Obraz z satelity chwilę przed atakiem i kulisy rozmów w podziemiach Białego Domu


Między atakiem rakietowym Iranu na irackie bazy, w których stacjonują Amerykanie, a oświadczeniem prezydenta USA minęło kilkanaście godzin. Kulisy tego, co działo się w tym czasie za zamkniętymi drzwiami pokoju dowodzenia w podziemiach Białego Domu ujawniła w czwartek stacja CNN, powołując się na rozmowy z "dziesiątkami" osób, które w jakimś stopniu uczestniczyły w tych wydarzeniach.

* Dwie irackie bazy z amerykańskimi żołnierzami - Al Asad oraz lotnisko wojskowe w Irbilu - zostały w nocy z wtorku na środę ostrzelane pociskami, które wystrzelono z terytorium Iranu.

* Za atak wziął odpowiedzialność irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej.

* Jak podała półoficjalna irańska agencja Fars, atakując amerykańskie bazy na terenie Iraku, Iran użył swych najnowszych rakiet balistycznych Fateh-313 (Zdobywca-313), wystrzeliwując ich 10 w kierunku bazy Al Asad. Na drugą bazę spadło prawdopodobnie kilka innych pocisków.

*Prezydent Donald Trump poinformował w środowym oświadczeniu po ataku, że nie zginął w nich żaden Amerykanin i żaden Irakijczyk, a straty materialne były niewielkie; irańskie media państwowe pisały w środę o 80 zabitych Amerykanach.

* Polskie Ministerstwo Obrony Narodowej podało, że nie ucierpieli polscy żołnierze stacjonujący w obu zaatakowanych bazach.

Informacja o irańskim ataku szybko obiegła świat. Prezydent USA miał zabrać głos w sprawie sytuacji w Iraku jeszcze we wtorek wieczorem czasu lokalnego (w środę nad ranem czasu polskiego - red.).

Około godziny 2 w nocy polskiego czasu telewizja CNN poinformowała, że doradcy przygotowują Donalda Trumpa do wygłoszenia orędzia do narodu amerykańskiego. Jednak pół godziny później rzeczniczka Białego Domu Stephanie Grisham przekazała, że "Biały Dom nie planuje, by prezydent USA Donald Trump wygłosił we wtorek wieczorem orędzie do narodu". Nieco później CNN poinformowała, że szef Pentagonu Mark Esper, sekretarz stanu Mike Pompeo oraz wiceprezydent USA Mike Pence opuścili Biały Dom, gdzie przybyli wcześniej na naradę z głową państwa.

Późnym wieczorem we wtorek Trump na Twitterze oświadczył: "Wszystko jest w porządku! Pociski wystrzelono z Iranu na dwie bazy wojskowe w Iraku. Trwa obecnie szacowanie ofiar i strat. Na razie jest dobrze!".

Oficjalne przemówienie przywódca Stanów Zjednoczonych wygłosił dopiero w środę po godz. 11 czasu miejscowego (17 w Polsce) - kilkanaście godzin po irańskim ataku.

CNN opisuje kulisy tego, co działo się w amerykańskiej administracji od momentu wystrzelenia rakiet przez Teheran do wystąpienia Trumpa w Białym Domu. Relacja stacji opiera się na rozmowach z dziesiątkami amerykańskich urzędników oraz zagranicznych dyplomatów, którzy zdecydowali się pozostać anonimowymi.

PRZEMÓWIENIE TRUMPA. CZYTAJ WIĘCEJ >

Doniesienia o zbliżającym się ataku

Jak pisze CNN, we wtorek Brian Hook, specjalny przedstawiciel USA ds. Iranu, przebywał w Los Angeles, gdzie omawiał amerykańską strategię wobec Iranu. Zanim wszedł na mównicę, był już spóźniony ponad godzinę. Większość dnia spędził, rozmawiając z urzędnikami w Waszyngtonie, w tym ze swoim przełożonym - sekretarzem stanu Mikiem Pompeo. Kilka minut po tym, jak zaczął swoje wystąpienie, ktoś wręczył mu pilną notę - relacjonuje stacja.

Hook ją przeczytał.

- Obywatele Iraku, Libanu i Iranu chcą odzyskać swoje państwa, i są zmęczeni tym, że Iran nie jest w stanie trzymać się własnych granic. Dziękuję - tym zdaniem nagle urwał przemówienie i zszedł ze sceny. Cała amerykańska administracja została postawiona w stan najwyższej gotowości.

Kilka minut wcześniej amerykańskie satelity wywiadowcze odebrały sygnały cieplne z Iranu, wskazujące, że reżim wystrzelił właśnie kilkanaście rakiet balistycznych krótkiego zasięgu.

Administracja Donalda Trumpa spodziewająca się jakiejś formy odpowiedzi zbrojnej ze strony Iranu od momentu przeprowadzenia nalotu, w którym w nocy z 2 na 3 stycznia zginął gen. Sulejmani, przekonała się, że miała rację, gdy kilkadziesiąt minut przed wystrzeleniem rakiet dostała sygnał o nadciągającym uderzeniu z Bagdadu.

Iracki rząd poinformował Amerykanów, że Irańczycy ostrzegli ich przed rakietami. Irakijczycy usłyszeli, że niedługo zostaną wystrzelone i powiedziano im, których baz mają unikać - podaje CNN.

W tym samym czasie dane z satelitów i amerykańskiego samolotu zwiadowczego w regionie, który przechwyciły irańską komunikację, również pozwoliły wywiadowi USA na ustalenie prawdopodobnych celów ataków: bazy Al Asad i lotniska w stolicy Kurdystanu, Irbilu - a więc miejsc, w których stacjonują m.in. amerykańscy żołnierze.

W ciągu kilku minut wojskowi w tych miejscach otrzymali ostrzeżenie o nadlatujących pociskach. Zanim rakiety uderzyły w bazy, żołnierze zdążyli schronić się w bunkrach.

Jak pisze CNN, w bazie Al Asad już wieczór wcześniej żołnierze na krótko schronili się przed spodziewanym ostrzałem. Jednostka była w pełnej gotowości i tym razem - w nocy z wtorku na środę - okazało się, że niebezpieczeństwo jest realne i bezpośrednie.

O 19.30 czasu waszyngtońskiego (1.30 w nocy w środę w Polsce) oficjalnie poinformowano, że Iran wystrzelił kilkanaście pocisków balistycznych przeciwko wojskom USA i siłom koalicyjnym w Iraku.

Chwilę wcześniej sekretarz obrony Mark Esper, przewodniczący kolegium szefów sztabów generał Mark Milley oraz sekretarz stanu Mike Pompeo weszli do Białego Domu. Jak relacjonuje CNN, przybyli tam w odstępie kilku minut. Mike Pompeo był pierwszy i czekał w swoim samochodzie na przybycie pozostałych, mając w rękach dwa telefony.

Do Zachodniego Skrzydła budynku cała trójka weszła wspólnie.

Spotkanie w podziemiach Białego Domu

Wkrótce w pokoju dowodzenia w podziemiach Białego Domu zebrała się grupa wysokich urzędników i doradców prezydenta. Wśród nich poza Esperem, gen. Milleyem i Pompeo byli także wiceprezydent Mike Pence, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Robert O'Brien, pełniący obowiązki dyrektora Wywiadu Narodowego Joseph Maquire oraz pełniący obowiązki szefa personelu Białego Domu Mick Mulvaney. Szefowa CIA Gina Haspel uczestniczyła w spotkaniu poprzez telekonferencję.

Pierwszym zadaniem, które postawili przed sobą zebrani, było ustalenie, czy w wyniku ataku został zabity Amerykanin. Senator, który tego wieczora miał rozmawiać z Trumpem, powiedział CNN, że prezydent od kilku dni był gotowy do natychmiastowego ataku na Iran, jeśli odnotowano by nawet jedną amerykańską ofiarę.

Jeszcze we wtorek wieczorem (środę w nocy w Polsce) udało się ustalić, że żaden członek personelu USA nie zginął.

Informacja o braku ofiar została przyjęta w pokoju z powściągliwością - przekazały źródła CNN. Mimo że pojawiły się propozycje przeprowadzenia kontrataku na Iran, według jednego z urzędników w Białym Domu podjęto decyzję o wstrzymaniu się od takich działań do czasu otrzymania szczegółowych informacji na temat intencji Iranu.

Zebrani w pokoju mieli także wyrażać zdziwienie tym, jak niewiele rakiet zostało wystrzelonych na amerykańskie obiekty mimo liczącego tysiące pocisków arsenału Iranu - podało jedno ze źródeł CNN.

Chociaż wśród zebranych nadal panowało napięcie, część grupy zdawała się bardziej rozluźniona ze względu na przeświadczenie panujące wśród niektórych urzędników, że Irańczycy wolą "wysyłać wiadomości" niż faktycznie zabijać Amerykanów - stwierdza CNN.

Jedno ze źródeł stacji zwróciło uwagę na to, jak dokładnych ataków rakietami balistycznymi potrafią dokonywać Irańczycy. Przypomniało przy tym ostrzał saudyjskiej rafinerii we wrześniu zeszłego roku, sugerując, że podobny ostrzał irackich baz - jeżeli tylko Teheranowi by na tym zależało - mógł być tragiczny w skutkach.

Sami Irańczycy twierdzą, że ich rakiety balistyczne typu Fateh trafiają w cele z dokładnością do trzech metrów, z odległości setek kilometrów.

Przygotowywanie oświadczenia

W ciągu kilku godzin od ataku na bazy prezydent Trump wyraził chęć wygłoszenia oświadczenia przed kamerami i zaczął dyktować jego zarys - podało źródło CNN. Gdy spotkanie prezydenta z wysokimi urzędnikami w pokoju sytuacyjnym trwało, doradcy pilnie wzięli się za planowanie prezydenckiego wystąpienia, włączając w to przygotowania Gabinetu Owalnego, w którym miał przemawiać prezydent.

CNN wskazało, iż konieczność wygłoszenia orędzia przez Trumpa miała znaczenie także dlatego, że w ciągu ostatnich dni doradcy prezydenta wyrażali ubolewanie, że nie zrobił tego od razu po ataku na Kasema Sulejmaniego. Według nich odebrało to szansę prezydentowi na ukształtowanie przekazu o śmierci generała pod własne dyktando.

Wśród osób, które namawiały prezydenta do wygłoszenia przemówienia od razu po wtorkowym ataku był jego doradca i zięć Jared Kushner.

Podjęto decyzję, by wstrzymać prezydenckie oświadczenie. Jak donosi CNN, miało to wywołać westchnienie ulgi wśród liderów Partii Republikańskiej obserwujących sytuację.

Dobre informacje

W tym samym czasie, jak odnotowuje CNN, republikańscy liderzy na Kapitolu otrzymywali na bieżąco aktualne informacje z Białego Domu. Wśród nich był lider senackiej większości Mitch McConnell oraz przewodniczący komisji Senatu ds. sił zbrojnych James Inhofe.

Jak wskazały źródła, ogólny przekaz płynący do senatorów z pokoju dowodzenia był uspokajający i sugerował, że to, co zaszło, było momentem służącym deeskalacji konfliktu.

Około 21 czasu lokalnego (3 w nocy w Polsce) prezydent Trump wykonał telefony do kilku członków Partii Republikańskiej. Wśród nich był także Inhofe, który w środę powiedział dziennikarzom, że prezydent był wtedy "w bardzo, bardzo pozytywnym" nastroju i deklarował gotowość do rozmów z Iranem.

Inhofe miał przytaknąć decyzji Trumpa, mówiąc mu, że jest to nie tylko szansa na deeskalację konfliktu, ale także na rozpoczęcie negocjacji.

Przed godz. 22 czasu lokalnego (4 rano w Polsce) prezydent Donald Trump napisał na Twitterze, że "wszystko jest w porządku". "Pociski wystrzelono z Iranu na dwie bazy wojskowe w Iraku. Trwa obecnie szacowanie ofiar i strat. Na razie jest dobrze. Mamy najsilniejszą i najlepiej wyposażoną armię na świecie. Jutro rano wygłoszę oświadczenie" - napisał prezydent.

Przed kamerami pojawił się 13 godzin później. W środę o godz. 11 (17 w Polsce) rozpoczął od dania słowa Amerykanom, że "dopóki będzie prezydentem, Iran nie zdobędzie broni nuklearnej".

Następnie wezwał Iran do szukania płaszczyzn współpracy, między innymi w walce z tzw. Państwem Islamskim.

Dwie bazy z amerykańskimi żołnierzami w Iraku zaatakowane przez IranMapy Google, tvn24.pl

Autor: ft, momo/adso / Źródło: CNN

Tagi:
Raporty: