Marek Magierowski został zapytany w poniedziałek w "Faktach po Faktach" w TVN24, dlaczego prezydent USA Donald Trump zdecydował się dołączyć do Izraela i zaatakować Iran.
Były ambasador Polski w Izraelu powiedział, że "w ostatnim czasie między Waszyngtonem a Jerozolimą dochodziło do spięć, do tarć". - Wydawało się, że ta miłość wręcz, polityczna przynajmniej, między Benjaminem Netanjahu a Donaldem Trumpem została wystawiona na dosyć poważną próbę. Nagle wszystko się zmieniło - dodał.
Zdaniem Magierowskiego "to w dużej mierze zasługa Benjamina Netanjahu". Jak mówił, można wymienić całą listę zarzutów wobec premiera Izraela, ale dodał, że "jest niewątpliwie politykiem i strategiem politycznym absolutnie wybitnym i niepowtarzalnym w swojej pomysłowości i w swoim darze przekonywania, choćby takich właśnie polityków jak Donald Trump, do swoich racji czy też do racji państwa izraelskiego".
Trump "potrzebował sukcesu"
- Donald Trump, jak wiadomo, słynie z tego, że bardzo lubi się chwalić swoimi sukcesami. Nazywany jest, zresztą sam zatytułował swoją książkę słynną "The Art of the Deal", czyli jest mistrzem dealu, mówiąc z angielska. Tym razem okazało się, że ten deal z Iranem nie był możliwy, mimo że były takie próby, żeby doszło do negocjacji owocnych z punktu widzenia Ameryki z Iranem. Zostały one w końcu przynajmniej zawieszone - mówił Magierowski.
- Myślę, że Donald Trump także potrzebował sukcesu, mówiąc wprost i otwarcie, w polityce zagranicznej, którego mu brakowało - ocenił.
Wspomniał o negocjacjach z Rosją i rozmowach telefonicznych z Władimirem Putinem. Dodał, iż z wypowiedzi z ostatnich tygodni "można wnioskować, że (Trump) jest już mocno poirytowany zachowaniem i postawą Władimira Putina, więc uznał, że musi zrobić coś, co nie tylko pokaże hegemonię Stanów Zjednoczonych, ale hegemonię jego samego".
Autorka/Autor: js/kab
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/JIM LO SCALZO