Coraz liczniejsze są głosy o nadchodzącym upadku komunistycznej władzy w Chinach. Kumulujące się poważne problemy gospodarcze oraz największe od czasów Mao Zedonga czystki w partii komunistycznej i wojsku - zdaniem części ekspertów - świadczą, że chińskie władze nie radzą już sobie z kierowaniem państwem.
Czystki, nazywane kampanią antykorupcyjną, początkowo uważano za dowód na siłę obecnego chińskiego przywódcy, Xi Jinpinga. Miały one świadczyć o jego zdolności do przeprowadzania trudnych reform gospodarczych oraz walki z nienaruszalną do tej pory wojskową generalicją, przeżartą przez korupcję i demoralizację.
Przedłużające się, trwające już ponad dwa lata wewnętrzne walki frakcyjne w partii, zaczynają jednak budzić rosnące obawy, czy ambitna kampania Xi nie okazała się ponad jego siły. Co więcej, wypływające na światło dzienne problemy i skandale mogą sprawić, że obecne władze ostatecznie utracą zaufanie społeczeństwa, co jak dotąd było fundamentem stabilności niedemokratycznego reżimu w Chinach.
Czystki i emigracja biznesu
Xi Jinping bez wątpienia narobił sobie wielu wrogów w kręgach chińskiej władzy, oskarżając i aresztując nawet osoby uważane do tej pory za nienaruszalne, m.in. byłego ministra bezpieczeństwa publicznego Zhou Yongkanga, popularnego byłego członka Biura Politycznego Bo Xilaia czy już liczonych w dziesiątkach generałów i admirałów. Jednak według Davida Shambaugha, jednego z wiodących amerykańskich ekspertów zajmujących się Chinami, nie jest to jedyny przejaw, że władza traci grunt pod nogami.
Równie poważnym problemem jest fakt, że większość chińskich elit finansowych stara się uciec z własnego kraju. Wysyłają swoje dzieci na zagraniczne studia, transferują za granicę pieniądze, starają się na różne sposoby zdobyć paszporty innych państw, wreszcie sami w miarę możliwości emigrują w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia. Dowodzi to braku zaufania pomiędzy władzą i biznesem, a także braku wiary bogatszych Chińczyków w przyszłość własnej ojczyzny.
Emigracja biznesu tworzy pewną całość z pogarszającą się sytuacją gospodarczą w Państwie Środka. Jak ostrzegał w ubiegłym tygodniu "Washington Post", chińską gospodarkę wkrótce może czekać krach porównywalny do amerykańskiego z 1929 roku, który doprowadził do światowego kryzysu gospodarczego. Jak wyliczono, całkowity dług Chin, na który składają się długi państwa, przedsiębiorstw państwowych oraz gospodarstw domowych, sięgnął obecnie 282 proc. PKB, a spowalniający wzrost gospodarczy wskazuje, że problemów będzie coraz więcej.
Ślepa uliczka socjalizmu
Kolejnym problemem jest rosnąca represyjność chińskiej władzy. Nasilona do niespotykanych wcześniej rozmiarów cenzura wszelkich mediów, ograniczanie dostępu do obcej kultury, w tym oglądanych na całym świecie hollywoodzkich produkcji, nasilona kontrola mniejszości etnicznych czy nawet ograniczanie wolności akademickich – wszystko to według amerykańskiego analityka dowodzi słabnięcia chińskiej władzy i jej rosnącego zaniepokojenia jakąkolwiek krytyką czy możliwością powstania opozycji.
- Przywództwo partii poważnie obawia się utraty swojej władzy - uważa ekspert.
Faktem jest również malejące przekonanie kolejnych pokoleń członków chińskiej partii komunistycznej do jej ideologii. Formuła jednoczenia państwa wokół socjalizmu dawno już się wyczerpała, a proponowane koncepcje takie jak socjalizm o chińskiej charakterystyce ratują sytuację jedynie doraźnie. Rozwiązaniem mógłby być otwarty powrót do bogatej chińskiej kultury i filozofii, ale - mimo nieśmiałych prób - nie da się go pogodzić z ideologią komunistyczną. Tymczasem bogacące się chińskie społeczeństwo staje się coraz bardziej wymagające wobec władzy, która nie została demokratycznie wybrana.
"Koniec będzie głośny"
Jak przekonuje na łamach "The Wall Street Journal" David Shambaugh, upadek chińskiej partii komunistycznej bez wątpienia nie będzie cichy i pokojowy. Musiałoby do niego dojść poprzez zamach stanu dokonany przez armię lub rywalizującą grupę w partii komunistycznej. Gwałtowna zmiana władzy, daleko idąca frakcyjność w elitach władzy i pogarszające się nastroje społeczne stanowiłyby mieszankę, która nie tylko pogrążyłaby ostatecznie chińską partię komunistyczną, ale też na dłuższy czas zachwiałaby stabilnością i rozwojem Chin. Skutki takich wydarzeń dotarłyby również do Europy, ponieważ bez wątpienia ucierpiałaby na tym światowa gospodarka.
Jak przewidzieć upadek?
Czy jednak głosy te nie są przedwczesne? O tym, jak trudno przewidzieć upadek autorytarnej władzy świadczy najlepiej kompletne zaskoczenie amerykańskiego wywiadu końcem Związku Radzieckiego. Podobnie było z kolorowymi rewolucjami wybuchającymi w byłych republikach radzieckich czy Arabską Wiosną, której konsekwencją jest m.in. trwająca wojna domowa w Syrii. Porażek służb wywiadowczych i analityków w przewidywaniu światowych wydarzeń jest znacznie więcej, wszelkie prognozy należy więc traktować z dużą rezerwą.
Ponadto korupcja i zepsucie części elit władzy są szczególnie poważnym i narastającym problemem w państwach niedemokratycznych. Trudno więc robić Xi Jinpingowi zarzut z wypowiedzenia temu zjawisku wojny - nawet jeśli przy okazji pozbywa się wewnętrznej opozycji. Jednocześnie poprzedniego chińskiego prezydenta, Hu Jintao, stale oskarżano o zbytnią słabość i brak odwagi do podejmowania trudnych decyzji. Obecny prezydent dowodzi więc silnej władzy w obrębie partii i póki co nic nie wskazuje, by czystka wymykała mu się spod kontroli.
Zaufanie do władzy
Sama partia komunistyczna, choć bezideowa i dryfująca w niewiadomym kierunku, również daleka jest od utraty poparcia. Nieliczne dostępne badania potwierdzają wysokie zaufanie dla obecnej władzy, a sami Chińczycy wciąż pamiętają o chaosie czasów wojny czy rewolucji kulturalnej i cenią sobie każdą stabilność. Partia komunistyczna liczy dziś grubo ponad 85 milionów członków, a młodzi ludzie tak samo licznie jak dawniej zgłaszają do niej swój akces. Partia utożsamiona została z władzą oraz większymi perspektywami zawodowymi i jako taka można powiedzieć, że radzi sobie świetnie.
Okazuje się, że nawet restrykcyjna cenzura internetu nie budzi sprzeciwu wśród społeczeństwa. Znaczna część, a według niektórych badań wręcz zdecydowana większość mieszkańców Chin twierdzi, że nie przeszkadza jej cenzura, lub uważa, że władza robi dobrze blokując niektóre hasła czy obrazy. Okazuje się, że cenzura internetu budzi znacznie większe emocje za granicą niż w samych Chinach, gdzie ludzie łatwiej akceptują ingerencje władzy w ich prywatne życie.
Jaka piękna katastrofa
Jak więc rozumieć kolejne katastroficzne prognozy o końcu komunistycznej władzy w Chinach i prawdopodobnej destabilizacji tego kraju? Bez wątpienia słusznie wskazuje się w nich na poważne problemy wewnętrzne z którymi poradzić sobie musi Xi Jinping, a opinii ekspertów tej rangi co David Shambaugh nie można bagatelizować. Burza komentarzy na temat kondycji komunistycznej władzy wybuchła z resztą w ostatnich dniach w samych Chinach.
Jednak wątpliwości może budzić fakt, że w prognozach zwiastujących rychły upadek chińskich komunistów przodują zwłaszcza media amerykańskie. Choć Stany Zjednoczone prawdopodobnie byłyby najbardziej poszkodowane wewnętrzną destabilizacją Chin, wciąż można odnieść wrażenie, że nie potrafią pogodzić się z choćby nominalnie komunistyczną partią u władzy w drugim mocarstwie świata. Można się więc zastanawiać, czy Amerykanie nie myślą życzeniowo i zwyczajnie mylą w swoich kalkulacjach.
Już na początku lat 90. ubiegłego wieku, gdy komunizm upadał w całym bloku wschodnim, Amerykanie wieszczyli jego koniec również w Chinach. Przewidywano wówczas, że upadek władzy w Pekinie doprowadzi do rozpadu Chin na 6-7 niezależnych republik, tak jak miało to miejsce gdy przestawał istnieć Związek Radziecki. Dziś wiadomo ile były warte te prognozy, a Chiny pod komunistyczną władzą stały się najpotężniejszym rywalem dla światowej hegemonii USA.
Autor: Maciej Michałek