Rosja wciąż wykorzystuje fake newsy, szerzy propagandę i przeprowadza tajne operacje, by siać niezgodę w USA - oświadczył dyrektor FBI Christopher Wray. Przychylił się do oceny agencji wywiadowczych, że Rosja ingerowała w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku.
- On (prezydent USA Donald Trump) ma swój pogląd. Mogę powiedzieć, jaki ja mam pogląd. Otóż, pogląd wspólnoty wywiadowczej nie zmienił się. Mój pogląd także się nie zmienił - powiedział Wray w środę podczas forum bezpieczeństwa w Aspen w stanie Kolorado.
Nawiązał w ten sposób do wypowiedzi Trumpa z poniedziałkowej konferencji prasowej po szczycie w Helsinkach z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem, na której prezydent USA powiedział, że nie widzi żadnego powodu, by wierzyć, iż Rosja ingerowała w przebieg amerykańskich wyborów.
"Rosja do dzisiaj angażuje się w działania mające zgubny wpływ"
Większość środowej dyskusji na forum w Aspen, którą moderował dziennikarz stacji NBC Lester Holt, koncentrowała się na Rosji.
- Rosja do dzisiaj angażuje się w działania mające zgubny wpływ - ocenił Wray. Powiedział, że chociaż amerykańscy urzędnicy jeszcze nie zauważyli działań Rosji wymierzonych w konkretne systemy wyborcze, to kraj ten w sposób agresywny angażuje się w operacje, by siać niezgodę i podziały w Ameryce.
Jak wskazał, Moskwa wykorzystuje do tego fake newsy, propagandę oraz tajne i jawne operacje. - Dla mnie jest to zagrożenie, które musimy traktować bardzo poważnie i na które musimy zareagować z determinacją - podkreślił szef FBI.
Według niego Rosja nie jest jedynym krajem zagrażającym USA. Zaznaczył, że również Chiny, z perspektywy kontrwywiadowczej, stanowią najszersze i najbardziej znaczące zagrożenie, z jakim zmaga się Ameryka. - Prowadzimy śledztwa dotyczące szpiegostwa gospodarczego we wszystkich 50 stanach - powiedział. Dodał, że tropy prowadzą do Chin.
- Szpiegostwo obejmuje wszystko, od nasion kukurydzy w Iowa do turbin wiatrowych w Massachusetts i wszystkiego pomiędzy. Jego rozmiar, wszechobecność i znaczenie jest czymś, czego nie można lekceważyć - przestrzegł.
Zgrzyt po Helsinkach
Trump, spytany przez dziennikarza w Helsinkach, czy potępił w rozmowie z Putinem rosyjskie usiłowania zmanipulowania wyborów, odpowiedział, że dementi prezydenta Rosji w tej sprawie było "nadzwyczaj silne i zdecydowane". Dodał jednocześnie: - Powiem to: nie widzę jakiegokolwiek powodu, dla którego miałoby dojść (do rosyjskiej ingerencji).
Słowa te wywołały falę krytyki zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na świecie. Trump ostro krytykowany przez media i polityków, w tym również członków swojej Partii Republikańskiej, oświadczył, że podczas konferencji prasowej przejęzyczył się, gdyż miał na myśli to, że nie widzi "jakiegokolwiek powodu, by nie była to Rosja". Powiedział jednocześnie, że ma pełne zaufanie do amerykańskich służb wywiadowczych. Na początku środowego spotkania z republikańskimi kongresmenami w Białym Domu powiedział: - Akceptuję wniosek naszych służb wywiadowczych, że miała miejsce ingerencja Rosji w wybory w 2016 roku.
Wyraził przy tym przekonanie, że na wynik wyborów to nie wpłynęło.
W środę Trump pytany przez dziennikarzy przed posiedzeniem gabinetu, czy USA wciąż pozostają celem dla Rosji, potrząsnął głową i powiedział: - Nie.
Później rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders tłumaczyła na briefingu, że to "nie" prezydenta odnosiło się do odpowiedzi na ewentualne dalsze pytania w tej kwestii.
Podkreśliła, że "prezydent Trump i jego administracja pracują bardzo ciężko, by uzyskać pewność, że Rosja nie będzie w stanie mieszać się do naszych wyborów, jak to czyniła w przeszłości".
Autor: pk//kg / Źródło: PAP