Codziennie na całym świecie od kilku do kilkunastu samolotów ląduje awaryjnie w związku z różnego rodzaju problemami technicznymi. Zdecydowana większość z nich kończy się szczęśliwie. Nawet jeśli lądowanie przebiega w tak dramatycznych okolicznościach jak to wtorkowe w Warszawie. Grunt to świetnie wyszkoleni piloci.
- To, że wysiada jeden silnik to nic niezwykłego, ale to, że wysiadły dwa naraz to przypadek jeden na milion - mówił pewien ekspert oceniający lot Airbusa z 2009 roku, kiedy maszyna po zderzeniu ze stadem ptaków straciła oba mechanizmy i jej kapitan został zmuszony do lądowania na rzece Hudson.
Podobnych sytuacji, w których z beznadziejnego wydawałoby się położenia dzięki opanowaniu pilotów udaje się wyjść cało z opresji są dziesiątki. Przekonali się o tym też polscy turyści i nie tylko ci lecący we wtorkowy poranek z USA do Warszawy, ale też wczasowicze opuszczający egipską Hurgadę w 2007 r. Z powodu awarii układu elektrycznego pilot postanowił lądować w Stambule. Zatrzymał się 50 metrów przed olbrzymim rowem i autostradą.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24