Już w najbliższą niedzielę odbędą się wybory prezydenckie na Białorusi. W kraju rządzonym od 26 lat przez Aleksandra Łukaszenkę nastroje są inne niż wcześniej, bo jest opozycyjna kandydatka Swiatłana Cichanouska, która na wiecach gromadzi tłumy. Jednocześnie białoruski reżim robi wszystko, by nie miała szans na zwycięstwo. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Przed ambasadą Białorusi w Warszawie wielu obywateli tego kraju mieszkających w Polsce oczekiwało na dopisanie do spisu wyborców. Nie wszyscy ustawieni w kolejce się doczekali, bo formalności można było załatwić tylko przez dwie godziny dziennie i tylko do poniedziałku. – Kolejka, w której stałam liczyła około 200 osób. Myślę, że w ciągu pół godziny może ze 20 osób wyszło z ambasady. W moim odczuciu są to działania celowe, żeby utrudnić głosowanie – ocenia Alina Kouszyk, dziennikarka telewizji Biełsat.
Kandydatka na prezydenta Swiatłana Cichanouska gromadzi wokół siebie tysiące ludzi i to ona nieoczekiwanie, po aresztowaniu męża, stała się zagrożeniem dla Aleksandra Łukaszenki. Ale ta kampania to ciągła walka z opresyjnym reżimem, bo towarzyszy jej wyjątkowo liczny zryw przeciwko autorytarnym rządom. Aresztowani są nie tylko kontrkandydaci rządzącego od 26 lat prezydenta - zatrzymywani są też dziennikarze i nieprzychylni władzy zwykli obywatele.
Mimo tego zainteresowanie zagranicy napiętą sytuacją w tym kraju jest niższe niż kiedykolwiek. - Wszyscy się przyzwyczaili, że jest Łukaszenka. Nie zważając, że są protesty, Łukaszenka wygrywa i jeżeli chodzi o Polskę, takie wyczuwam nastawienie społeczeństwa i władzy – mówi Andrzej Poczobut ze Związku Polaków na Białorusi.
Milczenie w sprawie tego, co dzieje się zaledwie kilkaset kilometrów od Warszawy zarzucają polskiemu rządowi politycy Platformy Obywatelskiej. - Teraz mamy największe przebudzenie obywatelskie na Białorusi od początku białoruskiej niepodległości i to wszystko odbywa się w sytuacji dyktatury, która trwa 26 lat. I w Polsce cisza? – zwraca uwagę Bartłomiej Sienkiewicz. - Wolność na Białorusi oznacza więcej wolności w Polsce. Brak wolności na Białorusi oznacza większe zagrożenie w Polsce. To jest także nasza sprawa – podkreśla Paweł Zalewski.
To za rządów PO-PSL w 2010 roku do Mińska w przededniu wyborów pojechał ówczesny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Potem organizowane były też akcje solidarnościowe ze społeczeństwem, a do pomocy - także finansowej - angażowano Brukselę. - Nie możemy milczeć, gdy na Białorusi łamane są podstawowe prawa człowieka – apelował Sikorski.
Próbę nawiązania kontaktu na szczeblu państwowym z Aleksandrem Łukaszenką podjęli też politycy Prawa i Sprawiedliwości - do Mińska W 2016 roku pojechał jako marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Po wizycie chwalił prezydenta Łukaszenkę. - Łukaszenka jest człowiekiem ciepłym. To polityk, któremu bardzo zależy na Białorusi. Gołym okiem widać, że Białoruś się zmienia, rozwija – twierdził w wywiadzie dla Radia ZET.
Obecnie polskie władze zachowują ostrożność w kontaktach z Białorusią. W piątek minister spraw Zagranicznych Jacek Czaputowicz rozmawiał ze swoim białoruskim odpowiednikiem telefonicznie, a na Twitterze ministerstwa pojawiła się informacja, że "minister wysłuchał informacji o sytuacji na Białorusi i zwrócił uwagę na potrzebę zwolnienia więźniów politycznych oraz podkreślił poparcie dla niepodległości i jej rozwoju , którego warunkiem jest autentyczny dialog władzy ze społeczeństwem".
Poparcie dla Białorusinów zadeklarowali działacze Solidarności – między innymi Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk czy Ludwika i Henryk Wujcowie. W otwartym liście napisali, że ze wzruszeniem i dumą obserwują siłę i determinację białoruskiego narodu. Takich, choćby nawet symbolicznych, gestów bardzo brakuje. - We wcześniejszych wyborach Białoruś otrzymywała bardzo dużo wsparcia z Unii Europejskiej, z Polski. Odczuwaliśmy solidarność, w tym roku nam trochę tego brakuje – podkreśla Alina Kouszyk.
Na wiecach Swiatłany Cichanouskiej rozbrzmiewają "Mury" Jacka Kaczmarskiego w wersji białoruskiej lub rosyjskiej. Mimo tłumów, które widać na jej wiecach, rządowe źródła informacyjne dają jej kilkuprocentowe poparcie i pewne zwycięstwo Łukaszenki.
Źródło: TVN24