Córka Kaddafiego: nie uciekam z kraju

Aktualizacja:
 
Aisha Kaddafi zaprzecza, jakoby miała uciekać z krajuReuters

- Nigdzie nie wyjeżdżam, zostaję w kraju - oświadczyła w libijskiej telewizji państwowej córka Kaddafiego, dementując informacje, jakoby samolot, którym leciała, miał zamiar lądowania na Malcie. - To pokazuje tylko, jak bardzo kłamie telewizja - powiedziała. Kraj naprawdę opuszczają tysiące obcokrajowców. W nocy na Okęciu wylądował samolot z kilkunastoma Polakami i kilkudziesięcioma innymi obywatelami UE.

W środę arabska telewizja Al-Dżazira poinformowała, że samolot libijskich linii lotniczych z córką Muammara Kaddafiego Aishą na pokładzie próbował wylądować na lotnisku na Malcie. Nie dostał jednak pozwolenia i musiał zawrócić do Libii.

W wywiadzie dla libijskiej telewizji państwowej Aisha zdementowała te informacje. - Nie wierzę w tę zdradliwą telewizję, ufam tylko kanałom publicznym - oświadczyła. - Byłam zaskoczona, kiedy powiedziano mi o tych doniesieniach. Chciałabym powiedzieć mieszkańcom Libii, których kocham i którzy mnie kochają, że pozostaję w kraju - powiedziała.

Aisha pytana była również o to, czy prawdziwe są informacje o pozbawieniu jej funkcji ambasadora dobrej woli ONZ. - Słyszałam o tym, ale nie wiem, skąd się wzięła ta wiadomość. Wszyscy Libijczycy, którzy mnie dobrze znają, wiedzą, jak bardzo angażuję się w działalność dobroczynną, niezależnie czy z pomocą ONZ, czy bez niej - stwierdziła.

Wszyscy uciekają

Do swoich ojczyzn powracają z Libii obcokrajowcy. Po godzinie 2 w nocy na wojskowym lotnisku Okęcie wylądował rządowy samolot z 61 osobami na pokładzie.

Embraer wystartował z Warszawy do stolicy Libii w środę około godz. 14. Miał zabrać około 80 Polaków, którzy zadeklarowali chęć ewakuacji z ogarniętego rewolucją kraju. Ostatecznie do Polski wróciło tylko 15 naszych rodaków; reszta pasażerów to obywatele Wielkiej Brytanii i Rumunii.

Do krajów wracają też inni obywatele obcych państw. W środę wieczorem hiszpańska firma paliwowa Repsol ewakuowała 131 Hiszpanów. - Jesteśmy u szczytu wytrzymałości nerwowej - opowiadał na gorąco Raymond, który przyleciał z Libii. - Każdej nocy słuchaliśmy bomb, strzałów, widzieliśmy pożary. Nie możesz spać, bo napięcie cię rozsadza. I do tego jesteś uwięziony w domu, nie możesz nic zrobić, nie możesz wyjść na zewnątrz. Brakuje jedzenia, benzyny - wspominał.

Ewakuowano też mieszkańców Turcji, Egiptu i Tunezji. - Przez trzy dni nic nie jedliśmy, oprócz posiłku w samolocie. Tam jest śmierć i przemoc, a policja bije ludzi. Depczą ich i przykładają broń do głowy, a potem zabierają ci wszystko - opowiadał Egipcjanin, który uciekł z ogarniętego rewolucją kraju.

Obcokrajowcy uciekają z Libii (Reuters)
Obcokrajowcy uciekają z Libii (Reuters)Reuters

"Cały świat patrzy"

W Libii od kilku dni trwają zamieszki, w których śmierć poniosło kilkaset osób.

W środę brutalne tłumienie powstania przeciw dyktaturze pułkownika Muammara Kadafiego potępił amerykański prezydent Barack Obama. - Przygotowujemy cały szereg opcji, aby wywrzeć presję na rząd Libii - powiedział Obama. Dodał, że sankcje mogą wprowadzić same Stany Zjednoczone lub razem z krajami sojuszniczymi. Poinformował, że administracja naradza się w tej sprawie z Unią Europejską. - Cały świat patrzy na to, co się dzieje w Libii - powiedział Obama.

Falę przemocy potępił też sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun. Chce on ukarania ludzi odpowiedzialnych za ostatnie akty. - Zrobię wszystko, by stanęli oni przed międzynarodowym trybunałem - oświadczył w środę wieczorem Ban Ki Mun.

Źródło: reuters, pap

Źródło zdjęcia głównego: Reuters