Antyterroryści kontra porywacz z Biblią. Zobacz wideo z akcji


Meksykańska policja federalna publikuje zdjęcia z ewakuacji porwanego Boeinga z ponad setką osób na pokładzie. Nikomu nic się nie stało. Załodze udało się nawiązać kontakt z porywaczem - ten na pokładzie płakał, modlił się i odczytywał pasusy z Biblii.

Samolot lecący z Boliwii został uprowadzony 9 września tuż po międzylądowaniu w wypoczynkowej miejscowości Cancun na wybrzeżu Morza Karaibskiego. Porywacz kazał wylądować pilotom na lotnisku w stolicy Meksyku. Ostatecznie nikt nie ucierpiał w tym zdarzeniu – pasażerowie zorientowali się dopiero na miejscu, że zostali uprowadzeni.

Przygotował sztuczne bomby

Na zdjęciach policji widać lądowanie samolotu linii AeroMexico na lotnisku w Mexico City, antyterrorystów wbiegających do samolotu, ewakuowanych pasażerów i pilotów, opuszczających samolot na zjeżdżalniach. Widać także, jak minister bezpieczeństwa Meksyku, Genaro Garcia Luna, rozmawia z porywaczem, Boliwijczykiem Jose Mar-Floresem, trzymającym w ręku Biblię. Pokazano także, jak saper rozpakowuje "arsenał" Floresa - puszki po owocach wypełnione ziemią i owinięte w folię, które miały udawać bomby.

Rozmyślnie wybrał 9.9.9.

Porywacz Jose Mar Flores ma 44 lata, jest ewangelickim duchownym. Uprowadził samolot, żądając rozmowy z prezydentem Meksyku, Felipe Calderonom – chciał go powiadomić o trzęsieniu ziemi, do którego według porywacza miało dojść 09.09.2009. Załoga w obliczu niebezpieczeństwa nie straciła zimnej krwi i udało jej się wciągnąć Floresa w dyskusję. Porywacz podczas lotu płakał, modlił się i odczytywał cytaty z Biblii. Jak tłumaczył, datę swej akcji wybrał nieprzypadkowo: jako odwrotność "diabelskiej" liczby 666, twierdził też, że w jego działaniach "wspomagał go Duch Święty".

Źródło: Reuters