Tomasz Dziemianczuk został zwolniony z rosyjskiego aresztu w Petersburgu. Stało się to możliwe po wpłaceniu kaucji za Polaka w wysokości ok. 200 tys. zł. Polak zamieszka w konsulacie RP w Sankt Petersburgu, gdzie będzie czekał na dalszy rozwój rosyjskiego śledztwa.
Polak opuścił petersburski areszt śledczy Kresty po tym, jak Greenpeace wpłacił za niego kaucję w wysokości 2 mln rubli (ok. 61,5 tys. dolarów). Organizacja poinformowała wcześniej, że zgromadziła już środki na kaucje dla aresztowanych ekologów.
Wychodząc z aresztu Dziemianczuk powiedział zgromadzonym dziennikarzom, że czuje się dobrze i jest zadowolony z możliwości wyjścia na wolność. - Mogę się spotkać z żoną, porozmawiać z mają - powiedział aktywista Greenpeace. Nie chciał jednak dłużej rozmawiać, bo miał jak najszybciej dotrzeć do polskiego konsulatu.
Co dalej?
Sytuacja prawna zwolnionego z aresztu Polaka nie jest jednak jasna. Musi czekać na proces, ale formalnie nie ma prawa przebywać na terytorium Rosji, bo nie ma wizy. Nie jest także jasne, czy może wyjechać z kraju.
Według znanego prawnika rosyjskiego Genriego Reznika, cytowanego w czwartek przez radio Echo Moskwy, cudzoziemcy zwolnieni za kaucją mają prawo opuścić terytorium Federacji Rosyjskiej przed procesem sądowym. - Prawo na to pozwala. Muszą jednak stawiać się w Rosji na każde wezwanie organów śledczych - powiedział prawnik. - Przypuszczam, że jeśli wyjadą za granicę, to już tam pozostaną. W takiej sytuacji kaucja przepadnie na rzecz rosyjskiego skarbu państwa, a środek zapobiegawczy znów może zostać zmieniony. Na areszt lub areszt domowy - dodał. Reznik wyraził przekonanie, że sprawa Greenpeace'u nie trafi do sądu. Jego zdaniem wszystkich oskarżonych obejmie przygotowywana amnestia z okazji przypadającej 12 grudnia 20. rocznicy uchwalenia Konstytucji FR
Kolejni uwolnieni
Wcześniej w czwartek areszt opuściło już kilku innych działaczy Greenpeace'u - w środę Ana Paula Maciel, a w czwartek - rosyjski fotograf Denis Sinjakow i działacz Grennpeace z Rosji - Andriej Allachwerdow.
- Czuję się dobrze. Mam zamiar zgłosić się do Komitetu Śledczego po swoje rzeczy, w szczególności aparaty. To nie jest zakończenie tej historii - nie ma kropki, jest tylko przecinek. Areszt i zarzuty nie mają podstaw prawnych, a decyzje w tej sprawie zapadają na najwyższych szczeblach. Wiemy, kto postawił ten przecinek - powiedział po wyjściu Sinjakow.
Jak dodał, pobyt w areszcie był dla niego przerażającym doświadczeniem. - Gdy wchodzisz za kraty ludzie przestają ciebie traktować jak człowieka, nie liczą się twoje osiągnięcia. Po prostu nic nie znaczysz. Ludzie traktują ciebie jak wielkie nic. Nie masz żadnych praw. Najgorsze jest to, że nie możesz w żaden sposób siebie ochronić. Wszystkie twoje dokumenty zostają zabrane - dodał.
Kaucja zamiast aresztu
Kalininski Sąd Rejonowy w Petersburgu we wtorek zmienił Dziemianczukowi, jednemu z ekologów organizacji Greenpeace zatrzymanych we wrześniu na Morzu Barentsa, środek zapobiegawczy z tymczasowego aresztowania na kaucję pieniężną.
O zwolnienie za kaucją 37-letniego pracownika Uniwersytetu Gdańskiego wnioskował jego adwokat. Prokurator nie zgłosił sprzeciwu. Żądając przedłużenia aresztu dla Dziemianczuka, Komitet Śledczy utrzymywał, że zebrane dowody potwierdzają, iż Polak przypłynął na Morze Barentsa z zamiarem popełnienia przestępstwa. Dziemianczuk zaprzeczył. Oświadczył, że nie zamierzał łamać prawa Rosji, a tym bardziej wyrządzać komuś krzywdy. Sędzia Margarita Chizniczenko wyjaśniła, że oddalając wniosek Komitetu Śledczego, wzięła pod uwagę zmianę kwalifikacji zarzucanego Polakowi czynu na lżejszą. Początkowo Komitet Śledczy stawiał Dziemianczukowi zarzut "piractwa". Teraz zarzuca mu "chuligaństwo".
Akcja na morzu
18 września działacze Greenpeace'u z pokładu statku "Arctic Sunrise" usiłowali dostać się na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja na Morzu Barentsa, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), która zatrzymała statek i odholowała go do Murmańska. Sąd rejonowy w tym mieście na północy Rosji nakazał aresztowanie na dwa miesiące wszystkich członków załogi "Arctic Sunrise", w tym 26 cudzoziemców pochodzących z 18 krajów. Początkowo Komitet Śledczy postawił im zarzut piractwa, za co groziło im od 10 do 15 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej. 23 października komitet zakomunikował, że zmienił oskarżonym kwalifikację czynu z "piractwa" na "chuligaństwo". Zmiana ta oznacza złagodzenie zarzutów - chuligaństwo jest zagrożone karą do 7 lat łagru.
Autor: //gak/jk / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24