- Są komentarze, że zamach na lidera tureckiej partii w Bułgarii to mogła być "ustawka", inscenizacja zorganizowana przez turecką partię - powiedział we "Wstajesz i weekend" w TVN24 Marek Suchowiejko, były radca ambasady Polski w Bułgarii. Według niego, upozorowany zamach mógłby zmobilizować elektorat partii.
W sobotę mężczyzna uzbrojony w pistolet, jak się okazało - gazowy, zaatakował lidera partii Turków bułgarskich Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS) Ahmeda Dogana, kiedy ten wygłaszał przemówienie na konferencji ugrupowania w Sofii. Pistolet nie wystrzelił, napastnik został szybko obezwładniony i pobity przez delegatów.
- Wiadomo, że miał pistolet gazowy, w którym znajdowąły się dwa ślepe naboje i jeden zawierający gaz pieprzowy - mówił w TVN24 Marek Suchowiejko, były radca ambasady Polski w Bułgarii. Według niego, mężczyzna nie zostanie prawdopodobnie oskarżony o próbę zabójstwa polityka, ale o chuligaństwo. - Jak mówią eksperci, z takiej broni zabić jest trudno, można co najwyżej uszkodzić bębenki - powiedział.
Zamach zmobilizuje elektorat?
Przyznał, że w Bułgarii pojawiają się zarówno komentarze, że akcja była zamachem terrorystycznym, jak i że była to "ustawka". - Tych komentarzy nie należy raczej traktować poważnie - mówi Suchowiejko. Jego zdaniem jednak, celem inscenizacji miałaby być mobilizacja elektoratu, który zjednoczyłby się w obliczu zagrożenia.
Suchowiejko powiedział także, że partia DPS istnieje w Bułgarii od chwili upadku komunizmu. - Często była w różnych układach władzy i potrafi to wykorzystywać. Ahmed Dogan na sobotniej konferencji miał ogłosić, że odchodzi, ale nie zdążył wygłosić przemówienia. Odczytano je później, ale Dogan dostał tytuł dożywotniego honorowego przewodniczącego formacji - dodał dyplomata.
Jak zaznaczył, partia liczy się na bułgarskiej scenie politycznej, bo Turcy, którzy stanowią około 10 procent mieszkańców kraju, karnie głosują na swoją partię.
Autor: jk\mtom / Źródło: tvn24