- Danielle Collins to dziś tenisistka z siódmej dziesiątki światowego rankingu, choć jeszcze niedawno była w top 10.
- Największy sukces osiągnęła podczas wielkoszlemowego turnieju Australian Open, trzy sezony temu dotarła w nim do finału.
- Lubi prowokować. Na korcie i poza nim. Przekonała się o tym między innymi Iga Świątek.
- WIĘCEJ TENISA W EUROSPORT.PL >>>
Ta sytuacja ustawiła relacje Świątek z Collins na zawsze. Trwał decydujący set ćwierćfinału turnieju olimpijskiego na igrzyskach w Paryżu. Nagle, przy stanie 6:1, 2:6, 4:1 dla Polki, a więc jedną nogą będąc już za burtą, Amerykanka znienacka podeszła do siatki i podziękowała za dalszą grę.
Choć podziękowała to słowo mocno na wyrost - co prawda podała rękę, ale zarzuciła Świątek dwulicowość, zostawiając na korcie oniemiałą zawodniczkę. W Polsce rozpętała się burza. Świątek pędziła po medal olimpijski, tymczasem jej awans do półfinału zszedł na drugi plan.
"Świątek nie musi być fałszywa"
O co chodziło, tak naprawdę nikt nigdy się nie dowiedział. Na pewno Collins miała pretensje o wzięcie przez Świątek przerwy toaletowej i uderzenie piłką w brzuch. Ale w dalszym ciągu daleko do zarzutów o obłudę.
- Lepiej jej się spytać, bo szczerze mówiąc, nie wiem, co tam się wydarzyło. Bo było to dość dziwne. Raczej niespotykana dla mnie sytuacja na korcie - w pomeczowym wywiadzie z Eurosportem Świątek zachodziła w głowę, skąd pretensje rywalki.
- Powiedziałam Idze, że nie musi być fałszywa, jeśli chodzi o moją kontuzję - uchyliła rąbka tajemnicy Amerykanka, przed trzema laty tenisistka z pierwszej dziesiątki rankingu. - Przed kamerami dużo się dzieje. Jest mnóstwo ludzi z pokładami charyzmy, którzy są inni przed kamerami, a inni w szatni - powiedziała Collins, zarzucając Świątek, ówczesnej liderce rankingu, dwulicowość. Na czym dokładnie miała ona polegać, nie wyjaśniła ani wtedy, ani potem, choć dziennikarze wracali do tej sytuacji nie raz i nie dwa.
Amerykańska tenisistka nigdy nie przeprosiła Świątek, utrzymując, że ich drogi w zasadzie się nie przecinają. Po czasie w przypływie szczerości zaczęła jednak rozpatrywać tę scysję w kategoriach "porażki" i "błędu".