Czy na mapie Europy pojawi się więcej nowych państw? Zachęceni przykładem Kosowa, ze zdwojoną siłą o niepodległość mogą teraz walczyć mieszkańcy m.in. Katalonii, Kraju Basków, Abchazji czy nawet Sycylii.
Z niepodległości Kosowa cieszą się czeczeńscy rebelianci. W specjalnie wydanym przez ”ministra spraw zagranicznych” Usmana Ferzaulika oświadczeniu przeczytać można, że ”polityczne władze Republiki Iczkerii (Czeczenii) zawsze miały i nadal mają na celu walkę o wolność i niepodległość”.
Również przedstawiciele diaspory węgierskiej uważają, że niepodległość Kosowa może posłużyć za precedens. Silna mniejszość węgierska zamieszkuje Słowację oraz Rumunię. Demokratyczny Związek Węgrów w Rumunii (UDMR), wchodzący w skład koalicji rządzącej w tym kraju, wydał po proklamowaniu przez Kosowo niepodległości komunikat, w którym wyraża przekonanie, że ”kraje świata powinny uznać powstałe dziś nowe państwo”.
Okrojone Hiszpania i Włochy?
Od dawna od Hiszpanii chce oderwać się Kraj Basków. W niedzielę autonomiczny rząd baskijski oświadczył, że przykład Kosowa pokazuje jak ”rozwiązywać problemy polityczne drogą demokracji i dialogu, przy respektowaniu woli obywateli”.
Zdaniem premiera Kraju Basków Juana Ibarretxe, ”w XXI wieku jest konieczne rozwiązanie konfliktu politycznego między Krajem Basków i Państwem Hiszpańskim”, co oznacza, że ”drogą dialogu, negocjacji i wzajemnego poszanowania, konieczne jest uznanie zdolności Narodu Baskijskiego do decydowania o swojej przyszłości”.
Niepodległości i wyjścia spod jurysdykcji Madrytu domagają się również Galicja i Katalonia. Oba regiony są odmienne językowo i kulturowo od reszty kraju.
We Włoszech może dojść do odłączenia się wysp: Sardynii i Sycylii, a także leżącego na północy kraju regionu Padania. W regionach tych od dawna istnieją silne separatyzmy.
UE coraz bardziej rozdrobniona
Francja może stracić Korsykę, a Wielka Brytania - Szkocję i Walię. Do podziału może dojść także w Belgii, od której chce oderwać się Flandria. W grudniu zeszłego roku belgijska telewizja publiczna przygotowała prowokację: podała, że flamandzka Północ ogłosiła niepodległość, a król Albert II wraz z królową Paolą uciekli z kraju wojskowym samolotem. Prowokacja miała na celu zwrócenie uwagi na problem podziału Belgii na niderlandzkojęzyczną Flandrię i francuskojęzyczną Walonię.
Po czerwcowych wyborach z 2007 roku Belgia przeżyła najpoważniejszy od lat 60. kryzys polityczny. W lipcowych wyborach parlamentarnych zwyciężyli Walończycy, jednak nie udało im się stworzyć rządu. Podobna sztuka nie udała się też dwukrotnie flamandzkiemu chadekowi Yves'owi Leterme'owi. W sprawę formowania rządu włączył się nawet sam król, który poprosił przywódcę flamandzkich chadeków i dwukrotnego premiera Guy Verhofstadta, by zakończył trwający od lipca kryzys parlamentarny i powołał rząd tymczasowy.
Kaukaz chce wykorzystać ”bałkański precedens”
Abchazja i Osetia Południowa, dwie separatystyczne republiki na terytorium Gruzji, zamierzają wkrótce zwrócić się do Rosji, Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP) i ONZ o uznanie swojej niepodległości. Zapowiedzieli to w poniedziałek na wspólnej konferencji prasowej w Moskwie ich prezydenci: Siergiej Bagapsz i Eduard Kokojty.
Kokojty oznajmił, że Osetia Południowa nigdy nie będzie częścią gruzińskiego państwa. - Swoją przyszłość widzimy tylko we wspólnocie z Rosją. Zawsze była ona, jest i będzie naszym głównym sojusznikiem - podkreślił.
Kokojty wskazał również, że niedzielna decyzja parlamentu w Kosowie to poważny precedens, który skłoni obie kaukaskie republiki do bardziej zdecydowanych działań.
Cicha zgoda Rosji
Abchazja, choć formalnie wchodzi w skład Gruzji, faktycznie uniezależniła się od niej po wojnie z lat 1992-93. Ma własny parlament, prezydenta, konstytucję, rząd, siły zbrojne i sądy. W 1999 roku jej parlament przyjął akt niepodległości, jednak Abchazja nie została uznana przez żadne państwo.
Secesję Abchazji, podobnie jak i Osetii Południowej, również próbującej od kilkunastu lat uniezależnić się od władz w Tbilisi, nieoficjalnie wspiera Rosja. W obu separatystycznych republikach jako siły pokojowe stacjonują rosyjskie wojska, a ok. 70 proc. mieszkańców obu regionów ma także rosyjskie obywatelstwo.
Rosja chętnie widziałaby również pod swoją ”opieką” ukraiński Krym, którego większość mieszkańców stanowi ludność rosyjskojęzyczna.
Autor: jk/ gak/k / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24