Turyści ewakuowani z wyspy Rodos wylądowali na Okęciu. Opowiadają o ucieczce przed pożarami

Źródło:
PAP

W poniedziałek przed północą na lotnisku Chopina w Warszawie wylądował samolot z pasażerami z greckiej wyspy Rodos. Wśród nich byli turyści, którzy z wyspy uciekli przed pożarem. Tymczasem Narodowa Służba Meteorologiczna Grecji ostrzega przed kolejną falą upałów, które nawiedzają kraj z przerwami od 12 lipca. W środę, zwłaszcza we wschodnich częściach Grecji, temperatura może sięgnąć 45 stopni Celsjusza.

Rodos płonie od prawie tygodnia. Do tej pory ewakuowano już ponad 30 tys. osób, co jest największą operacją ewakuacyjną, jaką kiedykolwiek przeprowadzono w Grecji. Na miejscu nadal jest wielu Polaków, którzy spędzali wakacje na wyspie i jak najszybciej starają się znaleźć lot powrotny do domu.

Turyści opuszczający samolot byli zmęczeni, ale na wielu twarzach widać było uczucie ulgi. Wśród nich byli zarówno młodzi ludzie jak i rodziny z dziećmi. Niektóre dzieci były malutkie i jechały w wózkach.

- Z daleka widzieliśmy dym nad budynkami. Na lotnisku w Grecji dużo ludzi nadal czeka na samoloty. Widziałem, że rozdawano dużo wody wszystkim potrzebującym. Odbywało się to bardzo sprawnie i szybko - powiedział młody mężczyzna, który na Rodos wyjechał na urlop.

Relacje turystów po powrocie z Rodos

Pożar na wyspie wybuchł dziesięć kilometrów od miejsca pobytu pana Tomasza. - Było tragicznie. Ludzie uciekali i szli po kilkanaście kilometrów na piechotę w pełnym słońcu, bez wody, całymi rodzinami, z dziećmi. Kiedy dotarli do hotelu, w którym przebywałem, to otrzymali pomoc. Potem zapaliła się kolejna wyspa Korfu i trzeba było uciekać - podkreślił i dodał, że osoby, które dotarły do hotelu, mówiły że "nikt ich nie informował, co się dzieje, co mają robić i gdzie szukać pomocy".

- Jednak lokalni mieszkańcy bardzo pomagali. Były kremy na słońce, dla dzieci pieluchy, mleko. Podobnie było na lotnisku, gdzie nadal jest masa ludzi i mam nadzieję, że wrócą bezpiecznie do kraju - powiedział.

Siostra pana Tomasza podkreśliła, że nie była informowana w hotelu o tym, co się dzieje na wyspie i jakie jest zagrożenie. - Sami w internecie szukaliśmy informacji, ale w naszym hotelu było bezpiecznie. Przekwaterowano do nas jedną panią, która szła niemal osiem kilometrów nie mając nic i pomagali jej tylko Grecy - przekazała. Według niej na lotnisku było dużo osób bez biletów lotniczych.

"Najgorszy okazał się jednak dym, który nas przyduszał"

Pan Michał na wakacje na Rodos pojechał z całą rodziną oraz znajomymi. - Dzięki Bogu jesteśmy już w domu. Biuro podróży, które nas tam wysłało nie odbierało telefonu, a kiedy w końcu udało nam się tam dodzwonić, to powiedzieli, że jesteśmy teraz pod opieką rządu greckiego – wspomniał.

- W sobotę trafiliśmy do takiego centrum pomocy zorganizowanego w hali sportowej - powiedział i podkreślił pomoc otrzymaną od Greków. - Mieszkańcy sami przywozili jedzenie, materace, zabawki dla dzieci - dodał.

Jego zdaniem wiatr jest bardzo silny i gorący, co utrudnia przeprowadzanie akcji ratunkowej oraz gaszenie pożaru. - Bardzo bałem się paniki, która mogłaby wybuchnąć, ale nic takiego się nie stało. Najgorszy okazał się jednak dym, który nas przyduszał - dodał. Przekazał, że ludzie którzy szli kilkanaście kilometrów plażą do bezpieczniejszego miejsca, porzucali swoje walizki, aby było im lżej iść.

Pożary na Rodos

Pożar na Rodos doprowadził do największej ewakuacji w historii Grecji - poinformowała w niedzielę grecka policja. Do tej pory ewakuowano już ponad 30 tys. osób, z czego łodziami 3 tys. osób.

Na ulicach gromadzą się nadal duże grupy oczekujących na przewiezienie ich do bezpiecznych miejsc. Nie ma na razie informacji o ofiarach śmiertelnych pożarów - podaje Reuters. Na wyspę dotarły posiłki i teraz z pożarem walczy już 250 strażaków, wspieranych z powietrza przez 15 samolotów i śmigłowców.

W Atenach rząd powołał przy resorcie spraw zagranicznych specjalny sztab kryzysowy, który będzie kierował akcją ewakuacji zagranicznych turystów. Greckie ministerstwo infrastruktury i transportu poinformowało, że w poniedziałek wykonano 21 lotów ewakuacyjnych z ogarniętej pożarami wyspy Rodos.

Premier Grecji Kyriakos Micotakis powiedział w parlamencie, że przez kilka następnych tygodni kraj musi być w ciągłej gotowości. - Jesteśmy w stanie wojny, odbudujemy to, co straciliśmy - dodał. - Kryzys klimatyczny już tu jest, objawi się wszędzie w basenie Morza Śródziemnego większymi katastrofami - poinformował.

Ostrzeżenia przed ekstremalnymi temperaturami

Greccy meteorologowie informują, że we wtorek 25 lipca w głębi kraju temperatury będą oscylowały od 40 do 42 st. C. Na Wyspach Jońskich, wschodnich wyspach znajdujących się na Morzu Egejskim i południowej Krecie, słupki rtęci pokażą od 39 do 41 st. C.

Z kolei w środę, 26 lipca, we wschodnich częściach kraju temperatura może wynieść nawet 45 st. C. Narodowa Służba Meteorologiczna Grecji przewiduje, że w czwartek, 27 lipca, temperatura w całym kraju spadnie do ok. 35-37 st. C.

Autorka/Autor:asty/adso

Źródło: PAP