Raimundo Gomes Da Silva, 61-letni Brazylijczyk, przez dziewięć lat więził i wykorzystywał seksualnie porwaną dziewczynkę. 19-letnia dziś kobieta uciekła 5 lutego, ale dopiero po dwóch tygodniach zdecydowała się pójść na policję.
Da Silva, właściciel baru w Luzianie, w centralnej części stanu Goias w Brazylii, porwał dziewczynkę, kiedy ta miała zaledwie dziesięć lat. Zobaczył ją żebrzącą na ulicy i podstępem zwabił do domu.
Przetrzymywał ją najpierw zamkniętą w pokoju, następnie w piwnicy. Przez pierwsze dwa lata mężczyzna zakuwał dziewczynkę w łańcuchy, aby nie zdołała uciec. W wyniku wielokrotnych gwałtów, dziewczynka urodziła dwoje dzieci. Pierwsze, które przyszło na świat w trzy lata po porwaniu, Da Silva utopił w wiadrze wody, natomiast drugie, obecnie 5-letnie, pozostało przy matce.
Złapany w autokarze
Kobieta zeznała na policji, że udało jej się uciec, kiedy jej oprawca leżał w łóżku, mocno poturbowany w barowej bójce. Po tym, jak zorientował się, że kobieta wraz z dzieckiem zniknęły, próbował uciec. Został zatrzymany przez policję, kiedy jechał autobusem do Sao Paulo.
Podczas śledztwa wyszło na jaw, że Da Silva jest również odpowiedzialny za dwa morderstwa, między innymi matki porwanej kobiety. Policja przypuszcza, że zdawała ona sobie sprawę, że córka znajduje się w domu Da Silvy. Jednak zboczeniec kupił za pieniądze jej milczenie, a potem ją zamordował.
Osiem lat w piwnicy
Media porównują sprawę porwanej Brazylijki do historii Nataschy Kampusch, przetrzymywanej przez 8 lat w niewoli w Austrii.
Natasha wydostała się na wolność dwa lata temu. Mężczyzna więził ją w specjalnie zbudowanym pokoju, który mieścił się pod jego garażem. Przez osiem lat Natasha nie wychodziła na światło dzienne, przebywała jedynie w przygotowanym dla niej pomieszczeniu.
Wstrząsającą historię kobieta opisała w książce biograficznej, która ukazała się także w Polsce, pół roku temu.
Źródło: PAP, EPA, EFE