Słowa uznania dla żołnierzy zaangażowanych w tę operacje" - napisał na Twitterze Błaszczak.
O ewakuacji z Afganistanu mówił w piątek na briefingu prasowym wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Jak powiedział, "pracujemy dzień i noc w centrum operacyjnym, wykonując działania dyplomatyczne". Przekazał, że z tłumu napierającego na bramy lotniska w Kabulu "nasi ludzie próbują wyłuskać tych, którzy są na naszej liście".
- Kontaktujemy się z nimi czy tutaj z Warszawy, czy placówka akredytowana na Afganistan, czy ludzie już tam bezpośrednio na miejscu. Wysłaliśmy jeszcze specjalne wsparcie do tego procesu, żeby jak najwięcej tych osób, które mamy na liście, zabezpieczyć na tym etapie na teren lotniska, gdzie już jest bezpiecznie, a następnie już w delikatnie spokojniejszej atmosferze przetransportować ich do Polski - mówił wiceminister.
Dodał, że największym wyzwaniem jest wydostanie tych ludzi z tłumu.
Wiceszef MSZ: dochodzi do takich scen, że rodziny są rozdzielane
- Czasami nasi konsulowie widzą ich, są 40-50 metrów dalej, nie mają możliwości dostania się bliżej. Czekają na lepszy moment. Tamte osoby muszą przede wszystkim same przedostawać się jak najbliżej wyjścia, tak żeby złapać nie tylko wzrokowy, ale fizyczny kontakt z konsulem. Często tak to się odbywa, że za rękę wyciągają daną osobę, przy pomocy żołnierzy wyrywają z tego tłumu - relacjonował Przydacz.
- Niestety dochodzi do takich scen, że rodziny są rozdzielane. Ojcu i starszemu synowi uda się wyrwać, następnie zostaje matka z małym dzieckiem albo z młodszymi dziećmi w tych trudnych warunkach. Mieliśmy już kilka takich sytuacji, że połowę rodziny najpierw udało się wydostać, po jakimś czasie również udało się wydostać pozostałą część rodziny - dodał.
Przydacz podkreślił, że "nigdy nie będzie takiej sytuacji, że zostaną pozbawieni opieki ci, którzy także z tych powodów czysto fizycznych mają najmniejsze szanse, jak choćby małe dzieci".
Wiceszef MSZ mówił, że "każdy, kto przedostanie się do bramy i jest na liście, może liczyć na polską ewakuację". - Nikomu nie odmawiamy (pomocy), sojuszników nie zostawiamy - dodał.
Pytany, ile jeszcze osób czeka na ewakuację, powiedział, że nie jest w stanie podać takiej liczby. - Mamy swoje listy. Niektórzy raportują nam, że wydostali się w inny sposób. Innych my wyciągnęliśmy. Jeszcze inni zgłaszają się, my to weryfikujemy. Jeżeli są jakiekolwiek ślady, które przekonują nas o tym, że rzeczywiście mieli jakiś kontakt z Polską, staramy się ich wciągać na tą listę, a następnie realizować ewakuację - dodał Przydacz.
Ewakuacja z Afganistanu prowadzona "do odwołania"
Wiceminister pytany był również, ile samolotów z ewakuowanymi mogłoby jeszcze w Polsce wylądować. Powiedział, że samoloty latają cały czas wahadłowo. - Wielkie podziękowania dla rządu w Uzbekistanie za to, że pozwala nam w sposób bezproblemowy realizować tę misję w trybie ekstraordynaryjnym - dodał.
Przypomniał, że wojskowe maszyny latają między Afganistanem a Uzbekistanem, a samoloty cywilne między Uzbekistanem a warszawskim lotniskiem.
- Akcja prowadzona jest do dowołania, dopóki będzie to możliwe i bezpieczne - przekazał Przydacz.
Ewakuacja Polaków i afgańskich współpracowników z Kabulu
Samolot, który wylądował w Warszawie w nocy z czwartku na piątek, to już trzeci transport z ewakuowanymi z Kabulu Polakami i polskimi współpracownikami oraz ich rodzinami. Jeden samolot z Uzbekistanu wylądował w Polsce w środę wieczorem, a drugi w czwartek rano. Ewakuacja prowadzona przez polskie służby odbywa się wojskowymi samolotami z Kabulu do Uzbekistanu, skąd następnie cywilnymi samolotami PLL LOT ewakuowani dostają się do Polski.
Talibowe zajęli Kabul
Kiedy Stany Zjednoczone wycofały większość swoich wojsk z Afganistanu, dużą część terytorium tego kraju zajęli talibowie. W niedzielę wkroczyli do stolicy kraju Kabulu i przejęli kontrolę nad pałacem prezydenckim. Siły USA musiały w poniedziałek wstrzymać wszystkie ewakuacje po tym, jak lotnisko w Kabulu zostało zatłoczone przez tysiące osób chcących opuścić zajętą przez talibów stolicę Afganistanu. We wtorek rano loty wznowiono.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: U.S. Air Force/Senior Airman Taylor Crul