Prezydent Bułgarii Rumen Radew oznajmił we wtorek, że wycofuje poparcie dla gabinetu premiera Bojko Borisowa. Ocenił, że działania rządu prowadzą do rozpadu państwowości. Premier skomentował, że prezydentowi "puściły nerwy z powodu problemów z prokuraturą".
Zdaniem prezydenta Rumena Radewa centroprawicowy rząd Bojko Borisowa nie działa w interesie bułgarskich obywateli, a kraj dotknął najbardziej niebezpieczny kryzys w historii trwającej od 30 lat transformacji politycznej.
- Jesteśmy świadkami ostrego kryzysu na wszystkich szczeblach. Brakuje woli do walki z korupcją i malwersacjami. Systematyczne naruszanie prawa i zasad moralnych doprowadziło do paraliżu wielu systemów socjalnych i instytucji - ocenił Radew.
"Handluje się nawet suwerennością kraju"
Prezydent przypomniał o kryzysie w mieście Pernik, którego mieszkańcy od ponad dwóch miesięcy są pozbawieni regularnych dostaw wody. Powiedział także o masowym spalaniu importowanych z zagranicy odpadów zatruwających powietrze. - Bułgaria nie jest śmietniskiem i nikt nie ma prawa narażać na ryzyko zdrowia obywateli, aby mała grupa biznesmenów czerpała z tego zyski, korzystając z protekcji państwa – powiedział.
- Ustawodawstwo staje się w zakładnikiem interesów lobbystów, a tymczasem ubóstwo i nierówności społeczne pogłębiają się. Handluje się nawet suwerennością kraju w imię ochrony własnych interesów – podkreślił prezydent.
Według głowy państwa instytucje, które mają bronić prawa, nie przestrzegają go i przekształcają się w instrument władzy, który narusza wolności obywatelskie.
- Wszystkiemu temu należy położyć koniec - ocenił Radew i wezwał Bułgarów do zjednoczenia się dla dobra państwa. Dodał, że stanie u boku obywateli w walce o ich prawa.
Immunitet prezydenta kwestionowany przez prokuraturę
Radew wystosował apel tydzień po zakwestionowaniu przez prokuraturę konstytucyjnego immunitetu prezydenta i opublikowaniu nagrania z podsłuchu, mającego świadczyć o ciążącym na nim konflikcie interesów.
Zdaniem ekspertów prawnych podsłuchiwanie głowy państwa i publikowanie nagrań jest sprzeczne z prawem i grozi za to kara pozbawienia wolności do lat pięciu. W sprawie, której dotyczyły udostępnione nagrania, powołana przez parlament komisja uznała w sierpniu 2019 roku, że konfliktu interesów nie było.
Premier: prezydentowi puściły nerwy
Premier Bojko Borisow w odpowiedzi na oświadczenie prezydenta stwierdził, że szef państwa nie wybierał rządu, więc jego stanowisko w sprawie zaufania do gabinetu nie ma znaczenia. - Nie mamy punktów styczności z urzędem prezydenta - podkreślił. Zdaniem Borisowa prezydentowi "puściły nerwy z powodu problemów z prokuraturą".
Oświadczenie prezydenta o wycofaniu politycznego poparcia dla rządu nie ma mocy prawnej. Prezydent zgodnie z konstytucją ma ograniczone uprawnienia, a jego weto parlament może odrzucić zwykłą większością.
Prezydent Radew od objęcia urzędu pozostaje politykiem o najwyższym, ponad 50-procentowym poparciu w kraju.
Autorka/Autor: pp//rzw//kwoj
Źródło: PAP