Premier Bułgarii Bojko Borysow wyraził "silnie zaniepokojenie rewanżyzmem i spiralą przemocy" w Turcji po próbie wojskowego zamachu stanu, do której doszło w nocy z piątku na sobotę.
Na swoim profilu na Facebooku Borysow napisał, że "tak jak wybory są jedynym demokratycznym sposobem zmiany władzy, tak sprawiedliwy proces sądowy jest jedynym rozsądnym sposobem dotarcia do prawdy". "Przemoc rodzi przemoc, pokoju nie da się osiągnąć wojną i zabójstwami. Liczę na to, że te wstrząsające wydarzenia w Turcji, które doprowadziły do setek niewinnych ofiar, pokażą nam, czego powinniśmy się wystrzegać" - napisał.
Według bułgarskiego premiera "na takie wydarzenia należy odpowiadać demokratycznie, zgodnie z prawem i przestrzegając praw człowieka".
Zaniepokojona Bułgaria
W ostatnich tygodniach Borysow kilkakrotnie mówił z zaniepokojeniem o zagrożeniach wojskowych w regionie Bałkanów i Morza Czarnego, opowiadając się za złagodzeniem napięcia. Zaproponował demilitaryzację Morza Czarnego. Dzień po nieudanym zamachu stanu w Turcji Borysow spotkał się z tureckim ambasadorem Suleymanem Gokce, który zapewnił go, że Turcja zwiększy ochronę wspólnej granicy i nie dopuści do nasilenia się presji migranckiej. W poniedziałek minister obrony Nikołaj Nenczew po inspekcji granic stwierdził, że nie doszło do zwiększenia liczby prób nielegalnego przekroczenia granicy.
W poniedziałek turecki ambasador w wywiadzie dla telewizji Nowa, komentując liczne zatrzymania przeciwników władz w swoim kraju, oświadczył, że aresztowania sędziów i prokuratorów były zaplanowane wcześniej i przygotowania do nich były w toku. - Przedstawiciele władzy sądowniczej wykorzystali wojsko, żeby ich uniknąć – powiedział ambasador. - Mówimy o terrorystycznej organizacji, która próbowała opanować państwo - tłumaczył. - W Turcji mamy wojsko, liczące 650 tys. osób, mamy 4 tys. generałów; liczba tych, którzy próbowali dokonać puczu, wynosiła kilka tysięcy – wskazał.
Autor: mtom / Źródło: PAP