"Drugie życie Majdanu". O czym informowały Janukowycza resorty siłowe?

Bitwa o Majdan
Bitwa o Majdan
tvn24
Obalona ukraińska władza była dokładnie informowana o działaniach protestujących na Majdanie i skutkach użycia siły wobec nichtvn24

Mustafa Najem, dziennikarz i jeden z inicjatorów Majdanu, opublikował na swoim profilu w portalu społecznościowym szereg dokumentów dotyczących wydarzeń na Majdanie. Dokumenty były sporządzane dla byłego prezydenta Wiktora Janukowycza i prokuratora generalnego Wiktora Pszonki. Obaj uciekli z Ukrainy po obaleniu władzy przez demonstrantów z Majdanu. 90 proc. dokumentów, które dotyczyła wydarzeń na Majdanie, zostało zniszczonych przez poprzednią ukraińską władzę.

Protesty na Majdanie rozpoczęły się 21 listopada 2013 roku, kilka godzin po tym, jak okazało się, że prezydent Wiktor Janukowycz nie podpisze umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską.

"Poszłam na rewolucję"

Jako pierwsza na Majdan Niepodległości wyszła dziennikarka telewizji 5 Kanał Inna Nerodyk. Przyszła tam z przyjaciółką w mroźny, wilgotny wieczór. Po jakimś czasie dołączyli do niej koledzy. Spotkanie przerodziło się w masowy wiec dzięki dziennikarzowi "Ukraińskiej Prawdy" i współzałożycielowi telewizji Hromadske.tv Mustafie Najemowi, który w portalu społecznościowym napisał: "Dobra, teraz na poważnie. Kto jest gotów wyjść na Majdan dziś przed północą? "Lajki" się nie liczą. Tylko komentarze pod tym postem o treści "Jestem gotów". Jak tylko uzbiera się ponad tysiąc, będziemy się organizować".

"Poszłam na rewolucję. Nikogo nie ma. Osamotniona choinka i budka budowlańców. Idę pić kawę" - napisała Inna Nerodyk, która jako pierwsza zjawiła się na Majdanie 21.11.2013 rokufacebook.com

Po godzinie pod postem było już 600 komentarzy, a po jakimś czasie ponad tysiąc osób zadeklarowało, że wyjdzie na Majdan. Wśród nich byli politycy Jurij Łucenko i Arsen Awakow.

Po kilku godzinach od pierwszego postu Mustafa Najem napisał: "Spotykamy się o 22.30 pod monumentem Niepodległości. Ubierzcie się ciepło, weźcie parasole, herbatę, kawę, dobry nastrój i przyjaciół". Tego wieczoru na Majdanie pojawiło się ponad 1,5 tys. zwolenników europejskiego kierunku w polityce Ukrainy.

Wygasający płomień

Ludzie wyszli na Majdan Niepodległości oburzeni tym, że prezydent Janukowycz do ostatniej chwili zwodził wszystkich i zapewniał, że umowa stowarzyszeniowa z Unią Europejską zostanie podpisana. Gdy okazało się, że tak się nie stanie, ludzie poczuli się okłamani i upokorzeni - odebrano im nadzieję na zmiany na lepsze.

Pod koniec listopada protest zaczął powoli wygasać. Coraz mniej osób przychodziło na Majdan, wiele z nich pamiętało, że Pomarańczowa Rewolucja nie doprowadziła do trwałych zmian w strukturach władzy i uznało, że kontynuowanie protestu nie wpłynie na Wiktora Janukowycza, który już obrał kurs prorosyjski.

Druga fala

W nocy z 29 na 30 listopada władza podjęła jednak decyzję o rozpędzeniu ludzi koczujących w niewielkim miasteczku namiotowym na Majdanie. Milicja i oddział specjalny MSW Berkut brutalnie pobiły studentów, wywlekały ich za włosy z placu, polała się pierwsza krew, a wiele osób zostało zatrzymanych lub spędziło całą noc na ziemi - nie pozwalano im opatrywać ran ani cieplej się ubrać.

W wielu komentarzach dotyczących tamtych wydarzeń przewija się ten motyw: gdyby władza nie pobiła dzieci, (studentów), Majdan by się skończył.

"Kiedy morze milicji bije 300-400 osób - to jest upadek władzy. Nazajutrz wyszły setki tysięcy osób. A kiedy wyszły setki tysięcy i władza zdołała pobić ponad 40 dziennikarzy, to do protestu dołączyli wszyscy, nawet ci, którzy mieli wątpliwości" - powiedział portalowi openrussia.org pisarz Rusłan Gorowij.

Milion świateł na Majdanie

W niedzielę 1 grudnia na Majdanie zebrało się około 100 tysięcy Ukraińców. Podczas wiecu zapadły decyzje o kontynuowaniu protestu. Koncert zespołu Okean Elzy obserwował senator John McCain, który stwierdził, że Ukraina nie zejdzie już z drogi przemian.

Od tego czasu uczestnicy protestu obawiali się kolejnego ataku Berkutu. Do trzeciej próby rozpędzenia demonstrantów doszło w nocy z 10 na 11 grudnia.

Notatka wagi państwowej

To po tym wydarzeniu na biurko prokuratora generalnego Wiktora Pszonki trafiło pismo analityka resortu (nie udało się ustalić personaliów), w którym czytamy:

"Działania Berkutu w nocy z 29 na 30 listopada podarowały Majdanowi drugie życie. Zwiększyła się liczba protestujących i zmieniły się żądania. Pojawiło się masowe poparcie zagranicznych polityków i ekspertów. Jedynym żądaniem które pozostało niezmienne, jest ukaranie (nie ustalenie, nie opowiedzenie o tych osobach, a właśnie ukaranie) tych, którzy bili i wydali rozkaz o biciu protestujących" - pisze autor.

"Prokuratura jako ostatnia się nie splamiła"

"Prokuratura jest ostatnią instytucją, która jest w stanie "rozładować" sytuację i pokazać, że władza potrafi zaprowadzić porządek, i że prawo jest jedno da wszystkich. Ponadto to jedyny organ władzy państwowej, któremu udało się przejść cały ten okres (do dnia dzisiejszego), nie plamiąc się. Wypuszczanie 'protestujących awanturników' nie jest traktowane jako akt miłosierdzia, a już na pewno nie jako mądrość władzy. Na dzień dzisiejszy to zwycięstwo opozycji, która stawiała m.in. takie właśnie żądania" - podkreśla analityk.

"Przy okazji przeprowadzenia kolejnego wiecu na Majdanie w mediach nasila się histeria o planach władzy wobec Majdanu - od siłowego rozpędzenia do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. To jeden ze sposobów mobilizacji masy ludzkiej na Majdan" - czytamy w dokumencie skierowanym do prokuratora generalnego Wiktora Pszonki.

Niezbędne działanie

"Nadszedł moment, w którym niezbędne jest wykonanie jakiegoś działania ze strony władzy (i nie chodzi o proces negocjacyjny), które obniży temperaturę napięcia i stanie się przełomowym punktem, po którym rozpocznie się inna dynamika i inny rozwój sytuacji. Prawdopodobnie takim punktem miały być decyzje sądów apelacyjnych co do zmiany środka zapobiegawczego dla awanturników, ale nie zadziałały" - pisze autor.

Mustafa Najem, omawiając dalszą część trzystronicowego pisma, podkreśla: "Resort zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli winni rozpędzenia studentów nie zostaną ukarani, barykady i ludzie na ulicach staną się prawdziwym zagrożeniem stabilnej sytuacji w kraju. Pod koniec dokumentu mowa o konieczności wykorzystania informacji od 'trójki'. W dokumentach nie zostało sprecyzowane, o jaką 'trójkę' chodzi i jakimi informacjami może dysponować. Prawdopodobnie może chodzić o zeznania Wołodymyra Siwkowycza (zastępcy sekretarza Rady Bezpieczeństwa i Ochrony Ukrainy), Ołeksandra Popowa (przewodniczący Kijowskiej miejskiej administracji państwowej) i Walerego Koriaka (naczelnik kijowskiej milicji), którzy zostali oficjalnie oskarżeni przez organy państwowe o zorganizowanie rozpędzenia studentów" - czytamy na profilu Mustafy Najema.

Władza pręży muskuły

"Mogę się mylić, ale logika jest jasna: zamiast przyznania się do winy trzeba nadal prężyć muskuły i obiecywać ukaranie winnych. A sami zainteresowani otrzymali wyraźny rozkaz: Majdan ma zostać oczyszczony. Lawirowali, jak mogli, ale nie dyskutowali z rozkazem. Wtedy nikt nie mógł negować decyzji Janukowycza i dyskutować z nim" - pisze obecny deputowany ukraińskiego parlamentu z ramienia Bloku Poroszenki.

Pokazowo zatrzymani

W notatce analitycznej dla prokuratora generalnego mowa o konieczności zatrzymania "trójki" i zrobieniu "show" - po uprzednim poinformowaniu mediów miało nastąpić pokazowe wyprowadzenie w kajdankach i wsadzenie do milicyjnych wozów.

14 grudnia trzej wysocy rangą urzędnicy resortów siłowych - Wołodymyr Siwkowycz, Ołeksandr Popow i Walery Koriak - dostali zawiadomienia o przekroczeniu uprawnień po podjęciu przez nich decyzji o rozpędzeniu studentów na Majdanie. Zostali objęci aresztem domowym, jednak po kilku tygodniach amnestionowani. Stanowiska stracili dopiero po obaleniu prezydenta Wiktora Janukowycza.

Personae non gratae na Majdanie

Ukraiński MSZ zaproponował, by uciec się do kilku dróg zakazania zagranicznym politykom wjazdu na Ukrainę, m.in. wniesienie ich na listę persona non grata (osoba nieproszona). Pomysłodawczynią tych "kroków prewencyjnych" była Lilia Frołowa , zastępca prokuratora generalnego, która zasłynęła jako oskarżyciel byłej premier Julii Tymoszenko w sprawie niekorzystnych umów gazowych z Rosją i zabójstwa deputowanego Jewhena Szczerbania.

Frołowa zaproponowała m.in., by cudzoziemcy, przekraczający granicę z Ukrainą, musieli podawać cel i termin wizyty oraz miejsce zamieszkania w jej trakcie. Dane takie miałyby trafiać do organów pogranicznych, a dostęp do bazy takich danych mieli uzyskać pracownicy prokuratury i Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.

Na Majdanie spośród polskich polityków przemawiali m.in. Aleksander Kwaśniewski, Paweł Kowal, Paweł Zalewski, Jarosław Kaczyński i Joachim Brudziński. W grudniu 2013 roku rosyjskie prokremlowskie media określiły ich zapewnienia o wsparciu z Warszawy dla protestujących mianem "aktu agresji w stosunku do Ukrainy".

Dokumenty nt. Majdanu zaginęły

- 90 proc. dokumentów, które dotyczyła wydarzeń na Majdanie, zostało zniszczonych przez poprzednią władzę - powiedział 20 listopada, w przeddzień pierwszej rocznicy wybuchu protestów, zastępca prokuratora generalnego Ołeh Załysko.

Zapewnił dziennikarzy, że zostało wszczęte śledztwo w sprawie niszczenia dokumentów.

- Mamy informacje o możliwej obecności zimą na Ukrainie zagranicznych służb specjalnych - powiedział także Załysko.

[object Object]
"Pierwsi giną ci najlepsi"tvn24
wideo 2/3

Autor: Agnieszka Szypielewicz / Źródło: UNIAN, lb.ua, "Ukraińska Prawda", openrussia.org

Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/Mustafa Nayyem

Tagi:
Raporty: