Hongkońska policja użyła gazu łzawiącego, pacyfikując protest setek osób, które wdarły się kilka godzin wcześniej do budynku lokalnego parlamentu.
Policjanci z pałkami i tarczami przybyli w okolicę siedziby parlamentu niedługo przed północą czasu miejscowego (godz. 18 w Polsce) i utworzyli kordony, otaczając demonstrantów.
Przed godz. 1.30 w nocy czasu lokalnego (godz. 19.30 w Polsce) demonstranci zostali usunięci przez policję z większości ulic otaczających siedzibę lokalnego parlamentu.
Potem część z nich wkroczyła do parlamentu, atakując przebywających tam demonstrantów, a inne grupy rozpędzały osoby przebywające na ulicach wokół Rady Legislacyjnej. Funkcjonariusze użyli m.in. gazu łzawiącego.
"Hongkong to nie Chiny"
Wcześniej demonstranci sforsowali wejście do lokalnego parlamentu. Jak relacjonował Reuters, protestujący wdarli się do budynku przy użyciu znaków drogowych i innych metalowych przedmiotów, którymi zniszczyli drzwi wejściowe do budynku wykonane z hartowanego szkła.
W budynku lokalnego parlamentu część z osób, które się tam wdarły, niszczyła siedzibę, tworząc na ścianach graffiti. Inne osoby siadały np. w fotelu przewodniczącego parlamentu, jeszcze inne rozwieszały plakaty i transparenty.
"Hongkong to nie Chiny" - głosi jeden z napisów.
Władze Hongkongu w reakcji na wydarzenia poinformowały, że wszystkie prace nad prawem ekstradycyjnym zostały zawieszone w trybie natychmiastowym i prawo wejdzie w życie dopiero za rok. Wezwały też do zakończenia protestów i używania siły.
Jak relacjonuje agencja Reutera, hongkońska policja zajęła pozycje, przygotowując się do oczyszczenia terenu z protestujących. Wcześniej o takim zamiarze poinformowała w oświadczeniu, potępiając przy tym działania demonstrantów. "Budynek Rady Legislacyjnej został brutalnie zaatakowany i wtargnięto do niego nielegalnie (...). Policja przeprowadzi niedługo oczyszczanie, używając odpowiedniej siły. Policja apeluje do niezwiązanych (z włamaniem) protestujących, by się oddalili" - napisano w komunikacie w mediach społecznościowych.
Pierwsza próba wejście nieudana
Kilka godzin wcześniej protestujący próbowali wejść do budynku, ale bezskutecznie.
Na nagraniach opublikowanych w internecie przez lokalne media widać było grupę osób, która przy użyciu metalowego wózka usiłowała staranować szklaną ścianę budynku. Wewnątrz stało około 100 funkcjonariuszy oddziałów prewencji, uzbrojonych w pałki. Policjanci umieścili za szybą czerwony plakat, ostrzegający demonstrantów, by przestali nacierać, bo w przeciwnym razie użyją siły.
Niezależnie od wydarzeń w siedzibie parlamentu setki tysięcy osób brały udział w pokojowym marszu demokratycznym, który przeszedł ulicami miasta jak co roku przy okazji rocznicy przyłączenia byłej brytyjskiej kolonii do Chin. Według organizatorów w marszu uczestniczyło 550 tys. ludzi.
Tradycyjnie marsze przechodziły z Parku Wiktorii pod budynki rządowe w dzielnicy Admiralty, ale ze względu na chaos panujący w pobliżu parlamentu trasę tegorocznej demonstracji skrócono, o co apelowała policja.
Wśród postulatów głównego marszu jest m.in. wycofanie popieranego przez Pekin projektu nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który umożliwiłby m.in. przekazywanie podejrzanych Chinom kontynentalnym, a także wypuszczenie osób zatrzymanych za udział w demonstracjach oraz rezygnacja władz z używania słowa "zamieszki" dla określenia protestów i starć z policją z 12 czerwca.
Obchody 1 lipca
Rano ze względu na niepokoje społeczne oficjalna uroczystość z okazji rocznicy przyłączenia Hongkongu do Chin 1 lipca odbyła się po raz pierwszy wewnątrz budynku centrum kongresowo-wystawienniczego. Flaga została wciągnięta na maszt jak zwykle na nabrzeżu, ale miejscy urzędnicy z szefową lokalnej administracji Carrie Lam na czele obserwowali to na ekranach monitorów.
Przed uroczystością demonstranci starli się z policją, która użyła przeciwko nim gazu pieprzowego. Według komunikatu władz protestujący obrzucili funkcjonariuszy "przedmiotami z nieznanym płynem", w wyniku czego 13 z nich trafiło do szpitala. Dziennik "South China Morning Post" podał, że nieznana substancja to prawdopodobnie środki do udrożniania rur.
Kontrowersyjna nowelizacja prawa
Władze zawiesiły prace nad projektem w efekcie największych demonstracji w Hongkongu od jego przyłączenia do Chin w 1997 roku. Według organizatorów w marszu przeciw ekstradycji do Chin kontynentalnych 16 czerwca wzięło udział prawie 2 mln osób, czyli mniej więcej jeden na czterech Hongkończyków. W starciach z 12 czerwca policja użyła przeciwko protestującym gazu łzawiącego, gumowych kul i pałek. Rannych zostało co najmniej 81 osób.
Zawieszony projekt zakłada umożliwienie ekstradycji osób podejrzanych o przestępstwa do krajów i regionów, z którymi Hongkong nie ma obecnie podpisanych umów ekstradycyjnych, w tym do Chin kontynentalnych. Przewiduje też możliwość zamrażania i konfiskaty aktywów na wniosek organów ścigania ChRL. Dotyczyłoby to zarówno mieszkańców Hongkongu, jak i przebywających w tym mieście obywateli Chin i obcokrajowców.
Rząd Hongkongu utrzymuje, że zmiana jest konieczna, by załatać luki prawne, umożliwiające zbiegłym kryminalistom ukrywanie się w regionie. Wielu sądzi jednak, że zagraża ona praworządności, na której opiera się pozycja Hongkongu jako międzynarodowego centrum finansowego.
Autor: tmw/adso / Źródło: PAP, Reuters