Zachorowań jest tak wiele, że nikt ich już nie liczy. Lekarze nie chcą nawet, by pacjenci zgłaszali się do przychodni. Jeśli ktoś uważa, że ma grypę, dostanie paczkę z lekiem tamiflu, który ma zapobiec jej rozwojowi.
Władze chcą bowiem zatrzymać chorych w domach, by nie pomnażali kolejnych zachorowań. Szczególnie dramatyczna sytuacja dotyczy dzieci - niektóre szkoły już stoją przed perspektywą zamknięcia tuż po początku roku szkolnego.
Z jednej strony nie przyjdą do nich chorzy uczniowie, a z drugiej rodzice boją się posyłać do nich swoje jeszcze zdrowe dzieci.
Brytyjska telewizja publiczna BBC dostała nawet polecenie, by przygotować specjalny kanał edukacyjny, tak by dzieci, które z powodu grypy muszą zostać w domu, nie traciły cennego czasu.
Krytyczny raport lordów
Jednak nie wszystko idzie władzom gładko. Parlamentarna komisja zajmująca się badaniem działań rządu w czasie pandemii grypy, zarzuciła gabinetowi Gordona Browna, że zaniedbał niektóre środków ostrożności.
Izba Lordów zarzuciła rządowi m.in., że infolinia, z której mają korzystać zarażeni, nie działa jak powinna. W istocie jest ona przeciążona i padła zaledwie kilka godzin po uruchomieniu w ubiegły czwartek.
Departament zdrowia broni się, że linia już działa, a jej "ostateczna wersja" będzie działać w następnych miesiącach, tak by być gotową na nadejście jesiennej fali nowych zachorowań.
Do tej pory na nową grypę w Wielkiej Brytanii zmarło 30 osób.
Rosjanie zakazują
Brytyjską pandemią przejmują się też obcokrajowcy. Rosyjskie władze epidemiologiczne zakazały wyjazdów na Wyspy zorganizowanych grup studentów i uczniów, które miały uczyć się języka angielskiego.
W Rosji zanotowano 28 przypadków zachorowań na A/H1N1.
Źródło: Reuters, TVN24