Amerykanie naciskają na dialog z dyktatorem?


Waszyngton naciska na syryjską opozycję, by doszła do porozumienia z prezydentem Baszarem al-Asadem, którego bezpieka i wojsko od miesięcy krwawo rozprawiają się z antyrządowymi protestami - informuje brytyjski "Guardian" powołując się na źródła w Syrii.

Gazeta opiera swoje doniesienie na projekcie "mapy drogowej", która była przedmiotem dyskusji na bezprecedensowym poniedziałkowym spotkaniu przedstawicieli opozycji z władzami w Damaszku. Wynika z niej, że zmiany w Syrii mają odbyć się w sposób pokojowy, a ich celem ma być społeczeństwo obywatelskie. Tyle że na straży implementacji "mapy" ma stać prezydent Asad, który ma zachować władzę mimo wszystko.

Władze muszą rozpocząć prawdziwe demokratyczne przemiany, a umożliwienie jednego spotkania opozycji nie jest wystarczającym działaniem do osiągnięcia tego celu Hillary Clinton

O usunięciu Asada, czego domaga się syryjska ulica, w dokumencie nie ma mowy. W zamian za to miałby powstać pluralistyczny system partyjny, ale i w nim prezydent miałby ostateczne słowo wskazując kandydatów na deputowanych.

Nie wszystkim opozycjonistom, opisuje dziennik, takie rozwiązanie się podoba, ale jak zauważa jednocześnie "Guardian", Amerykanie nigdy nie oznajmili publicznie, że Asad, tak jak Muammar Kaddafi, powinien odejść, więc "mapa drogowa" - choć oficjalnie Waszyngton nie przyznaje się ani do jej autorstwa ani do jej popierania - jest logicznym skutkiem amerykańskiej polityki.

Clinton wzywa do dialogu

Zawarte w niej zapisy pośrednio potwierdziła w piątek szefowa amerykańskiej dyplomacji, Hillary Clinton. Choć podczas wizyty w Wilnie skrytykowała tłumienie antyrządowych demonstracji w Syrii, to jednocześnie oznajmiła, że władze tego kraju powinny przeprowadzić wkrótce reformy polityczne i rozpocząć "owocny dialog z opozycją i społeczeństwem obywatelskim". W innym przypadku, zastrzegła Clinton, Damaszek będzie musiał stawić czoło bardziej zorganizowanemu oporowi. - Syryjskiemu rządowi kończy się czas - oceniła.

Za niewystarczającą uznała decyzję władz Syrii, które pozwoliły na spotkanie opozycji w Damaszku. Władze "muszą rozpocząć prawdziwe demokratyczne przemiany, a umożliwienie jednego spotkania opozycji nie jest wystarczającym działaniem do osiągnięcia tego celu". Dodała, że jest "przygnębiona" w związku z doniesieniami o "dalszym wybuchu przemocy na granicach oraz w mieście Halab (Aleppo), gdzie uczestnicy protestów byli bici i atakowani nożami przez grupy rządowe oraz siły bezpieczeństwa".

Według obrońców praw człowieka podczas trwającej od trzech miesięcy rewolty przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada zabito w Syrii 1 300 cywilów. Władze syryjskie twierdzą natomiast, że śmierć poniosło ponad 250 żołnierzy i policjantów, a starcia zostały sprowokowane przez rebeliantów.

Źródło: guardian.co.uk, PAP