Obserwatorzy Unii Europejskiej w Gruzji nie stanowią dla Rosji problemu, ale już pomysł obecności w tym kraju obserwatorów amerykańskich szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow określa jako "prowokację Gruzinów".
W wywiadzie dla rosyjskiego kanału telewizyjnego "Wiesti-24" Ławrow uznał, że pomysł Tbilisi, by Amerykanie dołączyli do misji UE, to część planu wciągnięcia USA do konfrontacji z Rosją.
- Ten pomysł jest całkowicie jasny i
Gruzińscy mistrzowie prowokacji, których u Saakaszwilego jest wielu, będą próbować robić swą tradycyjną robotę Siergiej Ławrow
Jak pisał w poniedziałek "New York Times", gruzińscy przywódcy mają nadzieję, że USA dołączą do misji obserwacyjnej UE wzdłuż granic separatystycznych republik Osetii Południowej i Abchazji.
Gruzini liczą, że w ten sposób zapobiegną ewentualnej agresji ze strony sił rosyjskich albo separatystycznych. Unijni obserwatorzy są w Gruzji od zakończenia wojny z Rosją w sierpniu 2008 r.
Stosunki trochę lepsze
Minister spraw zagranicznych Rosji podkreślił, że ostatnie kontakty z Zachodem pokazują, że stanowisko partnerów zachodnich w sprawie Gruzji różni się od rosyjskiego, lecz już nie przeszkadza w rozwijaniu stosunków.
Zdaniem Ławrowa potwierdziła to wizyta prezydenta USA Baracka Obamy w Moskwie na początku lipca.
Obama powiedział wówczas, że Waszyngton nie uzna Osetii Południowej i Abchazji - dwóch separatystycznych republik, które za samodzielne uznała Moskwa po ubiegłorocznej wojnie z Gruzją.
Poparcie USA dla Gruzji wyraził wiceprezydent Joe Biden podczas wizyty w Tbilisi w lipcu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24