Rząd w Damaszku oznajmił niespodziewanie, że ma jeszcze cztery zakłady zajmujące się bronią chemiczną - podaje agencja AP. W październiku 2013 roku na skutek międzynarodowych nacisków po ataku chemicznym w pobliżu Damaszku, w którym zginęło ponad tysiąc osób, Syria zgodziła się na zniszczenie swej broni chemicznej.
O niezadeklarowanych do tej pory przez Damaszek instalacjach powiadomiła Radę Bezpieczeństwa ONZ Sigrid Kaag, Holenderka, która stoi na czele wspólnej komisji ONZ i Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej. Celem misji jest nadzorowanie niszczenia syryjskiej broni chemicznej.
W październiku 2013 roku na skutek międzynarodowych nacisków po ataku chemicznym w pobliżu Damaszku, w którym zginęło ponad tysiąc osób, Syria zgodziła się na zniszczenie swej broni chemicznej. 19 sierpnia tego roku prezydent USA Barack Obama oświadczył, że na pokładzie statku Cape Ray zneutralizowano 600 ton dostarczonych przez Syrię składników takiej broni.
Już we wrześniu jednak sekretarz stanu USA John Kerry oświadczył, że syryjski reżim złamał swoje obietnice i użył w 2014 roku broni chemicznej na bazie chloru. Także izraelskie władze oświadczyły, że syryjskie siły wierne prezydentowi Baszarowi al-Asadowi są nadal w posiadaniu gotowej do wykorzystania broni chemicznej. Teraz Kaag potwierdziła, że najdalej w sierpniu Syria użyła broni na bazie chloru.
Najnowsze informacje Holenderki są kolejnym dowodem na to, że Asad, uciekając przed wojną z Zachodem w ubiegłym roku, nie był do końca szczery. Jak podaje AP na swojej stronie internetowej, z czterech wspomnianych przez Holenderkę instalacji trzy służą badaniom i rozwojowi broni chemicznej, a czwarta jej produkcji.
Nie wiadomo, dlaczego Damaszek do tej pory nie przyznawał się do istnienia wspomnianych zakładów. Syryjskie władze najnowszych doniesień na razie nie komentują.
Autor: mtom / Źródło: AP, PAP