Ukraińska studentka na czas wojny wróciła do Odessy. Opowiada, jak wygląda życie w tym mieście

Źródło:
TVN24
Ukraińska studentka o codziennym życiu w Odessie w czasie wojny z Rosją
Ukraińska studentka o codziennym życiu w Odessie w czasie wojny z RosjąTVN24
wideo 2/3
Ukraińska studentka o codziennym życiu w Odessie w czasie wojny z RosjąTVN24

Daria Korsak studiuje od dwóch lat w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Pojechała do rodzinnej Odessy, żeby wyrobić sobie nową wizę. Kiedy miała wrócić do Polski, Rosja zaatakowała Ukrainę. Na czas wojny postanowiła więc zostać z rodziną. W rozmowie z Jackiem Tacikiem opisuje codzienne życie w Odessie i zapewnia, że miasto jest zjednoczone i broni się.

18-letnia Daria Korsak mówiła w rozmowie z reporterem TVN24, że do Ukrainy przyjechała w grudniu. Miała wyrobić sobie wizę i wrócić do Polski. Dostała dokument, a po kilku dniach wybuchła wojna. - Mój tata powiedział mi, żebym wyjechała do Polski, ale zrobiło się bardzo niebezpiecznie na drodze. W końcu zdecydowałam, że chcę być tutaj z rodziną, w swoim domu, Będę spokojna, że jestem w swoim domu - opowiadała.

Od początku wojny jest więc ze swoimi bliskimi w Odessie. Przyznała, że barykady i worki z piaskiem rozstawione na ulicach wyglądają jak scena z filmu, a nie rzeczywistość. –Ale mamy takie czasy i wiem, że to wszystko po to, żeby Odessa trzymała się bardzo dobrze i trzyma się bardzo dobrze. Wkrótce to się skończy, mam nadzieję, że jak najszybciej i wszystko będzie znów normalnie. Teraz nawet sklepy nie pracują - mówiła Daria.

Daria Korsak wróciła na czas wojny do OdessyTVN24

"Odessa 23 lutego i Odessa 24 lutego to zupełnie inne miasta i ludzie też"

Dodała, że pierwsze dni były bardzo ciężkie, nie było jedzenia i wody.

- To dopiero trzeci raz, kiedy wyszłam na ulicę. Jest z tym bardzo ciężko psychicznie - mówi 18-latka. - Żeby wyjść z domu trzeba mieć powód, tak po prostu pospacerować nie można. Mój powód to wyjazd do sklepu, ale dwa dni temu wyjechałam do sklepu i musiałam pojechać do innego, bo w pierwszym nie było nawet wody - dodaje.

Daria Korsak przyznała też, że w pierwszych dniach wojny bardzo bali się alarmów, które było słychać w mieście.

- Nie potrafię tego wytłumaczyć, to taki stres - mówiła. - Teraz jest trochę lepiej z tym, bo jak słyszymy alarm, to jesteśmy spokojni. Powtarzamy, że to nic, że wszystko będzie ok. Jest alarm, więc musimy iść do piwnicy, żeby być bezpiecznym. Psychicznie jest z tym lepiej - dodała.

Relacja tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę. 21. dzień inwazji

Mówiła też, że ma rodzinę w Rosji, ale teraz nie ma z nią kontaktu. - Moja babcia ma dwóch braci i mój dziadek ma brata z Rosji. Oni mieszkają w Rosji, nie mamy z nimi kontaktu. Jak chcemy zadzwonić i porozmawiać o tej sytuacji, to nie chcą odebrać. Oni wierzą, że to Ukraina jest winna, bo Ukraina bombardowała Donbas przez osiem lat, co jest nieprawdą. Oglądają telewizję rosyjską i tam jest taka propaganda, że w to wierzą - tłumaczy.

Dodała, że "Odessa 23 lutego i Odessa 24 lutego to zupełnie inne miasta i ludzie też". - Bo 24 lutego cała Odessa zjednoczyła się z Ukrainą, choć wiadomo, że Odessa ma dużo związków politycznych, turystycznych i ekonomicznych z różnymi państwami, z Rosją też.

Oglądaj telewizję na żywo w TVN24 GO:

Autorka/Autor:asty, MAK/gp

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Tagi:
Raporty: