Donald Trump we wtorek na Twitterze skomentował dymisję swojego doradcy, oznajmiając, że prawdziwym problemem są "nielegalne przecieki z Białego Domu".
"Prawdziwym zagadnieniem jest pytanie, dlaczego mamy tyle nielegalnych przecieków z Białego Domu. Czy takie przecieki będą miały miejsce, kiedy będę się zajmował Koreą Północną itp.?" - zapytał Trump.
Prezydent "był bardzo zmartwiony"
We wtorek na pytania dziennikarzy po dymisji Flynna odpowiadał rzecznik Białego Domu Sean Spicer.
Powiedział, że Departament Sprawiedliwości poinformował sztab Trumpa o rozmowach Flynna dopiero 26 stycznia. Zdaniem ekipy prezydenta było to zbyt późno.
Spicer stwierdził, że prezydent poprosił o rezygnację Flynna po tym, jak poziom zaufania do niego spadł do poziomu, w którym poczuł, że potrzeba zmiany. Dodał, że prezydent "był bardzo zmartwiony", że Flynn "wprowadził w błąd wiceprezydenta i innych". Dodał, że sytuacja prezydenckiego doradcy nie jest problemem prawnym, chodzi o zaufanie.
Dymisja Flynna bez wpływu
Sekretarz obrony USA Jim Mattis stwierdził z kolei, że dymisja bliskiego współpracownika Trumpa będzie miała jakikolwiek wpływ na jego pierwszą podróż do Europy na spotkanie z sojusznikami z NATO.
- Szczerze, to nie będzie miało żadnego wpływu. Nie zmieniłem tego, po co tam jadę. To zupełnie nie zmieniło mojego przesłania - powiedział Mattis dziennikarzom na krótko przed lądowaniem w Brukseli.
Chcą komisji śledczej
Rozmowy Flynna z rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie zostały przeprowadzone jeszcze przed zaprzysiężeniem Donalda Trumpa i zdaniem wielu komentatorów prezydent elekt i jego doradcy wiedzieli o tych rozmowach.
Przeciwnicy Trumpa, w tym przywódczyni mniejszości demokratycznej w Izbie Reprezentantów Nancy Pelosi, wezwali do powołania niezależnej komisji Kongresu do zbadania związków administracji Trumpa z Rosją.
Na całe szczęście dla Trumpa - wskazują obserwatorzy polityczni - to republikanie, a nie demokraci kontrolują obie izby Kongresu, dlatego są małe szanse, że propozycja Nancy Pelosi zostanie zrealizowana.
Rozmowy z ambasadorem Rosji
Rezygnację Flynna poprzedziła bezpośrednio seria rewelacji opublikowanych w internetowym wydaniu dziennika "Washington Post". Dziennik podał, że pod koniec stycznia p.o. minister sprawiedliwości i prokurator generalnej Sally Yates poinformowała wysokiej rangi urzędników Rady Bezpieczeństwa Narodowego oraz radcę prawnego Białego Domu Donalda McGahna, że Flynn zataił przed najbliższym otoczeniem prezydenta Trumpa tematykę swoich rozmów z ambasadorem Rosji Kislakiem.
Podając częściowo nieprawdziwy opis swoich rozmów z Kislakiem, Flynn - zdaniem Yates - naraził się na możliwość szantażu ze strony władz Rosji. Z opinią Yates zgodzili się pod koniec sprawowania władzy przez Baracka Obamę dyrektor wywiadu James Clapper oraz John Brennan, ówczesny szef CIA. Cytowani anonimowo przez "WP" byli i obecni przedstawiciele władz federalnych wyrażali przekonanie, że wiceprezydent Mike Pence został wprowadzony w błąd przez Flynna. Nie wykluczyli jednocześnie, że o kontaktach Flynna z rosyjskim ambasadorem wiedzieli inni doradcy prezydenta elekta Trumpa z zespołu przejmującego władzę.
Flynn, emerytowany generał piechoty morskiej i były dyrektor Agencji Wywiadu Ministerstwa Obrony USA, funkcję prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego sprawował zaledwie trzy tygodnie i trzy dni - najkrócej w historii.
Autor: pk / Źródło: PAP, Reuters