USA są gotowe udzielić Meksykowi pomocy wojskowej po masakrze dziewięciorga amerykańskich mormonów na północy tego kraju - oświadczył we wtorek prezydent Donald Trump. Do masakry doszło w regionie, w którym walczą ze sobą kartele narkotykowe. "Dla Meksyku to czas, by z pomocą USA wszcząć wojnę z kartelami i zetrzeć je z powierzchni ziemi" - zaproponował meksykańskiemu prezydentowi amerykański przywódca.
"Wspaniała rodzina i przyjaciele z Utah trafili pomiędzy dwa kartele, które ostrzeliwały się wzajemnie, i w rezultacie wielu Amerykanów zostało zabitych, z małymi dziećmi włącznie, a niektórzy zaginęli" - napisał prezydent USA w mediach społecznościowych.
W następnym wpisie Donald Trump zaznaczył, że "jeśli Meksyk potrzebuje pomocy lub poprosi o nią, to USA stoją w gotowości (...). Wspaniały prezydent Meksyku zrobił z tego ważną kwestię, ale kartele stały się tak wielkie i silne, że potrzeba armii, by pokonać armię" - dodał.
A wonderful family and friends from Utah got caught between two vicious drug cartels, who were shooting at each other, with the result being many great American people killed, including young children, and some missing. If Mexico needs or requests help in cleaning out these.....
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 5 listopada 2019
"Dla Meksyku to czas, by z pomocą USA wszcząć wojnę z kartelami i zetrzeć je z powierzchni ziemi. Czekamy tylko na telefon prezydenta" - kontynuował Donald Trump.
This is the time for Mexico, with the help of the United States, to wage WAR on the drug cartels and wipe them off the face of the earth. We merely await a call from your great new president!
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 5 listopada 2019
Mormoni zamordowani w Meksyku
Prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador poinformował na konferencji prasowej, że ma zamiar rozmawiać z Trumpem o pomocy, ponieważ "wszelka współpraca będzie konieczna".
Wpływowy republikański senator Mitt Romney, który jest mormonem, a jego ojciec urodził się we wspólnocie mormońskiej w Meksyku, potępił w reakcji na Twitterze "potworne ataki" i wezwał USA do podjęcia współpracy z władzami Meksyku, aby "sprawcy tej bezmyślnej agresji zostali rozliczeni".
W masakrze amerykańskiej społeczności mormońskiej zginęło co najmniej dziewięć osób: trzy kobiety i sześcioro dzieci. Jedna dziewczynka uciekła do lasu i zaginęła. Pięcioro dzieci, z których jedno zostało postrzelone, zdołało uciec i dotrzeć do domu.
Ciała w spalonych autach
Według lokalnych mediów ofiary należały do rodziny LeBaron, powiązanej ze społecznością mormonów, których przodkowie osiedlili się w północnym Meksyku pod koniec XIX wieku, uciekając z USA przed prześladowaniami ze względu na ich tradycje, między innymi poligamię - pisze agencja AFP. Wielu mormonów w Meksyku posiada podwójne obywatelstwo: meksykańskie i amerykańskie.
Lokalny aktywista i krewny zamordowanych Julian LeBaron opisał zabójstwo jako "masakrę" i zaznaczył, że niektóre ofiary spłonęły żywcem. Poinformował, że jego kuzynka jechała na lotnisko, kiedy została zaatakowana i zastrzelona w swoim samochodzie razem z czworgiem dzieci na obszarze, w którym działają przemytnicy narkotyków i "wszelkiego rodzaju bandyci" - pisze AFP. LeBaron dodał, że jego bliscy odnaleźli spalony samochód, w którym znajdowały się zwłoki, a po kilku godzinach odnaleziono kolejne dwa auta, w których odkryto ciała dwóch kobiet i dwojga dzieci.
Do tragicznego zdarzenia doszło w poniedziałek między stanami Chihuahua i Sonora przy granicy z USA. Lokalne władze wydały w poniedziałek wspólne oświadczenie, w którym poinformowano o wszczęciu dochodzenia w sprawie ataku na mormonów. Dodano, że niektóre osoby uznano za zabite, a niektóre za zaginione. Na miejsce oddelegowano dodatkowe siły bezpieczeństwa.
AFP podała, że brat Juliana LeBarona, Benjamin, który był założycielem grupy walczącej z przestępczością SOS Chihuahua, został zamordowany w 2009 roku.
Autor: ft//now / Źródło: PAP