"Centralna pokrywa naścienna, latryna w przedziale transportowym" - taki niepozorny kawałek wyprofilowanego plastiku o wymiarach metr na metr kosztował wojsko USA dziesięć tysięcy dolarów za sztukę. Chodzi o część zamienną do największego amerykańskiego samolotu transportowego C-5 Galaxy. Fragment toalety wywołał aferę, która sięgnęła Kongresu i może przyspieszyć wielką rewolucję w wojsku USA.
Jak wynika z informacji USAF (lotnictwo wojskowe USA), fragment plastiku ma za zadanie "chronić kadłub maszyny przed korozją wywołaną przez mocz". Co jakiś czas w jednym z 56 służących C-5M Galaxy ta część się psuje. Najczęściej pęka i powoduje ból głowy u zaopatrzeniowców. Problem bowiem w tym, że nikt takich od dawna nie produkuje i każda nowa kosztowała niebagatelną kwotę dziesięciu tysięcy dolarów.
Sprawa sięgnęła Senatu
W maju o problemie powiedział portalowi branżowemu Defense One Will Roper, wicesekretarz USAF, czyli jeden z najwyższych cywilnych nadzorców lotnictwa wojskowego USA. Podał to jako przykład marnowania pieniędzy podatników z powodu niezdolności do wykorzystywania nowych technologii i bezwładu administracyjnego.
Sprawę miesiąc później podchwycił republikański senator Chuck Grassley, który nazwał to "bezczelną rozrzutnością". Zażądał reakcji i raportu od wewnętrznego biura kontroli w Pentagonie.
- Departament Obrony powinien poważnie zająć się tą sprawą, ponieważ może ona posłużyć jako argument do obcięcia mu budżetu. Moim zdaniem nie można w żaden sposób uzasadnić wydawania dziesięciu tysięcy dolarów na pokrywę toalety. To niemożliwe i wymaga prześwietlenia - stwierdził polityk.
Roper tłumaczył w rozmowie z mediami, że tak wysoki koszt jest efektem tego, iż C-5 to stary samolot. Maszyny zaprojektowano w latach 60. i produkowano do 1989 roku. Co prawda później część przeszła gruntowną modernizację do wariantu C-5M, a samoloty mają służyć jeszcze wiele lat, ponieważ jak najbardziej przystają do współczesnych standardów, jednak wiele części do nich już nie jest produkowanych. Koncernowi Lockheed Martin najzwyczajniej się to nie opłaca.
Przyśpieszenie rewolucji
Ta konkretna pokrywa toalety przestała być produkowana w 2001 roku. Na jakiś czas wystarczył przygotowany zapas, ale kiedy się wyczerpał, pojawił się poważny problem. Wojsko musiało prosić małe firmy, aby wyprodukowały po kilka nowych sztuk. Dodatkowo gdzieś zaginęły oryginalne plany należące do LM, więc cały proces wymagał najpierw stworzenia odlewów oryginalnych części, na ich podstawie przygotowania nowych planów, wykonania nowych części, a potem ich testowania oraz dopasowywania. I tak co kilka lat. Ostatnio USAF miało płacić właśnie po dziesięć tysięcy dolarów za każdą z precyzyjnie i ręcznie wykonanych pokryw do toalet.
Tymczasem, według Ropera, gdyby użyć wojskowej drukarki 3D, koszt wynosiłby około trzystu dolarów. To dlatego w ogóle poruszył temat pokryw do toalet w C-5. Mówił o tym, że wojsko musi zacząć poważniej podchodzić do używania drukarek 3D przy produkowaniu części zamiennych. To jeden z pomysłów Pentagonu na znaczne zmniejszenie kosztów utrzymywania w służbie starzejącego się sprzętu. Już teraz w wielu bazach wojska USA są drukarki 3D, ale ciągle są traktowane raczej jako eksperyment.
Problemem są między innymi prawa patentowe. Tytułowa pokrywa do toalety została zaprojektowana przez LM, więc jej projekt stanowi własność intelektualną koncernu. W tym konkretnym wypadku sprawa miała zostać jednak rozwiązana po myśli wojska. Mogło pomóc nagłośnienie sprawy. Portal Defense News twierdzi, że biuro prasowe USAF potwierdziło, iż obecnie pokrywy do toalet w C-5 są już produkowane przy pomocy wojskowych drukarek 3D. Nie sprecyzowano jednak, jak rozwiązano kwestię praw patentowych.
Z drukarkami 3D eksperymentuje nie tylko amerykańskie lotnictwo. W swoich bazach mają je też wojska lądowe, marines, a na okrętach flota. Stworzono też całe przenośne "drukarnie" 3D w łatwych do transportu kontenerach. Wszystko to ma służyć do szybkiego produkowania części zamiennych w pobliżu linii frontu. Tak, aby można było je mieć znacznie szybciej niż obecnie, kiedy trzeba je zamawiać w ramach długiej i czasochłonnej procedury administracyjnej. Może to skrócić czas oczekiwania na części z tygodni do godzin i ulżyć logistykom, którzy będą mieli mniej spraw na głowie. Wszystko w celu przyśpieszenia działania wojska i ograniczenia kosztów.
Autor: mk//kg / Źródło: Defense News, Defense One, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 4.0) | Phylyp