Co najmniej 5 ładunków wybuchowych zdetonowali w nocy z wtorku na środę palestyńczycy na granicy Strefy Gazy z Egiptem. Eksplozje poważnie uszkodziły umocnienia graniczne, na razie nie wiadomo, czy są ofiary wśród lokalnej ludności.
Wcześniej w mieście Rafah odbyła się zorganizowana przez Hamas demonstracja, której uczestnicy domagali się od Egiptu odblokowania przejścia granicznego.
Blokada Strefy Gazy trwa od 17 stycznia, kiedy to Izrael zamknął wszystkie granice w odpowiedzi na nasilające się ataki rakietowe z tej Strefy na terytorium Izraela. Armia izraelska podjęła wówczas działania przeciwko bojówkom palestyńskim w Gazie. Żołnierze zabili co najmniej 38 Palestyńczyków podejrzanych o współpracę z Hamasem.
Warunkiem odblokowania granic miało być zaprzestanie ostrzałów prowadzonych przez Hamas. Sytuacja skomplikowała się jednak po wypowiedzi jednego z przywódców radykalnego ugrupowania.
- Palestyńczycy będą tak długo wystrzeliwali rakiety w stronę Izraela, jak długo państwo żydowskie będzie kontynuowało "szturm" na Strefę Gazy i Zachodni Brzeg Jordanu - oświadczył w wywiadzie dla Reutersa Chalid Meszal jeden z przywódców Hamasu.
- Mamy tu do czynienia z agresywnym syjonistycznym zachowaniem. Niech Izrael zaprzestanie agresji i okupacji palestyńskiej ziemi, a opór, w tym ataki rakietowe, zostaną wstrzymane - zapewniał Meszal.
Źródło: PAP, tvn24.pl