Szkoła podstawowa, która została poważnie zniszczona po wybuchu w fabryce nawozów w West w Teksasie, wcześniej w tym roku była już ewakuowana z powodu innego pożaru w tym samym miejscu. Jak się jednak okazało, nie wiedziała o nim straż pożarna. Właściciele fabryki tłumaczyli, że był "kontrolowany".
Portal Wacotrib z siedzibą w położonym niedaleko West Waco przypomina, że fabryka nawozów była już w lutym w centrum uwagi lokalnej społeczności.
Szkoła zadzowniła, działała sama
Któregoś dnia z okien szkoły podstawowej zauważono płomienie na terenie fabryki. Dyrekcja zatelefonowała po straż pożarną i ku zdumieniu nauczycieli okazało się, że dyspozytornia nic nie wie o pożarze.
Wysłane jednostki na miejscu przekonały się, że pracownicy palą w bezpośredniej bliskości zbiorników zawierających nawóz i niebezpieczny amoniak palety i szczotki. Rozpalone ognisko było duże, ale pracownicy poinformowali strażaków, że panują nad sytuacją.
Szkołę w tym samym czasie jednak ewakuowano i kilkudziesięciu uczniów odwieziono autobusem do ich domów.
Wielki pożar, potem eksplozja
Wielki pożar, a następnie wybuch w fabryce, do jakiego doszło w środę około godz. 20. miejscowego czasu, spowodował śmierć nawet kilkunastu osób i obrażenia u co najmniej 160 innych. Zniszczona została też fasada szkoły oraz kilkadziesiąt domów i innych budynków, w tym dom spokojnej starości. W szkole w tym czasie na szczęście nikogo już nie było i dzięki temu ta wielka tragedia nie okazała się jeszcze większa.
Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Wykorzystywany w rolnictwie amoniak składowany w fabryce jest łatwopalny i na co dzień był przechowywany w dobrze zabezpieczonych kontenerach, z których następnie pobierali go okoliczni farmerzy. Cały proces był zawsze kontrolowany.
Autor: adso\mtom / Źródło: Wacotrib.com