Latający robot wielkości F-16, startujący automatycznie z pokładu lotniskowca i również bez pomocy człowieka na nim lądujący. To nie wizja sci-fi, ale roku 2013 - według US Navy i koncernu Northrop Grumman. Przyszłość należy do zaawansowanych robotów. Niestety przy użyciu tych mniej zaawansowanych już są popełniane błędy, kosztujące ludzkie życie.
Zaprezentowana wizja przyszłości dotyczy harmonogramu lotów testowych najnowszego bezpilotowca US Navy, X-47B. Pierwszy prototyp już odbył kilka prób w powietrzu. Jest to pierwszy tak zautomatyzowany samolot bezpilotowy. Maszyna obecnie przechodzi testy w bazie Edwards. Wykonano już trzy loty. Drugi prototyp jest w trakcie budowy i ma zacząć próby jesienią.
Jedno kliknięcie i gotowe
X-47B jest z wielu powodów unikalny. To pierwszy latający robot wyposażony w silnik odrzutowy, zbudowany w technologii stealth, który pomyślnie wzbił się w powietrze. W przyszłości ma być również uzbrojony i być zdolny do walki powietrznej, bombardowania oraz przeprowadzania misji zwiadowczych. Ponadto miałby móc przeprowadzać automatyczne tankowanie w powietrzu.
Docelowo X-47B ma automatycznie startować i lądować z lotniskowców. Udział człowieka ma być w tej operacji minimalny. - Kliknięcie myszką na komendzie "Start", potem kliknięcie myszką na komendzie "Powrót" - twierdzi szef programu X-47B w NG. Doprowadzenie do tego jest złożonym zadaniem. Obecnie lądowanie na małych i chybotliwych pokładach lotniskowców to domena świetnie wyszkolonych pilotów.
Pierwsze testy lądowań w warunkach zbliżonych do tych na morzu, odbędą się w przyszłym roku na lądzie. Pierwsza prawdziwa "mokra" próba ma mieć miejsce w pierwszej połowie 2013 roku. Odpowiednie oprzyrządowanie zamontowano już podczas ostatniego remontu na lotniskowcu atomowym USS Eisenhower.
Niebezpieczna automatyzacja?
Dążenie do jak największej automatyzacji i wprowadzenia do służby uzbrojonych robotów, oznacza jednak nowe problemy. Nieuniknione są błędy w służbie bezzałogowców. Do precedensowego dla Amerykanów wypadku doszło niedawno w Afganistanie.
Podczas starcia z rebeliantami w prowincji Helmand, dwóch amerykańskich marines zostało zabitych przez rakietę wystrzeloną z pokładu bezzałogowego drona Predator. Obsługujący go piloci, siedzący w odległej o tysiące kilometrów bazie w USA, najprawdopodobniej popełnili błąd w ocenie sytuacji na monitorach. To pierwszy wypadek z użyciem bezzałogowca w historii.
Oczywiście nie był to pierwszy przypadek ostrzelania błędnego celu, skutkujący śmiercią niewinnych ludzi. Do podobnych wypadków dochodzi dość regularnie w Afganistanie i Pakistanie, gdzie bardzo aktywnie działają bezzałogowe samoloty USA.
Ale teraz po raz pierwszy Amerykanie zabili własnych żołnierzy przy pomocy zdalnie sterowanej maszyny. Wojsko wszczęło śledztwo mające wyjaśnić wypadek.
Źródło: tvn24.pl na podstawie kilku stron internetowych
Źródło zdjęcia głównego: US Navy