Chcieli aresztu dla Tymoszenko. Kijowski sąd się nie zgodził


Ukraińska prokuratura zwróciła się do sądu o zgodę na aresztowanie byłej premier Julii Tymoszenko. Tymoszenko oświadczyła, że "jest to następny krok w celu unicestwienia opozycji" na Ukrainie. Po kilkudziesięciu minutach od wpłynięcia wniosku sąd go odrzucił.

- Sąd postanowić odrzucić wniosek prokuratury, gdyż mimo niewłaściwego zachowania Tymoszenko na sali sądowej, nie wyczerpano jeszcze wobec niej wszystkich możliwości procesowych - powiedział prowadzący sprawę sędzia Rodion Kiriejew.

Prokurator Lidia Frołowa tłumaczyła dziennikarzom, że prokuratura chciała zmienić środek zapobiegawczy wobec byłej premier z zakazu wyjazdu z kraju na areszt, gdyż Tymoszenko swoimi działaniami przeszkadza w ustaleniu prawdy w "sprawie gazowej".

Podkreśliła, że była premier utrudnia swoimi działaniami pracę sądu, narusza porządek posiedzenia, pozwala sobie na obraźliwe uwagi pod adresem sędziów, prokuratury i kierownictwa państwa.

Proces byłej premier

W Kijowie toczy się proces byłej premier, która oskarżona jest o nadużycie władzy i sprzeniewierzenie państwowych funduszy.

Akt oskarżenia dotyczy zwłaszcza okoliczności podpisania w 2009 r., kiedy Tymoszenko była premierem, porozumienia gazowego z Rosją. W 2008 roku Ukraina płaciła 179,5 dolarów za 1000 metrów sześciennych rosyjskiego gazu. Po rosyjsko-ukraińskim konflikcie gazowym na przełomie 2008 i 2009 roku Tymoszenko porozumiała się z premierem Rosji Władimirem Putinem, że cena błękitnego paliwa dla Ukrainy wyniesie 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Obecne władze Ukrainy uważają tę umowę za niekorzystną.

Była premier utrzymuje, że zarzuty przeciwko niej są częścią szerszego planu, którego celem jest likwidacja opozycji na Ukrainie. Julia Tymoszenko była główną konkurentką obecnego prezydenta Janukowycza w zwycięskiej dla niego drugiej turze wyborów prezydenckich na początku ubiegłego roku. Obecnie była premier jest największym krytykiem działań szefa państwa.

W razie uznania jej za winną, byłej premier grozi kara co najmniej 7, a nawet 10 lat więzienia.

Źródło: PAP