Turcja przełoży planowaną operację wojskową w północno-wschodniej Syrii - poinformował w piątek prezydent Recep Tayyip Erdogan. Szef tureckiej dyplomacji Mevlut Cavusoglu tłumaczył, że decyzja ta ma na celu uniknięcie chaosu oraz przypadkowych starć z amerykańskimi oddziałami wycofującymi się z Syrii.
Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan powiedział, że jednym z powodów wstrzymania ofensywy jest środowe oświadczenie prezydenta USA o wycofaniu armii amerykańskiej z Syrii. Do tej pory spekulowano, że decyzja Donalda Trumpa może dać Turcji zielone światło na przeprowadzenie ataku na Kurdów. Istnienie takich planów Ankary potwierdzały wcześniejsze słowa Erdogana, który zapowiadał, że jego oddziały w każdej chwili mogą rozpocząć działania na kurdyjskich terytoriach na północy Syrii.
Amerykańskie siły wspierały dowodzone przez Kurdów Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), na których spoczywa znaczna część walki z dżihadystycznym tak zwanym Państwem Islamskim (IS).
Turcja przekłada operację
- W ubiegłym tygodniu podjęliśmy decyzję, by rozpocząć operację na wschód od Eufratu (w Syrii) i ogłosiliśmy ją publicznie. Jednak rozmowa telefoniczna z Trumpem, kontakty naszej dyplomacji i służb bezpieczeństwa oraz oświadczenia USA spowodowały, że chwilę poczekamy - powiedział Erdogan w Stambule.
Zapowiedział jednak, że strona turecka "będzie pracować nad planami operacyjnymi".
Decyzję prezydenta wytłumaczył w piątek szef dyplomacji Turcji Mevlut Cavusoglu. Według niego jest ona motywowana chęcią uniknięcia chaosu i ewentualnych starć między wojskiem tureckim a amerykańskimi oddziałami wychodzącymi z Syrii.
Minister dodał, że na styczeń planowane jest spotkanie tureckich i amerykańskich władz w Waszyngtonie, którego tematem będzie proces wycofywania się Stanów Zjednoczonych z wojny.
Echa decyzji Trumpa
Decyzja Trumpa o wycofaniu wojsk USA spotkała się ze sporą krytyką części waszyngtońskiej administracji, doprowadzając m.in. do niespodziewanej dymisji szefa Pentagonu Jamesa Mattisa.
Władze w Ankarze przyjęły jednak wiadomość o opuszczeniu Syrii przez wojska USA z zadowoleniem. Podczas wizyty na Malcie szef tureckiej dyplomacji Mevluta Cavusgolu podkreślił jednak, że władze USA powinny koordynować z Ankarą opuszczanie Syrii. Zastrzegł też, że "Turcja w pełni popiera integralność terytorialną Syrii".
Kurdowie w Syrii
Przedstawiciele Syryjskich Sił Demokratycznych poinformowali w piątek, że jeśli dojdzie do destabilizacji w regionie, to kurdyjskie oddziały mogą nie być w stanie dalej przetrzymywać w aresztach dżihadystów z IS. Według szacunków w kurdyjskich więzieniach na północy Syrii przebywa nawet do kilku tysięcy islamistów tego samozwańczego kalifatu.
Rzecznik SDF Mustafa Bali poinformował też, że w przypadku tureckiego ataku dowodzone przez Kurdów oddziały będą musiały wycofać się z frontu z IS w okolicach granicy z Irakiem. W pobliżu tego miejsca znajdują się złoża ropy naftowej, obecnie w większości kontrolowane przez SDF.
Dla Waszyngtonu SDF to główny sojusznik w walce z IS w Syrii. Ankara uznaje zaś należące do tego zbrojnego sojuszu YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony) za organizację terrorystyczną i przedłużenie zdelegalizowanej w Turcji separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
Osiągnięte w czerwcu porozumienie między Turcją i USA zakładało, że oddziały YPG wycofają się z Manbidżu, po czym zostaną rozbrojone, a siły tureckie i amerykańskie utrzymają bezpieczeństwo i stabilność wokół tego miasta. W listopadzie tureckie i amerykańskie oddziały rozpoczęły wspólne patrole w tym regionie Syrii. Władze w Ankarze wyrażały w ostatnich miesiącach niezadowolenie z tempa wprowadzania tego porozumienia w życie.
W ostatnich dwóch latach Turcja interweniowała już w Syrii w ramach operacji przeciwko YPG i tzw. Państwu Islamskiemu, ale zatrzymała się na obszarach położonych na zachód od Eufratu, nie przekraczając wyznaczonej przez rzekę granicy, częściowo po to, by uniknąć konfrontacji z żołnierzami USA.
Autor: ft//rzw / Źródło: PAP, TVN24