Charków od początku inwazji znajdował się pod rosyjskim ostrzałem. 14 maja Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że wojska rosyjskie wycofują się spod Charkowa. Dwa dni później w blisko 1,5-milionowym mieście został przywrócony ruch autobusów, trolejbusów i tramwajów.
Atak Rosji na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl >>>
Władze miasta szukały sposobu, by wznowić pracę podziemnej kolejki. Od początku wojny stacje charkowskiego metra pełniły rolę jednego z najważniejszych miejsc, gdzie przed intensywnymi bombardowaniami ukrywali się cywile. Także po wycofaniu się Rosjan z okolic miasta na stacjach nadal przebywali mieszkańcy, którzy w wyniku rosyjskich ostrzałów stracili swoje mieszkania i domy.
- Rakieta eksplodowała prawie nad nami, nasz dom zaczął się trząść. Myśleliśmy najpierw, by uciec na Zachód. Ale znaleźliśmy schronienie w metrze w Charkowie. Kiedy przyjechaliśmy w to miejsce, przyjęto nas jak rodzinę. Nie chcieliśmy już stąd wyjeżdżać - wspominała w rozmowie z telewizją 1+1 Kateryna, mieszkanka pobliskiego miasta Zołocziw. W metrze zamieszkała 15 marca, wraz z nastoletnim synem.
Mer miasta Ihor Terechow przekazał, że większość osób, które żyły w metrze, ukrywając się przed rosyjskimi atakami, zostało zakwaterowanych "na mniej ostrzeliwanych" osiedlach, ale część mieszkańców pozostaje pod ziemią, obawiając się powrotu do domów.
Metro w Charkowie na razie będzie kursowało w godzinach 7-19. Kursy będą rzadsze niż przed wojną.
Miasto chce uruchomić metro, ale niektórzy nie chcą się z niego wyprowadzić
Autorka/Autor: ft/adso
Źródło: tvn24.pl, 1+1.ua, PAP