Jeszcze nie uporano się z katastrofą ekologiczną w Zatoce Meksykańskiej, a już nad BP zbierają się kolejne czarne chmury. Senat USA przesłucha przedstawicieli koncernu w kwestii domniemanych nacisków, które firma wywierała na władze brytyjskie w sprawie zwolnienia libijskiego terrorysty zamieszanego w zamach na samolot nad Lockerbie. W 1988 r. zginęło w nim 270 osób.
O przesłuchaniu, które odbędzie się 29 lipca poinformowała Komisja Spraw Zagranicznych Senatu USA. Tematem będą naciski koncernu na rząd w Londynie dotyczące zwolnienia Abdelbaseta al-Megrahiego. Miało to pomóc BP w podpisaniu z władzami libijskimi kontraktu na wydobycie ropy z dna morskiego.
Zwolniony z więzienia
Libijczyk był jedyną osoba skazaną za ten atak. Otrzymał karę 27 lat więzienia, ale w ubiegłym roku wypuszczono go po ośmiu latach za kratami.
Naciski giganta
Brytyjski dziennik "The Guardian" podał w czwartek, że koncern BP przyznał wcześniej tego dnia, że naciskał na rząd brytyjski w sprawie transferu więźnia do Libii. Powodem były przedłużające się negocjacje z Libijczykami w sprawie projektu wydobywania ropy u wybrzeży tego kraju.
Według dziennika przedmiotem dociekań amerykańskiej komisji senackiej może być też handel bronią między Libią a Wielką Brytanią, który zdaniem dziennika nasilił się po zwolnieniu Meghariego z więzienia.
Krwawy zamach
Wybuch bomby rozerwał samolot linii PanAm 21 grudnia 1988 roku. Zginęli wszyscy ludzie, którzy byli na pokładzie oraz 11 mieszkańców Lockerbie. W sumie śmierć poniosło 270 osób.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24