Badania toksykologiczne oskarżonego o zamordowanie dwóch osób Austina Harrouffa nie wykazały śladów substancji halucynogennych ani narkotyków syntetycznych - wynika z przedstawionego w środę raportu. Ze względu na makabryczne szczegóły zbrodni policja spekulowała, że 19-letni student mógł zażyć tzw. flakkę, wyjątkowo niebezpieczny środek, nazywany czasem "pięciodolarowym obłędem".
Do zabójstwa doszło w sierpniu na Florydzie. 19-letni student Uniwersytetu Stanowego Florydy Austin Harrouff jadł z rodziną kolację w restauracji. Zachowywał się dziwnie, był rozdrażniony, a w pewnym momencie opuścił lokal. Zaniepokojeni jego zachowaniem bliscy próbowali odszukać chłopaka, jednak nie udało się odnaleźć go na czas. Niecałą godzinę później policja otrzymała zgłoszenie o ataku, do jakiego doszło w garażu jednego z domów w miejscowości Tequesta. 53-letnia Michelle Mishcon i 59-letni John Stevens mieszkali niedaleko restauracji, z której wyszedł Harrouff.
"Pomóżcie mi, zjadłem coś niedobrego"
Gdy na miejscu pojawiła się zastępczyni szeryfa, zastała 19-latka bez koszuli wciąż pastwiącego się nad jedną ze swoic ofiar, wcześniej brutalnie zadźganej nożem. William Snyder, szeryf hrabstwa Martin, relacjonował, że Harrouff "gryzł i usuwał zębami kawałki twarzy ofiary". Policjantka użyła paralizatora, ale nie odniosło to żadnego skutku. Na miejscu pojawili się inni funkcjonariusze i policyjny pies. Nawet z ich pomocą trudno było jednak odciągnąć 19-latka od zwłok.
Zdaniem prokuratorów, ofiary wybrał przypadkowo i zabił je z zimną krwią. Harrouff jest także oskarżony o ugodzenie nożem sąsiada, który chciał pomóc ofiarom.
Jak wynika z dokumentów ze śledztwa, Harrouff powiedział funkcjonariuszom: - Pomóżcie mi, zjadłem coś niedobrego. Następnie miał wypluwać kawałki mięsa, przyznając, że to ludzkie fragmenty. Zgodnie z dokumentami chłopak błagał policjantów, by go zabili, bo - jak mówił - nie zasługuje na to, by żyć.
To nie wina "pięciodolarowego obłędu"
Ze względu na makabryczne szczegóły zbrodni oraz fakt, że chłopak wykazywał się ponadprzeciętną siłą, policja podejrzewała, że mógł być pod wpływem narkotyków. Wstępne wyniki badań nie wykazały w moczu ani krwi Harrouffa śladów żadnej z popularnych substancji, takich jak kokaina, heroina czy marihuana. Spekulowano jednak, że 19-latek mógł zażyć trudniejszą do wykrycia substancję, np. wyjątkowo niebezpieczną flakkę.
Syntetyczny narkotyk pojawił się na Florydzie kilka lat temu. Zyskał nazwę "pięciodolarowego obłędu". Powoduje halucynacje, psychozę, a ci, którzy go zażywają, stają się nadzwyczaj silni.
Za przygotowanie nowego, dokładniejszego raportu z badań toksykologicznych Harrouffa odpowiedzialne było laboratorium FBI w Quantico w Wirginii. W organizmie 19-latka nie odnaleziono jednak substancji halucynogennych. Nie znaleziono także dowodów na obecność flakki ani innych syntetycznych środków. Harrouff miał śladowe ilości THC i alkohol. Tuż po tragicznych wydarzeniach chłopak trafił do szpitala z powodu poparzenia przełyku, co najprawdopodobniej było skutkiem wypicia rozpuszczalnika w garażu zamordowanego małżeństwa.
Prawniczka Harrouffa Nellie King oświadczyła, że Harrouff "zmaga się z poważną chorobą psychiczna". Podobnie wypowiadał się ojciec 19-latka Wade, który w programie telewizyjnym tłumaczył, że czyny syna były spowodowane nieleczonymi zaburzeniami.
Zgodnie z raportami policyjnymi ujawnionymi w środę rodzina i przyjaciele Harrouffa powiedzieli śledczym, że chłopak zachowywał się dziwnie w dniach i godzinach poprzedzających zabójstwo. Jego matka mówiła, że twierdził, iż ma nadprzyrodzone mocy i został przysłany, by pomagać ludziom. Przyjaciel 19-latka relacjonował z kolei, że któregoś dnia powiedział, iż jest pół-człowiekiem, pół-zwierzęciem.
Harrouff przebywa obecnie na oddziale medycznym w hrabstwie Martin. W zeszłym tygodniu nie przyznał się do zarzutów morderstwa pierwszego stopnia, usiłowania morderstwa pierwszego stopnia i kradzieży.
Autor: kg\mtom / Źródło: Miami Herald, tvn24.pl