Prezydent Filipin Rodrigo Duterte, który w ostatnim czasie kilkakrotnie nieprzychylnie wypowiadał się o relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, oświadczył w piątek, że nie chce zerwania sojuszu Filipin z USA. Jak argumentował, nie leżałoby to w interesie jego kraju.
- Nie chodzi o zerwanie stosunków. Oznaczałoby ono zerwanie stosunków dyplomatycznych. Nie mogę tego zrobić. Dlaczego? W interesie mojego kraju jest, bym tego nie robił - mówił Duterte w Davao City, na południu kraju, po powrocie z Chin.
Do tych słów, podczas piątkowego briefingu rzecznik Białego Domu odniósł się Josh Earnest. - W ciągu ostatnich kilku miesięcy obserwowaliśmy zbyt wiele niepokojących publicznych oświadczeń prezydenta Duterte - powiedział. Earnest podkreślił, że częstotliwość wygłaszania przez filipińskiego przywódcę podobnych opinii "dodała naszej relacji niepotrzebnej niepewności, która nie sprzyja interesom żadnego z obu krajów".
"Ogłaszam moją separację od Stanów Zjednoczonych"
W czwartek w Pekinie podczas spotkania z chińskim prezydentem Xi Jinpingiem Duterte zadeklarował zamiar "odseparowania się" od USA. - W tej sali ogłaszam moją separację od Stanów Zjednoczonych - oświadczył, dodając, że chodzi o jej aspekty wojskowe. Jednocześnie poświęcił dłuższy fragment wypowiedzi utracie potęgi gospodarczej przez USA. Po tej wypowiedzi rzecznik Departamentu Stanu John Kirby mówił, że Waszyngton ma zamiar prosić przywódcę Filipin o wyjaśnienie, co miał na myśli. Zdaniem Kirby'ego deklaracje Duterte "są w niewytłumaczalny sposób sprzeczne z bardzo ścisłą relacją, jaką mamy z filipińskim narodem oraz z rządem, na wszystkich poziomach, nie tylko w kwestiach bezpieczeństwa". Na początku października Duterte zapowiedział rewizję porozumienia z 2014 roku o współpracy wojskowej między Filipinami a USA. Na mocy tego porozumienia siły amerykańskie mają dostęp do filipińskich baz wojskowych. Duterte oświadczył, że Stany Zjednoczone powinny wspierać Filipiny w rozwiązywaniu problemu narkomanii, a zamiast tego krytykują je za znaczną liczbę ofiar operacji przeciwko handlarzom narkotyków i narkomanom, podobnie jak i UE. Jak wynika z udostępnionych na początku września źródeł policyjnych, od chwili objęcia przez Duterte prezydentury, czyli od 30 czerwca, filipińska policja zabiła ponad 1000 osób w operacjach wymierzonych w handlarzy narkotyków, a 1894 osoby zostały zamordowane w "niewyjaśnionych okolicznościach".
Zapowiedź zbliżenia chińsko-filipińskiego
Duterte jest ostro krytykowany przez społeczność międzynarodową za brutalne metody walki z przestępczością narkotykową. Gdy pozasądowe egzekucje na Filipinach wzbudziły krytykę ONZ, prezydent zagroził wyjściem kraju z tej organizacji. Na początku września Duterte wywołał dyplomatyczny skandal, nazywając Baracka Obamę "sk...synem" w reakcji na skrytykowanie przez prezydenta USA sposobu, w jaki filipińskie władze prowadzą walkę z kartelami narkotykowymi. USA i Filipiny współdziałały dotąd w ramach strategii mającej na celu powstrzymywanie wzrostu wpływów Chin w regionie Morza Południowochińskiego. Jednak w czwartek w Pekinie Duterte zadeklarował zamiar zbliżenia do Chin i poinformował, że Manila i Pekin postanowiły uregulować swe rozbieżności dotyczące Morza Południowochińskiego na drodze rozmów.
Autor: tmw/gry / Źródło: PAP