W niedzielę Brazylijczycy zagłosują w drugiej turze wyborów prezydenckich. Napięcie w kraju sięga zenitu, finał kampanii naznaczony był przemocą. W piątek w Sao Paulo nieznani sprawcy zastrzelili Reginaldo Camilo dos Santosa - polityka Partii Pracujących.
W drugiej turze wyborów zmierzą się były prezydent Luiz Inacio Lula da Silva i obecnie urzędujący prezydent Jair Bolsonaro. Brazylijczycy wybiorą prezydenta na czteroletnią kadencję. Głosowanie rozpocznie się o godzinie 12 czasu polskiego i potrwa do 21 czasu polskiego.
Pierwsza tura odbyła się 2 października. Lula niemal zwyciężył, przekonując do siebie 48 procent wyborców. Jednak ponieważ nie zdobył 50-procentowego poparcia, potrzebna jest druga tura.
Sondaże prognozują zbliżony wynik, ale faworytem pozostaje Lula. W najnowszych sondażach przed niedzielnymi wyborami ma poparcie na poziomie 48,4 procent, a jego przeciwnik może liczyć na 44 procent "z tendencją do wzrostu poparcia".
Tragiczny finał kampanii - zastrzelono lewicowego polityka
Komentatorzy wskazują, że to najbardziej polaryzujące wybory w Brazylii od 1985 roku, kiedy kraj stał się demokratyczny.
Finał kampanii przed drugą turą stał pod znakiem mowy nienawiści i przemocy. W stanie Sao Paulo zginął polityk Partii Pracujących, której przewodzi Lula.
Jak podała lokalna policja, do zdarzenia doszło w piątek w pobliżu miejsca zamieszkania Reginaldo Camilo dos Santosa, do którego nieznani sprawcy oddali strzały z samochodu. Tragiczne zdarzenie miała poprzedzić sprzeczka dotycząca niedzielnych wyborów.
CZYTAJ WIĘCEJ: Polityk obrzucił policjantów granatami, ostrzelał radiowóz z karabinu. Został aresztowany
Główne postulaty kandydatów
Podczas bieżącej kampanii Lula podkreślał konieczność zwiększenia pomocy socjalnej, wprowadzenia programu umorzenia długów, zwiększenia podatków dla najbogatszych i zatrzymania wylesiania Amazonii.
Bolsonaro skupił się na kwestii zwiększenia wydobycia surowców naturalnych, prywatyzacji spółek publicznych i generowaniu bardziej zrównoważonej energii w celu obniżenia cen. We wrześniu zapewnił, że jeśli wygra wybory, do Sądy Najwyższego wybierze sędziów, którzy sprzeciwiają się legalizacji aborcji.
Źródło: PAP