Gdy w 2016 roku obejmował stanowisko szefa katalońskiego rządu, ominął fragmenty przysięgi mówiące o wierności hiszpańskiej konstytucji i królowi. Dzisiaj Carles Puigdemont pokazuje, że nie był to przypadek ani pusty gest. Ci, którzy go znają, zapewniają, że nie zależy mu na karierze politycznej. Ma tylko jeden cel: doprowadzić proces niepodległościowy Katalonii dalej niż ktokolwiek przed nim.
Choć to nie on rozniecił w Katalończykach niepodległościowy żar, ma szansę przejść do historii jako ten, który doprowadzi proces secesji tego regionu od Hiszpanii dalej niż ktokolwiek inny.
W hiszpańskich mediach łatwo znaleźć opinię, że Puigdemont został politykiem przez przypadek. Niewielu wątpi jednak w jego oddanie idei niepodległości Katalonii. Jest wierny swoim przekonaniom od lat. Według osób, które go znają, uchodzi za człowieka, która nie kieruje się ambicją polityczną i aby osiągnąć cel, gotów jest poświęcić nie tylko karierę, ale i wolność. Dla hiszpańskiego rządu jest ciężkim przeciwnikiem, bo działa tak, jakby nie miał nic do stracenia.
Od dziennikarza do polityka
Puigdemont przyszedł na świat w 1962 roku w sennym katalońskim miasteczku Amer, niedaleko Girony. Nie chciał iść w ślady ojca cukiernika i jeszcze jako nastolatek zaczął zajmować się dziennikarstwem. Studiował filologię katalońską, ale bardziej od nauki interesowała go praca. Został redaktorem naczelnym dziennika "El Punt", a w latach 1999-2002 dyrektorem Agencia Catalana de Noticias - agencji informacyjnej dostarczającej lokalnym mediom treści po katalońsku. Zawsze interesował go wizerunek Katalonii za granicą, o czym napisał książkę "Cata… què?". W 2004 roku razem z korespondentem "The Times" w Barcelonie założył anglojęzyczny portal Catalonia Today. Do dziś pracuje tam jego żona.
Z młodszą o piętnaście lat Marcelą Topor łączą Puigdemonta nie tylko zainteresowania zawodowe, ale i oddanie idei niepodległości Katalonii. Urodzona w Rumunii "pierwsza dama" nauczyła się podobno katalońskiego, zanim poznała kastylijski. Męża poznała w czasie festiwalu teatrów amatorskich w Gironie, na którym występowała jej grupa. W internetowej telewizji prowadzi anglojęzyczny program, w którym rozmawia z obcokrajowcami mieszkającymi w Katalonii. Para ma dwie córki.
Puigdemont od młodości działał w nacjonalistycznej katalońskiej partii Convèrgencia i Unió, nie zależało mu jednak na karierze. Ci, którzy go znają, mówią, że zawsze był zagorzałem zwolennikiem niepodległości i nie przeszedł typowej dla wielu katalońskich polityków ostatnich lat ewolucji od nacjonalizmu do separatyzmu.
Do regionalnego parlamentu trafił w 2006 roku. Start zaproponowano mu, bo z wyścigu z powodów osobistych wycofał się Carles Mascort. Rok później usiłował zostać burmistrzem Girony, jednak udało się to dopiero w 2011 roku. Zarzucano, że za jego rządów miasto stało się przyczółkiem niepodległościowców. Chciał, aby o Gironie było głośno – zależało mu, żeby w mieście kręcono odcinki "Gry o tron", zrewolucjonizował działanie biura prasowego, sprawnie wykorzystując media społecznościowe.
"Puigdi" twarzą hiszpańskiego kryzysu
Przeprowadzenie w 2014 roku głosowania w sprawie oderwania Katalonii od Hiszpanii doprowadziło do poważnych zawirowań na regionalnej scenie politycznej i okresu niestabilności. Jedyną opcją pozwalającą utrzymać rozpędzony niepodległościowy pociąg w ruchu była współpraca nacjonalistycznej koalicji z radykalnie lewicową partią Candidatura d’Unitat Popular (CUP). Dla przedstawicieli tej antykapitalistycznej formacji nie do zaakceptowania był natomiast przewodniczący Generalitat Artur Mas. Po trudnych negocjacjach polityk ustąpił, a jego miejsce zajął nieznany wcześniej szerzej Carles Puigdemont. Były burmistrz Girony objął władzę z przekonaniem, że zwycięstwo nacjonalistów w regionalnych wyborach daje mu mandat do poprowadzenia Katalonii ku niepodległości.
– To nie są czasy dla tchórzy – zapowiadał, gdy w styczniu 2016 roku obejmował władzę.
W czasie inauguracji jako pierwszy w historii szef katalońskiego rządu nie wspomniał o wierności hiszpańskiej konstytucji ani królowi. Krytycy zarzucają mu, że jego ideologiczne zacietrzewienie uniemożliwia jakiekolwiek negocjacje. Najbardziej zagorzali zwolennicy postrzegają go natomiast jako oddanego idei niepodległości męczennika.
Miejsce w historii "Puigdi" – jak nazywają go znajomi – już sobie zapewnił. Największy kryzys w Hiszpanii od dekad ma jego twarz.
Autor: Katarzyna Guzik/adso / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: president.cat