Inspektorzy Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW), nadzorującej wywóz i likwidację syryjskiej broni chemicznej, zostali zaatakowani. Nikomu nic się nie stało i przedstawiciele organizacji maja być już bezpieczni. Zdementowano informację o ich porwaniu.
Syryjskie MSZ informowało, że rebelianci walczący z reżimem prezydenta Baszara el-Asada uprowadzili we wtorek w centrum Syrii sześciu inspektorów misji OPCW oraz pięciu syryjskich kierowców. W komunikacie sprecyzowano, że członkowie misji OPCW badający doniesienia o atakach z użyciem chloru w Syrii podróżowali dwoma samochodami w prowincji Hama, kiedy zostali zaatakowani przez "terrorystów". MSZ obwiniło o porwanie rebeliantów chcących obalić reżim Asada. Syryjski resort dyplomacji oskarżył ich o dokonywanie "przestępstw terrorystycznych" przeciwko personelowi ONZ i OPCW.
Porwania nie było
Tymczasem OPCW wydała oświadczenie, z którego wynika, że konwój przewożący inspektorów został zaatakowany, ale członkowie misji są bezpieczni. Inspektorzy udawali się na miejsce domniemanego ataku z użyciem chloru. - Wszyscy członkowie misji są bezpieczni i wracają do bazy - głosi komunikat Syryjska opozycja oskarżyła siły Asada o kilkakrotne przeprowadzenie ataków z użyciem chloru w ostatnich miesiącach. Władze odrzucają te oskarżenia. Chlor nie jest obecnie uznawany za gaz bojowy i nie znalazł się w wykazie chemicznych substancji przekazanym przez Syrię, gdy przystępowała ona do konwencji o zakazie broni chemicznej. W grudniu ubiegłego roku misja ekspertów ONZ ustaliła, że pod Damaszkiem 21 sierpnia 2013 roku doszło do użycia gazów bojowych. Zginęło ponad 1400 ludzi. USA i ich sojusznicy winą za tamten atak obarczyli siły reżimu syryjskiego. Damaszek twierdzi, że ataku dokonali rebelianci.
Autor: mk\mtom / Źródło: PAP