Piątkowe belgijskie gazety zastanawiają się czy przed krajem w obecnym kształcie jeszcze jest przyszłość. W czwartek dotychczasowy rząd poddał się do dymisji z powodu konfliktu wewnątrz koalicji, która go tworzyła. Król Belgów Albert II nie przyjął dymisji i stara się pogodzić zwaśnione strony. Kraj przejmuje 1 lipca przewodnictwo UE i potrzebuje sprawnej władzy.
- Nadszedł czas, by zastanowić się, jak dalej żyć razem w Belgii w najbliższych latach. Trzeba mieć odwagę postawić to pytanie - powiedział w piątek wicepremier i minister finansów Didier Reynders. Piątkowe gazety krzyczą tytułami na pierwszych stronach "Czy ten kraj ma jeszcze sens?", "Czy jest sens utrzymywać kraj, gdzie nie ma kobiet ani mężczyzn, gdzie nie ma systemu zdolnego do zbudowania kompromisu koniecznego do przetrwania Belgii?" - pyta gazeta "Le Soir". "Bye bye, Belgium"- rozstrzyga bulwarówka "La Derniere Heure".
Wielki wewnętrzny podział kraju
Belgią od wielu lat targa spór ludności flamandzkiej i frankofońskiej. Flamandowie stanowią 60% 10 milionowej ludności kraju i zamieszkują bogatszą północ i centrum kraju. Ludność frankofońska zamieszkuje południe przy granicy z Francją i silnie utożsamia się z wielkim sąsiadem.
Kością niezgody jest kształt okręgów wyborczych w okolicy Brukseli i prawa językowe frankofonów. Kraj jest podzielony na dwie części gdzie obowiązują oddzielnie język francuski i flamandzki (holenderski). Przebieg granicy dzielącej kraj na obszary posługiwania się poszczególnym językiem od wielu lat jest powodem zaciekłych sporów. Zwłaszcza w tak zwanym BHV, okręgu administracyjnym dookoła Brukseli.
Z powodu silnego rozdrobnienia sceny politycznej (11 partii w parlamencie), każdorazowe utworzenie rządu i uzyskanie wotum zaufania jest niezwykle trudnym procesem negocjacji. Po ostatnich wyborach w 2007 roku proces formowania rządu trwał 196 dni i przeszedł do historii jako najdłuższy w historii Belgii, a w Europie pobity tylko przez 208-dniowe formowanie rządu w Holandii w 1977 roku.
Niepewna przyszłość
W piątek flamandzcy liberałowie z partii Open-VLD, których wyjście z koalicji wywołało kryzys powiedzieli, że są gotowi przez kolejny tydzień prowadzić jeszcze rozmowy by uratować rząd. Dali frankofonom czas na ustępstwa do 29 kwietnia, czyli do kolejnej sesji parlamentu. Komentatorzy zastrzegają, że możliwe są wszystkie scenariusze: przetrwanie rządu pod kierunkiem Leterme'a, wyznaczenie nowego premiera, który poprowadzi unijną prezydencję, jak również przedterminowe wybory, które mogłyby się odbyć pod koniec maja albo na początku czerwca.
Źródło: PAP