Brak dostępu do bagaży i leków. Ciężkie chwile Polaków na lotnisku na Rodos

Źródło:
TVN24
Turystka z Polski o sytuacji na lotnisku na Rodos
Turystka z Polski o sytuacji na lotnisku na Rodos TVN24
wideo 2/10
Turystka z Polski o sytuacji na lotnisku na Rodos TVN24

Na greckiej wyspie Rodos trwa walka z pożarami. Na lokalnym lotnisku wielu turystów z Polski oczekuje na powrót do kraju. - Nie mamy dostępu do leków. Dzieci wymiotują, bo nie mają swoich leków - mówiła w TVN24 pani Magdalena, która z rodziną oczekuje na lot do domu. Tłumaczyła, że godzinę wylotu przekładano już kilkukrotnie. - Nikt nic nie wiedział, kompletnie zero informacji - powiedziała.

Rodos płonie od prawie tygodnia. Do tej pory ewakuowano już ponad 30 tysięcy osób, co jest największą operacją ewakuacyjną, jaką kiedykolwiek przeprowadzono w Grecji. Na miejscu nadal jest wielu Polaków, którzy spędzali wakacje na wyspie i jak najszybciej starają się znaleźć lot powrotny do domu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Grecja w ogniu. Zobacz mapę pożarów

Turystka na Rodos: dzieci wymiotują, bo nie mają swoich antybiotyków

Jedną z turystek, która wraz z rodziną utknęła na lotnisku na Rodos, jest pani Magdalena. Ich samolot miał opuścić wyspę w poniedziałek po godzinie 16, jednak do tej pory się to nie stało. - Od 15 jesteśmy na lotnisku. Normalnie zostaliśmy odebrani z hoteli, cały samolot, około stu osób - relacjonowała kobieta.

Do planowanego wylotu nie doszło. - Zaczęliśmy się pytać, nikt nic nie wiedział, kompletnie zero informacji - powiedziała. Dodała, że biuro podróży po dwóch godzinach przekazało informację, że lot odbędzie się o 1.30 w nocy.

"Chaos, ewakuacja, dezinformacja". Na Kontakt 24 przesyłacie swoje relacje z Grecji

Turyści na lotnisku śpią na kartonach

- O godzinie 1 zaczęliśmy panikować z tego względu, bo zawsze jak wylatujemy, to przychodzi obsługa, otwierają bramki, sprawdzają paszporty. Niczego (takiego - red.) kompletnie nie było. Później to zostało odwołane - mówiła.

Pani Magdalena wyjaśniła, że pasażerowie są pozbawieni swoich bagaży. - Nie mamy dostępu do leków. Dzieci wymiotują, bo nie mają swoich leków. Ludzie są tutaj starsi, też potrzebują swoich różnych rzeczy - dodała.

CZYTAJ TEŻ: Pożary w Grecji. Jakie prawa ma turysta?

- Na lotnisku jeden burger z frytkami kosztuje 15 euro. Oni dali nam vouchery 8 euro na osobę. (…) Nie każdy ma pieniądze odłożone, niektórzy nie mają tych pieniędzy, żeby kupić butelkę wody, cokolwiek - relacjonowała kobieta.

Na zdjęciach nadsyłanych TVN24 widać, że na lotnisku ludzie śpią na kartonach, przykryte folią.

Duszący dym, porzucone walizki, uciekanie piechotą, z dziećmi, w pełnym w słońcu. Część Polaków w kraju

Autorka/Autor:ft / prpb

Źródło: TVN24