Około godz. 14 nastąpił atak moździerzowy na polską ambasadę w Bagdadzie - poinformował szef MSZ Radosław Sikorski. W momencie ataku w budynku znajdowało się pięciu funkcjonariuszy BOR. W wyniku ataku nikt nie zginął, jedna osoba została lekko ranna.
Minister dodał, że szczegóły ustalają amerykańscy eksperci. - Terroryści, którzy dokonują takich aktów nie osiągną swoich celów - zapewnił Sikorski.
Szef BOR gen. Marian Janicki powiedział, że prawdopodobnie moździerz uderzył w dach budynku, w którym mieszkają funkcjonariusze BOR-u chroniący ambasadę w Bagdadzie.
Janicki poinformował, że w momencie ataku w środku znajdowało się pięciu funkcjonariuszy, jeden z nich plutonowy Sebastian Lotko doznał lekkich obrażeń, polegających na otarciu ręki i głowy. Pozostałym nic się nie stało. Wszystkich znajdujących się w budynku funkcjonariuszy przewieziono jednak do szpitala amerykańskiego. Budynek, w którym byli funkcjonariusze BOR znajduje się kilka metrów od budynku ambasady, na miejscu są saperzy amerykańscy.
Janicki powiedział też, że wszystkie sprzęty znajdujące się w środku budynku zostały zniszczone.
Pociski nie były wycelowane w Polaków?
- Polska ambasada w Bagdadzie stała się najprawdopodobniej przypadkowym obiektem ataku - uważa ambasador RP w Iraku Edward Pietrzyk. Dyplomata podkreśla, że głównym obiektem zamachów terrorystycznych jest ambasada amerykańska, która leży 600 metrów od polskiej.
Także szef MSZ Radosław Sikorski uważa, że pociski moździerzowe nie są "zbyt precyzyjne", dlatego nie można mieć pewności, czy to właśnie polska ambasada miała być celem czwartkowego ataku.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24