Stacja kosmiczna, nowe rakiety, lądowanie na Marsie – ujawniono nowy chiński program podboju kosmosu, zaledwie tydzień po tym, jak swoje plany przedstawiła amerykańska agencja NASA. Czy Chiny zastępują właśnie Rosję jako główny rywal USA w eksploracji kosmosu?
Choć pierwszy chiński łazik księżycowy po miesiącu uległ awarii, samo jego lądowanie w grudniu 2013 roku było olbrzymim sukcesem chińskiego programu kosmicznego. Rozwijany w dużym stopniu samodzielnie i rozpoczęty z kilkudziesięcioletnim opóźnieniem względem USA i Rosji, pozwolił dziś Chinom znaleźć się wśród największych kosmicznych potęg. Planom na kolejne lata nie brakuje rozmachu, a Chiny zaczynają być postrzegane jako wschodząca druga siła w światowej eksploracji kosmosu, chcąca doścignąć Stany Zjednoczone.
Niebiańskie królestwo
O harmonogramie trwających prac poinformował w tym miesiącu Lei Fanpei, przewodniczący Chińskiej Korporacji Nauk i Technologii Kosmicznych (CASC) odpowiedzialnej za realizację chińskiego programu kosmicznego. Po niedawnym sukcesie na Księżycu, Chińczycy planują wysłanie na niego kolejnego łazika w 2017 roku, jednocześnie jednak zwrócili swój wzrok ku planecie Mars. Projektowana obecnie rakieta Długi Marsz-7 około 2020 roku wyniesie na marsjańską orbitę sondę, zaś na pokładzie Czerwonej Planety wyląduje łazik. Prawdopodobny model takiego łazika zdążył już nawet zostać zaprezentowany przez Chińczyków na niedawnych pokazach lotniczych Zhuhai 2014, budząc tam niemałe zainteresowanie.
Dwa lata później, w 2022 roku, ukończona ma zostać budowa chińskiej stacji kosmicznej. W fazie konstrukcji znajdują się obecnie jej najważniejsze moduły, w tym drugie kosmiczne laboratorium Tiangong-2 (Niebiański Pałac), moduł transportowy Tianzhou-1 (Niebiański Statek) oraz statek załogowy Shenzhou-11 (Boski Pojazd). Elementy nowej stacji wynoszone są na ziemską orbitę stopniowo już od 2011 roku i docelowo stworzą konstrukcję przypominającą dawną radziecką stację orbitalną Mir. Prawdopodobnie będzie to wówczas druga taka stacja krążącą wokół ziemi, obok starzejącej się międzynarodowej ISS.
Najdalej wybiegającym w przyszłość projektem jest stworzenie całkiem nowej, ciężkiej rakiety Długi Marsz-9, która umożliwi przeprowadzanie misji załogowych w głąb kosmosu. - Mamy nadzieję w ciągu 4-5 lat dokonać przełomu w zakresie projektu i technologii rakiety nośnej, tak aby około 2030 roku nowa rakieta wykonała pierwszy start - zdradził przewodniczący CASC.
Długi Marsz-9 ma mieć średnicę ok. 10 metrów i długość 100 metrów, a jej masa startowa będzie przekraczać 3 tysiące ton. Największym wyzwaniem, podobnie jak w przypadku innych chińskich wojskowych programów rakietowych, będzie jednak opracowanie jej napędu, zdolnego do wyniesienia ładunku o masie 130 ton na niską orbitę okołoziemską. Obecnie używane na świecie ciężkie rakiety nośne mają udźwig sześciokrotnie mniejszy, chińska konstrukcja przewyższałaby pod tym względem nawet dawne amerykańskie rakiety Saturn, dzięki którym możliwe były historyczne lądowania ludzi na Księżycu.
NASA łapie oddech
Choć budżet amerykańskiej agencji kosmicznej był od wielu lat zmniejszany, w ostatnich latach podjęto wysiłek tchnięcia nowej energii w jej działania. Po hucznych, ale mało realnych zapowiedziach podboju kosmosu przez George’a W. Busha, Barack Obama w 2010 roku ogłosił nowy, gruntownie zweryfikowany program kosmiczny.
Część dotychczasowych zadań NASA, jak dostarczanie zaopatrzenia na stację orbitalną, zostało odstąpionych prywatnym firmom, agencja skupiła się natomiast na kilku kluczowych projektach. Najważniejszym z nich, obok dalszego finansowania stacji ISS do co najmniej 2020 roku, jest rozwój statku kosmicznego Orion, którego pierwsza bezzałogowa misja orbitalna miała miejsce dwa tygodnie temu. Statek ten umożliwi wysyłanie astronautów nie tylko na niską orbitę okołoziemską, ale również do dalszych celów, takich jak Księżyc, planetoidy czy Mars. Planowane dla Oriona zadania zakładają więc najdalsze loty załogowe w kosmos od ponad 40 lat. Pierwsze, historyczne lądowanie astronautów na planetoidzie zaplanowano na 2025 rok, zaś lądowanie na Marsie około 2035 roku.
Podobnie jak dla Chin, kluczowe dla powodzenia amerykańskiej załogowej eksploracji kosmosu jest stworzenie nowej, ciężkiej rakiety nośnej. Po odrzuceniu programu rakiet Ares, forsowanego za prezydentury George’a W. Busha, od 2011 trwają prace nad jej następcą Space Launch System (SLS). Projektowana rakieta SLS ma początkowo dysponować udźwigiem 70 ton na niską orbitę okołoziemską, docelowo zwiększanym do ok. 130 ton. Pierwszy start nowej rakiety zaplanowano już na 2018 rok, wyraźnie widoczna jest więc duża przewaga w stopniu zaawansowania prac w stosunku do Chin, zarówno w programie rakietowym, jak też w perspektywach załogowych misji w głąb kosmosu. Jednak sam fakt, że oba mocarstwa stawiają przed sobą takie same cele, ma olbrzymie znaczenie. Dowodzi to nie tylko ambicji Pekinu, ale przede wszystkim jego rosnących możliwości w zakresie nowoczesnych technologii. Zwłaszcza, że stawiane przez USA i Chiny kosmiczne cele znajdują się obecnie poza zasięgiem zarówno państw europejskich, jak i Rosji.
Antykomunizm w kosmosie
Ojcem chińskiego programu kosmicznego jest Qian Xuesen, genialny naukowiec, będący do lat 50. kluczową postacią programu rakietowego w USA, m.in. pomysłodawcą amerykańskiego programu wahadłowców kosmicznych. W 1950 roku w atmosferze antykomunistycznej nagonki w USA oskarżono go o komunistyczne sympatie i uniemożliwiono dalszą pracę zawodową, zamykając na 5 lat w areszcie domowym. Upokorzony w ten sposób naukowiec został ostatecznie deportowany do Chin, gdzie władze natychmiast poprosiły go o kontynuowanie prac. W ten sposób Stany Zjednoczone zraziły do Zachodu, a następnie pozbyły się jednego z najzdolniejszych naukowców, który po przybyciu do Chin nie tylko został prawdziwym komunistą, ale też całą swoją wiedzę poświęcił stworzeniu od podstaw chińskiego programu rakietowego. W ten sposób chińskie i amerykańskie programy rakietowo-kosmiczne niemal od samego początku rozwijały się w atmosferze wzajemnej niechęci i braku zaufania, stale podsycanego przez kwestie ideologiczne.
Niechęć i nieufność pozostają niezwykle silne również współcześnie. Sprzeciw amerykańskiego rządu wobec współpracy z komunistycznymi Chinami w zakresie eksploracji kosmosu uniemożliwił Chińczykom m.in. dołączenie do międzynarodowego programu budowy stacji ISS. W 2011 roku Kongres USA oficjalnie zakazał NASA nawiązywania jakiejkolwiek współpracy z Chinami, utrudniając w ten sposób nawet wspólne uczestniczenie w konferencjach naukowych. Decyzja ta, choć uzasadniana przez Waszyngton obawą przed wykradzeniem swoich technologii oraz bliskimi powiązaniami technologii kosmicznych i wojskowych, spotkała się z szeroką krytyką nie tylko ze strony Pekinu. Zakaz ten szybko nasunął skojarzenia z zimnowojennym kosmicznym wyścigiem pomiędzy USA i Związkiem Radzieckim w latach 1957-1975. Zarzucono Amerykanom, że odmawiając jakiejkolwiek współpracy z Chińczykami, łamią oni cele przyświecające cywilnym programom eksploracji kosmosu i nie kierują się dobrem całej ludzkości. Skłoniło to również Chiny do nawiązania bliższej współpracy z Rosją oraz Europejską Agencją Kosmiczną, m.in. przy programie misji załogowych Shenzhou, co również wypominano władzom w Waszyngtonie.
Od rywalizacji do współpracy?
Zimnowojenny wyścig USA z ZSRR był częścią strategicznej, technologicznej i ideologicznej rywalizacji dwóch najpotężniejszych ówcześnie mocarstw, zakończył się jednak w 1975 roku połączeniem sił i rozpoczęciem współpracy w zakresie eksploracji kosmosu.
Chiny nie mogą obecnie równać się z USA pod względem posiadanej wiedzy, technologii, czy budżetu przeznaczanego na badania, samodzielne wystrzelenie ludzi w kosmos oraz misja księżycowego łazika dowodzą jednak wielkiego potencjału chińskiego programu kosmicznego. Stawiający śmiałe pierwsze kroki w kosmosie Chińczycy póki co nie są uważani w Waszyngtonie za wartościowego partnera, udziela się również atmosfera nieufności widoczna w sferze politycznej i gospodarczej.
Przyszłe osiągnięcia chińskich naukowców i pomyślna realizacja ambitnego programu kosmicznego mogą jednak sprawić, że wymiana doświadczeń i wspólne projekty znajdą się również w interesie Amerykanów. W ten sposób rozpoczynająca się chińsko-amerykańska kosmiczna rywalizacja może zarówno pogłębiać wzajemną niechęć, jak też okrężną drogą doprowadzić do przyszłej współpracy, podobnie jak miało to miejsce w rywalizacji z Rosjanami.
Autor: Maciej Michałek / Źródło: tvn24.pl