Opozycja na Białorusi widzi światło w tunelu - jest mocna aktywizacja, której dawno nie było. Mają nadzieję, że po 26. latach rządów Łukaszenki, w końcu dojdzie do zmiany. Wiara jest ogromna, bo frustracje coraz większe - z drugiej strony, wielu nie wierzy w uczciwe wybory. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W większości krajów świata tysiące osób obecnych przedwyborczym wiecu opozycjonisty nie byłby niczym nadzwyczajnym, ale na Białorusi dawno nie było takiego poruszenia wśród opozycji i jej zwolenników. Obecni na wiecu mówią zgodnie, że chcą zmian.
- Ludzie nie chcą już żyć w nędzy. Chcą żyć w wolnym kraju, gdzie nie wyłapują ich na ulicy, nie wsadzają do milicyjnych furgonetek i nie wsadzają do więzienia z wymyślonego powodu - mówi kandydatka na prezydenta Białorusi Swiatłana Cichanouska, która stała się twarzą nadziei białoruskiej opozycji.
"Nastroje buntu rozlewają się już na całą Białoruś"
W wyborach prezydenckich regularnie od 26 lat wygrywa Aleksander Łukaszenka. Niezależni obserwatorzy, jeśli są dopuszczani do obserwowania białoruskich wyborów, regularnie mówią o fałszerstwach. Dlaczego więc teraz tak często powtarzają się słowa: nadzieja i zmiana? - To połączenie desperacji i frustracji - mówi Michał Potocki z "Dziennika Gazety Prawnej". - Ludzie mają absolutnie dosyć. Jest całe pokolenie Białorusinów, którzy nie znają niczego innego poza Łukaszenką - zwraca uwagę Agnieszka Romaszewska-Guzy z Telewizji Biełsat.
Eksperci mówią też raczej o naiwności, bo na szybką i pełną zmianę nadziei nie ma, ale światełko w tunelu widać. - Nastroje buntu rozlewają się już na całą Białoruś, to nie jest już wyłącznie Mińsk - uważa Michał Kacewicz z "Newsweeka" i Telewizji Biełsat. Wiary w sukces zdają się na razie nie zmieniać represje - w ostatnich kilkunastu dniach zatrzymano ponad tysiąc osób.
- Trudno zmierzyć determinację ludzi. To jak gradobicie, burza. Wiadomo, że będzie, ale czy to drzewo zostanie złamane, to trudno przewidzieć - mówi Agnieszka Romaszewska-Guzy. - Jest duży znak zapytania, co się wydarzy w noc wyborczą: ile ludzi wyjdzie na ulicę? Bo że wyjdą, to jest w zasadzie pewne. Jak zareaguje władza? Czy użyje siły, a jeśli jej użyje, czy będą to pałki czy broń? Tutaj jest dużo znaków zapytania, które mogą sprawić, że 10 sierpnia rano obudzimy się w nowej rzeczywistości - dodaje Michał Potocki.
Paradoksalnie - te wybory Łukaszence może być jeszcze łatwiej sfałszować. Pod pretekstem zagrożenia koronawirusem nie zostaną wpuszczeni obserwatorzy ani zagraniczni dziennikarze. Z kolei przedstawiciele światowych mediów, którzy są na miejscu, dostali ostrzeżenie, żeby lepiej nie relacjonować antyrządowych protestów.
- Pozwólmy dziennikarzom wejść na pole, na którym naprawdę toczy się dziś bitwa, walka o zbiory. Na naszych polach są rekordowe zbiory. Filmuj, pisz i zrób zdjęcie kombajnu - sugeruje Aleksandr Łukaszenka.
"Obawy, że proporcje sympatii się odwróciły, są bardzo silne"
W wyborach początkowo Łukaszenka miał mieć dwóch liczących się kontrkandydatów: Wiktora Babarykę i Walerego Capkałę. Pierwszego wsadził do więzienia, drugiego zmusił do ucieczki z kraju. - Mąż Swietłany Ciechanouskiej, znany bloger, też został aresztowany. W ten sposób [Łukaszenka - przyp. red.] pozbył się trzech kontrkandydatów, zostawił kobietę bo uważał, że kobieta jest niegroźna, a tu się okazuje, że jednak jest groźna - przekazuje Agnieszka Romaszewska-Guzy.
Swiatłana, która jeszcze dwa miesiące temu nie miała nic wspólnego z polityką, porywa tłumy i - zdaniem obserwatorów - zaczęła wzbudzać też obawy u Łukaszenki. - W telewizji powiedziała, że większość Białorusinów jest przeciwko Łukaszence, to jego administracja zamieściła filmik, w którym pokazano jak tłum ludzi wita Łukaszenkę. Obawy, że proporcje sympatii się odwróciły, są bardzo silne. Jednocześnie prowadzona jest kampania terroru i zastraszania - podkreśla Michał Kacewicz.
W środę doszło też do niecodziennego zatrzymania - w Mińsku policja aresztowała Rosjan z tak zwanej Grupy Wagnera. Według rządowych mediów to bojownicy prywatnej firmy wojskowej, którzy przeniknęli na Białoruś, by zdestabilizować sytuację przed wyborami. Po tym wydarzeniu prezydent Łukaszenka zwołał specjalne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i zażądał wyjaśnień od Rosji.
Źródło: TVN24