Departament Stanu USA krytykuje izraelskich ministrów za wzywanie Palestyńczyków do emigracji ze Strefy Gazy

Źródło:
PAP

Wojna pomiędzy Izraelem a Hamasem trwa od 89 dni. Departament Stanu USA potępia skrajnie prawicowych izraelskich ministrów za wzywanie Palestyńczyków do emigracji poza Strefę Gazy i zachęcanie żydowskich osadników do osiedlania się na palestyńskim terytorium. Z kolei lider Hamasu przekonuje, że jego organizacja nigdy nie zostanie pokonana.

"Stany Zjednoczone odrzucają niedawne oświadczenia izraelskich ministrów Bezalela Smotricha i Itamara Ben Gvira, opowiadających się za relokacją Palestyńczyków poza Strefę Gazy. Ta retoryka jest podżegająca i nieodpowiedzialna" – oświadczył we wtorek rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller w komunikacie.

Komunikat Departamentu Stanu USA to reakcja na poniedziałkowe oświadczenia Ben Gvira, który wezwał do powrotu żydowskich osadników do Strefy Gazy i stwierdził, że trzeba "zachęcać" ludność palestyńską do emigracji. Dzień wcześniej podobne słowa padły z ust ministra finansów Izraela Bezalela Smotricha.

W reakcji rzecznik Departamentu Stanu we wtorek przypomniał, że "rząd Izraela, w tym premier, wielokrotnie i konsekwentnie powtarzał nam, że takie oświadczenia nie odzwierciedlają polityki izraelskiego rządu".

- Uważamy jasno, konsekwentnie i jednoznacznie, że Strefa Gazy jest ziemią palestyńską i pozostanie ziemią palestyńską, a Hamas nie będzie miał wpływu na jej przyszłość i nie ma żadnych grup terrorystycznych, które mogłyby zagrozić Izraelowi - oświadczył Miller.

Przywódca Hamasu: nasz ruch nigdy nie zostanie pokonany

We wtorek armia Izraela przeprowadziła przy pomocy drona atak na biuro Hamasu, znajdujące się na przedmieściach libańskiej stolicy Bejrutu. W jego wyniku zginął jeden z liderów palestyńskiego Hamasu Saleh al-Aruri, a także dwóch dowódców jego zbrojnego skrzydła - brygad Al-Kassam.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Atak w Bejrucie. Wśród ofiar jeden z liderów Hamasu i dwaj jego dowódcy

- Ruch, którego przywódcy i założyciele ponieśli śmierć jako męczennicy za godność naszego ludu i naszego narodu, nigdy nie zostanie pokonany - powiedział lider Hamasu Ismail Hanijeh w przemówieniu w telewizji palestyńskiej.

- To ruch oporu, który po zabójstwie jego przywódców staje się jeszcze silniejszy i bardziej zdeterminowany - dodał.

Media: po zabiciu lidera Hamasu postęp w negocjacjach jest niemożliwy

Źródła zaangażowane w rozmowy, w których pośredniczą Egipt i Katar, stwierdziły, że "zabicie al Arouriego zmieniło sytuację i teraz postęp nie jest możliwy. Wysiłki koncentrują się teraz na zapewnieniu, że każda reakcja, zwłaszcza ze strony Libanu, będzie wyważona i umożliwi ewentualną kontynuację negocjacji".

Dużo zależy też od tego, twierdzą źródła "Haareca", czy Izrael publicznie uzna wyeliminowanie lidera Hamasu za "osiągnięcie".

Rzecznik izraelskiej armii Daniel Hagari stwierdził, że po zabiciu Saleha al-Arouriego "siły Izraela są w stanie najwyższej gotowości i są przygotowane na każdy scenariusz" - poinformowała agencja Reutera. Hagari dodał też, że celem Cahalu (izraelskiej armii) niezmiennie jest pokonanie Hamasu.

Hezbollah zapowiada odwet

Libański Hezbollah wystosował oświadczenie, w którym twierdzi, że zabicie wysokich rangą członków Hamasu, do którego doszło we wtorek w Bejrucie, jest "niebezpiecznym rozwojem działań wojennych" i "poważnym atakiem na Liban".

"Zabicie Saleha Al-Arouriego oraz innych członków (brygady Al-Kassam) nie pozostanie bez odpowiedzi lub kary (...). Ruch oporu 'trzyma palec na spuście'" - dodano w oświadczeniu Hezbollahu cytowanym przez Reutersa.

Autorka/Autor:asty//mrz

Źródło: PAP