Sto tysięcy demonstrantów krzyknęło NEIN dla atomu w stolicy Niemiec. Protestowali przeciwko rządowym planom przedłużenia życia elektrowni atomowych średnio 12 lat. Popierani przez największe partie lewicowe protestujący odcięli rządową dzielnicę Berlina, otaczając ją żywym łańcuchem z ludzi.
Protest odbywał się pod hasłami "Energia atomowa: nie, dziękuję!" i "Energia atomowa: koniec natychmiast!". Przeciwnicy tej formy wytwarzania energii zjechali do Berlina ze wszystkich stron Niemiec.
Na ulicach Berlina protestowało około 100 tys. osób. To duży sukces, bo według wczorajszych zapowiedzi organizatorów miało ich być dwa razy mniej. Dla demonstrantów spoza Berlina niemiecka kolej podstawiła specjalna pociągi i ponad 200 autobusów.
Marsz z dworca w kierunku centrum zakończył się utworzeniem ludzkiego łańcucha wokół rządowej dzielnicy Berlina. Demonstrację poparły trzy partie parlamentarne: socjaldemokratyczna SPD, Zieloni i radykalna lewica Die Linke. W marszu biorą udział ich najważniejsi politycy, m.in. szef Socjaldemokratów Sigmar Gabriel.
Prezent dla energetyki
Przed niespełna dwoma tygodniami kanclerz Angela Merkel zadecydowała, że niemieckie elektrownie atomowe będą mogły nadal działać po 2021 roku. Według porozumienia zawartego jeszcze w 2000 roku pomiędzy koalicją rządzącą a firmami energetycznymi miały one zostać wtedy zamknięte.
Decyzja kanclerz oznacza, że 17 niemieckich elektrowni atomowych będzie mogło pracować dłużej średnio o 12 lat. Partie opozycyjne nazywają ją prezentem dla energetycznych gigantów kraju - firm E.ON, RWE, EnBW i niemieckiego oddziału szwedzkiego Vattenfalla.
Merkel chciałaby przyjąć tę decyzję z pominięciem izby wyższej parlamentu - Bundesratu, w którym koalicja nie ma już przewagi większości głosów. Opozycja już teraz zapowiada, że zaskarży taką decyzję do trybunału konstytucyjnego.
Źródło: Reuters, APTN