"To stanowisko, z którego rzadko wychodzą kandydaci na kanclerza, częściej przyczynia się ono do końca kariery" - pisze dziennik "Tagesspiegel", komentując w ten sposób środową nominację przewodniczącej CDU Annegret Kramp-Karrenbauer na ministra obrony Niemiec. Dotychczasową szefową resortu była Ursula von der Leyen, wybrana we wtorek na przewodniczącą Komisji Europejskiej.
Kramp-Karrenbauer przyjęła nominację z rąk wiceprzewodniczącego Bundesratu, burmistrza Berlina Michaela Muellera, który zastępował prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera, przebywającego na urlopie. Wcześniej, dotychczasowa minister von der Leyen otrzymała dokument zwalniający ją z tej funkcji. We wtorek została ona wybrana przez Parlament Europejski na przewodniczącą Komisji Europejskiej.
Zaprzysiężenie nowej szefowej resortu obrony Niemiec ma się odbyć za tydzień.
W uroczystości wzięła też udział kanclerz Angela Merkel, która kończy w środę 65 lat. Uczestniczyła w niej na siedząco z powodu powtarzających się napadów drgawek.
"Stanowisko, z którego rzadko wychodzą kandydaci na kanclerza"
Ogłoszona we wtorek decyzja, że szefowa CDU obejmie stanowisko w rządzie Merkel była sporym zaskoczeniem. Kramp-Karrenbauer nie ujawniała dotychczas takich ambicji. Podkreślała, że chce skoncentrować się na wyzwaniach, jakie stoją przed nią jako szefową partii. Jej głównym zadaniem jest odzyskanie konserwatywnego elektoratu, który w czasie kryzysu migracyjnego w 2015 roku odwrócił się od chadeków.
Kramp-Karrenbauer, która pod koniec ubiegłego roku przejęła w CDU schedę po Merkel, ma być kandydatką chadeków na kanclerza Niemiec. Jak podkreślają komentatorzy, mało eksponowane stanowisko szefowej partii, brak teki ministerialnej, czy chociażby mandatu poselskiego utrudniały jej budowanie rozpoznawalności i poparcia w społeczeństwie. Doświadczenie międzynarodowe i w dziedzinie bezpieczeństwa nabyte na czele resortu obrony, będzie również zaletą w kampanii wyborczej do Bundestagu w 2021 roku. Najwyższym z dotychczasowych stanowisk we władzy wykonawczej jakie zajmowała AKK było premierostwo jednego z najmniejszych niemieckich landów - Kraju Saary.
Dziennik "Tagesspiegel" zwraca jednak uwagę, że ministerstwo obrony jest w RFN wyjątkowo trudnym resortem ze względu na nieustanne problemy Bundeswehry ze sprzętem i konieczność ciągłego spierania się o budżet z ministerstwem finansów.
"Jest to stanowisko, z którego rzadko wychodzą kandydaci na kanclerza, częściej przyczynia się ono do końca kariery" - zaznacza "Tagesspiegel". Przypomina, że to von der Leyen długo była wymieniana jako następczyni Merkel. Jej polityczny kapitał został jednak niemal całkowicie wyczerpany podczas niecałych sześciu lat na czele resortu obrony, które były znaczone kolejnymi skandalami finansowymi, obyczajowymi, czy politycznymi w wojsku.
Mimo to, szef bawarskiej CSU, która współtworzy koalicję rządową RFN, Markus Soeder z zadowoleniem zareagował na wiadomość o kandydaturze Kramp-Karrenbauer. - Jest to najmocniejsze rozwiązanie. Daje ono rządowi nową siłę - powiedział premier Bawarii we wtorek w Monachium.
Zupełnie odmiennego zdania jest z kolei opozycyjna FDP. - Kramp-Karrnebauer prze całe tygodnie zarzekała się, że nie wejdzie do rządu, a teraz zostaje ministrem obrony. Szkodzi to nie tylko wiarygodności szefowej CDU. Pokazuje też, że kanclerz i chadeków w najmniejszym stopniu nie interesują potrzeby Bundeswehry. Inaczej nie wykorzystywaliby jej do gierek personalnych - oświadczyła w środę posłanka liberałów Marie-Agnes Strack-Zimmermann.
Autor: adso / Źródło: PAP